A+ A A-

@udiomara: CONIUNCTIO SEQUENTIS

Tworząc konsekwentnie swoją historię, zaczynamy od tego, co ma i dla nas symboliczne znaczenie. Takim miejscem w pamięci jest data 13.12.1981 r., kiedy nastał w Polsce stan wojenny. Dzień wcześniej witryny wybranych księgarń ozdobiła książka pt. Słońce rodzi się 13 grudnia, która po weekendzie trafiła na przemiał.

Rok wcześniej ukazał się album Sandinista, a ja przystąpiłem do egzaminu, zwieńczonego pozytywnym skutkiem. Artystyczny manifest Grotowskiego pt. Święto datowany jest na 13 grudnia 1970. I wiele pomniejszych przykładów wskazuje na symboliczną ważność tej daty. Dzięki niej wprowadzono do publicznego obiegu postać świętej Lucji, o której nikt wtedy jeszcze nic nie wiedział. Ta misjonarka Krain Północy jest tam utożsamiana z pradawną Panią Światła. To od niej pochodzą mity i wyobrażenia na temat Lucyfera. Samo imię, Luks-Ja, budzi skojarzenia z gnostyckimi wątkami, co rastamani tłumaczą po swojemu jako wewnętrzne światło.

Niestety nie było jeszcze wtedy wystarczającej liczby świętych, by każdą datę objąć osobnym patronatem. Stąd potem, w następnej epoce, pojawią się określenia wspólne i zbiorowe. Każda kolejno odkrywana święta była jednym z aspektów ideału tożsamego z arche. Podobne funkcje spełnia też święto jako takie, umożliwiając celebrację we wspólnocie intencji. Stąd możliwość i taka, że te same postaci mają różne imiona, jak i ta, że to samo imię nosi jedna postać. Albo jedna z dramatis personae albo narrator. Zależnie od koncepcji dramatu.

Osią, wokół której snują się fabuły jest data. Nie tylko najpiękniejsze lata naszego życia, ale i magiczne. Rzeczywista przemiana idei w ducha i pojęć w znaczenia. Balansując zatem między rocznicami, najmniej wiem o tym, co w centrum. Sandinista to wyznawca poglądów Augusto Sandiniego, a poza tym rewolucyjna płyta. Trzy winyle za cenę jednego. Socjalizm nie dawał takich możliwości, nawet ten najmłodszy, najnowszy, sprywatyzowany. Przekonaliśmy się o tym przy projekcie albumu Fala, który pierwotnie miał być tylko dwupłytowy, ubogacony o próbki i fragmenty dubów. Taka nasza reakcja na Sandinistę. A przy tym dokument jednego oka mgnienia na generację i na epokę. Poddany korekcie zaowocował projektem Fallafeel, co poniekąd tylko jest reedycją Fali. W tym samym czasie powstawały też projekty i projekcje, sygnowane jako produkcja Studio Złota Skała. Ich odległym echem są też Tibet for Free, On the Rock, Maksidub i nawet Reggae Remanent. I teraz te Kroniki...

Trudno mówić o wpływach, gdy te ograniczają się do zarysu koncepcji, pomysłu czy wizji, trwających mgnienie oka. Scholastyka, jako prosta metoda kształtująca świadomość i z drugiej strony niepoznane jeszcze testimonium badań i odkryć naukowych, wobec kwestii co nauką jest, a co nią nie jest. Księga Przemian w swej drugiej części znanej jako Dziesięć Skrzydeł, czyli wykładów filozofii tao, w ósmym rozdziale Szuo-Kua, poprzedza nauki starożytnych mędrców i średniowiecznych świętych, mówiąc o przodkach i poprzednikach, że są tymi, którzy wywołali ruch w tym, co twarde i co ustępliwe, i tak tworzyli poszczególne linie. […] Ustanowili porządek, […] osiągnęli zrozumienie przeznaczenia.
Co tam jest jako linie, tu występuje jako fale.

