A+ A A-

„Zrozumieć Marihuanę” Mitch Earleywine

Tajne uprawy DinaFem
Posługiwanie się stereotypami, perfidną deziformacją i najzwyklejsza w świecie niewiedza to główne przeszkody w racjonalnej i pozbawionej uprzedzeń dyskusji na tak zwane „kontrowersyjne tematy”. A do takich z całą pewnością zalicza się kwestia legalizacji marihuany.

Któż z nas nie usiłował nigdy przekonywać  wszechwiedzącego wujka, zatroskanej koleżanki-tradycjonalistki, czy przeciętnego komentatora z popularnego forum, że ganja nie wywołuje schizofrenii, nie jest furtką do grzania heroiny, bądź też, że jest bezpieczniejsza niż poczciwa wódeczka? Ci z nas, którzy wytrwale bronią dobrego imienia niepozornego krzaczka w onetach tego świata właśnie dostają do rąk potężny oręż. Polskie wydanie Zrozumieć Marihuanę Earleywine’a stanowi wyczerpujący przegląd wyników badań nad najpopularniejszą z nielegalnych używek. To ogromne wsparcie bibliograficzne – obiektywne, racjonalne, rzetelne do bólu, do znudzenia poważne.

Zarówno w polskim wydaniu, jak i w przypadku oryginału (opublikowanego po raz pierwszy ponad dekadę temu, co stanowi pewien problem, do którego jeszcze przejdę), istotę książki Earleywine’a znakomicie streszczenie jej podtytuł – Nowe spojrzenie na badania naukowe. Amerykański naukowiec (absolwent Columbii, doktoryzował się na Uniwersytecie Indiany) postanowił dokonać możliwie wyczerpującego przeglądu badań naukowych dotyczących marihuany, nie tylko relacjonując ich wyniki, ale również – co szczególnie cenne – krytycznie przyglądając się ich metodologii, w wyniku czego mamy pewne pojęcie o stopniu wiarygodności poszczególnych wniosków. A te nieraz stoją ze sobą w rażącej sprzeczności – co jest pewnie jednym z powodów kontrowersji wokół marihuany. „Nowość” tytułowego spojrzenia zawiera się właśnie w podjętej przez naukowca próbie porównania zastosowanych modeli badawczych i oceny rezultatów przeprowadzanych za ich pomocą badań wedle kryterium ich naukowości. I właśnie dzięki takiemu podejściu autor stara się możliwie zbliżyć do ideału obiektywizmu, nie pozwala zaś sobie na wtręty osobiste.

Czy to brzmi mało porywająco? Dokładnie – i o to chodzi! Jeśli ktokolwiek skuszony emblematycznym liściem z okładki kupi książkę Earleywine’a w oczekiwaniu płomiennego manifestu prolegalizacyjnego, ten szczerze się zawiedzie. Jest to bowiem pozycja chłodna, analityczna i rzetelna – nawet za cenę niejakiej nudy.
Szczególnie od lat siedemdziesiątych, naukowych badań nad działaniem i konsekwencjami stosowania marihuany było naprawdę wiele (zwłaszcza na tle skromnych badań poświęconych innym nielegalnym narkotykom). Wobec obfitości materiału autor zdecydował się podzielić książkę na kilkanaście rozdziałów poświęconych największym obszarom badań, czasem zaś - szczególnie rozpowszechnionym przekonaniom na temat działania ganji – w ten sposób wyróżniona została np. teoria eskalacji („najpierw trawka później strzykawka”), jej wpływ na pamięć, czy tzw. „zespół amotywacyjny”.
Od razu zwraca też uwagę skupienie się na rekreacyjnych i medycznych zastosowaniach konopi – potencjał przemysłowy jest co prawda uczciwie odnotowany w pierwszym rozdziale, ta kwestia nie jest jednak potem więcej poruszana. Wstęp i pierwszy rozdział, w których autor przybliża założenia i ramy swojej pracy, następnie zaś funduje czytelnikowi krótki rys historyczny zastosowań konopi jest zresztą najsłabszą częścią książki. Szczególnie część historyczna razi zdawkowością i mogłaby właściwie ograniczać się do poręcznego kalendarium które zamieszczono pod koniec rozdziału. Na szczęście po porcji podanych wyraźnie od niechcenia, i w sposób nieco chaotyczny faktów historycznych nie średnio ciekawych „ciekawostek” przechodzimy do teoretycznego mięcha.

