A+ A A-

Porozumienie ponad podziałami

Do Sejmu wpłynął ponadpartyjny projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Proponowane zmiany nie są rewolucyjne – daleko im do upragnionej przez nas legalizacji, czy choćby depenalizacji posiadania i uprawy na własny użytek. W swojej skromności projekt ma jednak jedną, ogromną zaletę – ma szanse na wejście w życie.

Powodem nadziei, jakie wiążemy z projektem, jest poparcie go już na pierwszym etapie przez parlamentarzystów kilku partii, w tym opcji rządzącej. Między podpisem nielicznej grupki myślących posłów PO a zaakceptowaniem nowelizacji przez większość parlamentarną jeszcze długa droga – ale są powody do optymizmu.

Warto przypomnieć, że nie jest to pierwsze w tej kadencji podejście do racjonalizacji prawa narkotykowego – jeszcze w styczniu, wywiązując się z wyborczych obietnic, Ruch Palikota zgłosił projekt, który miał wprowadzić tabelę wartości granicznych, poniżej których posiadanie narkotyków nie podlegałoby karze. Ze względu na ograniczone możliwości, jakie ma partia opozycyjna, jak i ograniczone horyzonty Pani Marszałek, projekt utknął na etapie opinii, konsultacji i innych proceduralnych zabiegów, mających nie dopuścić nawet do dyskusji nad jego treścią.

Obecna próba liberalizacji przepisów jest inicjatywą parlamentarnego zespołu ds. racjonalnej polityki narkotykowej, w którym oprócz polityków brali udział także eksperci (m.in. prof. Krzysztof Krajewski i minister Marek Balicki), przedstawiciele Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, Wolnych Konopi i „Spliffa”. Efektem jest projekt, pod którym podpisało się kilkunastu posłów Ruchu Palikota oraz trzech Platformy Obywatelskiej. Przychylnie o proponowanych zmianach wypowiadało się też kilku przedstawicieli SLD. Podobno nadzieja matką głupich – liczymy jednak na to, że tak szerokie poparcie z prawej i z lewej strony pozwoli na rzeczową dyskusję i szybkie wejście nowelizacji w życie.

Co konkretnie zmieni się, jeśli wszystko pójdzie po myśli autorów projektu? Trzy zasadnicze sprawy – określona zostanie „nieznaczna ilość”, pacjenci medycznej marihuany będą mogli legalnie stosować i uprawiać (!) swoje lekarstwo, a leczeni substytucyjnie heroiniści dostaną metadon w aptece.

Nowelizacja zobowiązuje Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Zdrowia do wydania w ciągu 12 miesięcy rozporządzenia, które jasno określi, przy jakich ilościach sprawy powinny być umarzane. Nie jest to oczywiście rozwiązanie optymalne – nadal oznaczać będzie zatrzymanie, dołek i cały korowód kompletnie bezsensownych czynności. Plus jednak taki, że jeśli granica zostanie określona np. na 30 gramów marihuany, będziemy mieć pewność, że nawet najbardziej zawzięty prokurator nie będzie mógł nas skazać nawet na najmniejszą grzywnę czy roboty publiczne, o więzieniu nie wspominając. Ustawa nie mówi wprost, czy będzie to 1, 10 czy 100 gramów – określi to powołany przez ministerstwa zespół ekspertów.

W ciągu dwóch tygodni od ogłoszenia konopie zostaną wykreślone z tabeli IV-N, co aktualnie uniemożliwia ich stosowanie w medycynie. Na własne, określone przez lekarza potrzeby medyczne, pacjent będzie miał prawo samodzielnie uprawiać konopie, eliminując konieczność zaopatrywania się na czarnym rynku w wątpliwej jakości susz.

Mniej związaną z problemami miłośników cannabis jest ostatnia przewidywana zmiana, którą jednak przyjmujemy bardzo pozytywnie jako krok w kierunku normalności. Osoby uzależnione od opiatów, leczone metodą substytucyjną, np. przez podawanie metadonu, nie będą już musiały – jak dzisiaj – codziennie jeździć kawał drogi do najbliższego ośrodka. Ustawa umożliwi wydawanie metadonu na receptę w aptece, co pozwoli na zwiększenie dostępności leczenia z obecnego żałosnego poziomu kilku procent.

Argumentując zaproponowane zmiany, minister Marek Balicki zwrócił uwagę na niekonstytucyjność obecnego zakazu stosowania marihuany do celów medycznych, który nazwał „nieludzkim”. Współautor nowelizacji, dr Mateusz Klinowski, podkreślił, że brak zmian w obecnym porządku prawnym jest jawnym wspieraniem gangsterskich interesów. Rzecznik osób uzależnionych Agnieszka Sieniawska nazwała postulowane zmiany mierzeniem sił na zamiary i uzupełnieniem ubiegłorocznej nowelizacji, która pomimo słusznej argumentacji, okazała się nieskuteczna.

Ostrożny optymizm karze jednocześnie pamiętać, że wiele projektów ustaw wychodzi z prac komisji i po poprawkach parlamentarzystów tak pozmienianych, że nieraz całkowicie zatraca się zamysł pomysłodawców. Podobnie było w przypadku nowelizacji z 2005 roku autorstwa m.in. ministra Marka Balickiego. Pierwotnie projekt zakładał powrót do stanu sprzed roku 2000 – całkowitą depenalizację posiadania niewielkich ilości. Zamiast liberalizacji ostatecznie mieliśmy zaostrzenie przepisów (3 zamiast 2 lat za uprawę i 8 zamiast 5 lat za znaczne ilości).

Artykuł z 40 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


Maciej Kowalski

Oceń ten artykuł
(0 głosów)