Łatwo w tym znaleźć odniesienie do filozofii Wittgensteina i poglądów Koła Wiedeńskiego. Ostatecznie pozytywizm i modernizm to reakcje na odkrywanie większego świata. Gdy biblią hipisów stała się Bhagawadgita, wraz ze swą krisznowską wykładnią, Księga Przemian jako poznawcza praktyka w kręgach buddystów jawi się jako paradoks. Japoński zen to podobno to samo co chińskie czuan, a ostatecznie joga i medytacja. Stąd prosty wykład brzmi jak oryginalna metafora albo bajka.

Twórczość przejawia się w głowie, Biorczość w brzuchu, Pobudzenie w stopie, Łagodność w udach, Otchłań w uchu, Lgnięcie (blask) w oku, Trwanie w Spokoju w dłoni, Pogoda Ducha w ustach. […] Wszystko to są pary przeciwieństw odpowiadające trygramom.

Mamy zatem osiem tematów, będących aspektami prezentacji, z których każdy przedstawiony jest na dwa sposoby. Stąd wzięło się przeświadczenie, że poznanie toczy się dwutorowo i ostatecznie jest kwestią czynienia. A że czasem dochodzą do głosu rzeczy przez przypadek, przypisujemy to działaniu wyższej siły, dominującej w naszym światopoglądzie. Że pełno w nim przesądów i zabobonów, stąd naturalna skłonność ludzkiego umysłu do symbolicznego traktowania minimalnych odprysków dawnej wiedzy i wiary jako kanwy dla nowych fabuł.

W taki też sposób, niejako przez przypadek, doszło do naszego spotkania z eneagramem i z jego wynalazcą. Eneagram to tylko pretekst, by przypomnieć sobie nasze rozmowy, odlegle wiążące się z kontrkulturą. Mówiąc bowiem o literaturze, widzimy, że święte księgi różnych czasów i ludów stanowiły dominujący przedmiot zainteresowań dla hipisów, podczas gdy w epoce punk rocka do głosu dochodzi nurt fiction, tak science jak i etno, czego wyrazem jest też boom magicznego realizmu, od Maria de Andrade po Carlosa Castanedę. Macunaima i Don Carlos to postaci literackie takie same jak Nachman Bubera czy ludowy bohater opowieści o Nasredinie Chodży. Przemknie się też jeszcze Herman Hesse, Aurobindo i Maharishi, po drodze do lamusa i w domenę ezoterii.

Czytaliśmy różne rzeczy, wiele z nich tłumacząc po swojemu, przepisując fragmenty do swoich wierszy, używając ich jako zwrotek i refrenów. Niepodobna przeoczyć też wpływu, jaki miał na to wszystko nurt fantasy oraz teksty psychodeliczne i gnostyckie. Były to czasy, gdy światło dzienne ujrzały też liczne, zapomniane księgi wiedzy i wiary, nauki sufi, chodżeganu i Rastafari, Gerontikon, Naq Hammadi, Kebra Nagast i wykłady Georgiadesa. Potężna dawka różnych lektur może powodować zawroty głowy. A to ledwo początek, bo przed nami jeszcze Dawkins i McKenna. Dopiero w ich poglądach znajdziemy uzasadnienie dla poznawczych paradoksów doświadczanych w minionych epokach. Wedle McKenny katalizatorami intelektualnych herezji są psychodeliki stymulujące rozwój ludzkiej świadomości i narodzin języka. Język ma takie możliwości, że implikując klarowność myślenia, tworzy płaszczyznę, na której istnieją trzy aspekty: przedmiot, rozmowa na jego temat i krąg zainteresowań. Podobną refleksję na ten temat formułował Markiewicz w swej powieści, poprzedzając McKennę o co najmniej dwa pokolenia. Kościół Santo Daime wpisany został do światowego rejestru uniwersalnych wyznań w roku śmierci Terence’a. Kościół Naturalnej Obecności, zainicjowany przez Jarka, nawet w nowej epoce nie doczekał się statusu oficjalności, co nie przeszkadzało nam doń należeć całe epoki przedtem. Wspólnota psychodelii, nowej fali, transu i punk rocka to obszar chaosu.

Szok spowodowany informacyjną i numeryczną rewolucją właściwy dla siebie wyraz odnalazł w muzyce. Na ile stała się ona rodzajem języka, pokazała przyszłość. Walter Jackson Ong zaproponował, by słowo literatura zastąpić określeniem głoszenie. Darek Misiuna postulował zastąpienie pojęcia alternatywne przez afirmatywne. Takie bowiem są w swej istocie te wszystkie ruchy kontrkulturowe jako nowe linie, falujące wprawdzie, lecz symbolizujące pradawne znaczenie, ukryte w elementach struktury. Znajomość skojarzeń jest ważnym narzędziem dla jej zrozumienia. I choć moje powoli pogrążają się w mroku historii, we mgle zapomnienia, niemniej zachowane fragmenty spopielałych wspomnień zachowują walor ubogacający tę historię.

Podążanie śladami przodków i poprzedników równoważy zapis genetyczny, podczas gdy gros ludzkości wyznaje kreacjonizm. Mówiąc zatem o muzyce owej epoki, mówimy o tym, co wcześniej i co potem, widząc to z perspektywy ducha czasu, stanowiącego wtedy siłę wyższą i jedną z kosmicznych mocy, zawiadujących wszechświatem. Cząstka subatomowa nie jest ani materią, ni falą. Scholastyka głosi afirmację bytu jako możność w relacji do aktu. I choć wśród akcydentaliów mamy wiele nierozpoznanych możliwości, nie każdy z potencjałów zachowuje duchowy charakter w swej istocie. Dość wspomnieć o anegdocie jako metaforze źródłowej informacji. Nie mając poczucia humoru poprzestać muszę na faktach. Do nich zaliczam muzykę tam, gdzie inni umieszczają komentarz bądź ilustrację, fragment wspomnień i fotografię.

Ślady i echa upodobania dla muzyki bębnów zawierają nie tylko nagrania, ale i partytura ze spektaklu. Raz doświadczywszy takiej synchroniczności zacząłem tęsknić za czymś podobnym. Gdy ujawniły swój potencjał hard core i new age, wydawało się, że para-teatr zyskuje nowego sojusznika. Tymczasem na scenie Jarocina nie zagościł teatr, choćby musical. Choć wystąpiła na niej symfoniczna orkiestra oraz inne przejawy gigantomanii. Koncert sam w sobie stał się spektaklem i nierzadko jawił się jako happening czy performans. Gdyby nie moda na satanizm, nawet te fragmenty umknęłyby uwadze.

Nikt już bowiem nie kojarzy z Festiwalem Muzyków Rockowych występu grupy Osjan, chwilę przedtem anonsującej się jako Teatr Naturalnego Dźwięku. I to bodaj jedyny teatr, jaki występował na dużej scenie w Jarocinie. Choć w amfiteatrze miały miejsce liczne prezentacje performerskie i kaznodziejskie. Stąd potem powstał przesąd, że festiwal jest miejscem, gdzie najłatwiej i najprościej jest się spotkać z jakąś sektą. Wzorcowym przykładem takiej formacji była Armia, dla przyjaciół Anti-Armia. Jej występ na dużej scenie, mimo braku transmisji i innych dolegliwości, przeszedł do historii, tworząc legendę festiwalu. Jej udział w projekcie Fala stał się podstawą Legendy. W tworzeniu owych sytuacji dane mi było uczestniczyć. Śladem tego uczestnictwa są Kroniki Rege Reggae. I choć w rezultacie jest to dzieło otwarte, w myśl koncepcji Umberto Eco, sprawia też wrażenie całości zamkniętej i skończonej, wręcz hermetycznej i dostępnej tylko poprzez system kolejnych wtajemniczeń.

Dzisiejsze festiwale nie mają już tego czaru i uroku, a o ich wdzięku też lepiej zapomnieć. Tak jak zapominamy o ważności spotkania, jako źródle poznania i przedmiotu nauk. Gdy wszystko na tym świecie ulega wyczerpaniu, odkrycie oczywistości urasta do rangi objawienia wielkiej tajemnicy.

Artykuł z #38 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

@udioMara

Oceń ten artykuł
(0 głosów)