Zrozumieć MarihuanęMitch Earleywine specjalizuje się w problematyce uzależnień, nic więc dziwnego, że zasadniczą część książki rozpoczyna drobiazgowe omówienie tego zagadnienia (a także różnych sposobów definiowania tego zjawiska – i odróżnienie go od „zależności” oraz „nadużywania”).
Następnie otrzymujemy niezwykle ciekawe i oparte na olbrzymiej próbie omówienie teorii eskalacji.  Jeżeli kiedykolwiek próbowaliście dyskutować z kimś za pomocą argumentu – „może i większość heroinistów zaczynała od trawki, ale jakiekolwiek wiążące wnioski może dać sprawdzenie ilu palaczy ganji kończy na helu”, to tu otrzymujecie twarde i bardzo szczegółowe omówienie statystycznych danych przedstawiających domniemaną korelację gandzi i „twardych”.

Sporą część tego rozdziału zajmują rozważania czysto metodologiczne, sięgające wgłąb historii nauki aż do Hume’a. To też dobra próbka stylu i metody autora – który, jak już parukrotnie zaznaczałem, stara się podejść do tematu z maksymalną dawką naukowej obiektywności.
W następnych rozdziałach otrzymujemy na przykład próbę podsumowania badań wpływu palenia na umysł i pamięć (spoiler alert: brak znaczących upośledzeń, poza testami wykonywania złożonych zadań i zapamiętywania na haju, zaskoczeni?). Co cenne – autor krytycznie podchodzi do podejrzanie optymistycznych wyników, prezentując trzeźwy krytycyzm (w skrócie – testy były zbyt proste), którego czasami zdaje się brakować najbardziej oddanym z konsumentów, nieprawdaż?

Kolejne rozdziały poświęcone są drobiazgowemu badaniu subiektywnych odczuć, aktywności farmakologicznej kannabinoidów (coś dla fanów biochemii i rysunków), wpływowi na zdrowie – psychiczne i fizyczne... W wielu przypadkach wnioski autora są (może i rozczarowująco...) niekonkretne – ale wynika to po prostu z naukowej uczciwości – równocześnie zaś tam, gdzie a metodologia badań nie budzi zarzutów,a wnioski są jednoznaczne, autor przedstawia je dobitnie, raz na zawsze rozprawiając się na przykład z bzdurnymi teoriami o gandzi wywołującej agresję, czy schizofrenię.
Książkę zamyka bardzo drobiazgowy (chyba nawet za bardzo, nawet biorąc pod uwagę charakter publikacji...) rozdział dotyczący możliwości leczenia problemów z nadużywaniem konopi, oraz prawdziwy skarb: pięćdziesiąt stron bibliografii. Kopalnia!

Biorąc pod uwagę wyjątkowo praktyczny charakter publikacji, warto zwrócić uwagę na układ informacji. Niewątpliwie przydatny jest czytelny podział na kilkanaście szczegółowych rozdziałów, a w ich ramach – na logicznie wyodrębnione sekcje tematyczne. Brakuje może nieco uwzględnienia tych podrozdziałów w bardziej szczegółowym spisie treści, na pewno też przydałby się indeks haseł przedmiotowych. Warto za to zwrócić uwagę na niezwykle praktyczny pomysł podsumowań zamykających każdy z rozdziałów – dzięki temu czytelnik chcący uzyskać jedynie ogólny obraz danego zagadnienia nie musi przebijać się przez gąszcz danych i przypisów.

Dzięki drobiazgowej bibliografii i harwardzkiemu systemowi przypisów wszelkie informacje możemy (przy pewnej dozie determinacji) łatwo zweryfikować – w końcu – przypomnę ponownie – to pozycja naukowa. Osobną kwestię jednak stanowi aktualność odniesień.
W jednym z ważniejszych rozdziałów dużo uwagi poświęcono na przykład potencjałowi medycznemu konopi. I tu dochodzimy do zasadniczego problemu ze Zrozumieć Marihuanę...
Książka Earleywine’a po raz pierwszy została wydana w 2002 roku. Polski przekład oparty jest na zaktualizowanej edycji z roku 2005 – czyli sprzed dekady! W konsekwencji – część informacji może być po prostu nieaktualnych. Mniejsza o przeterminowany niemal w całości rozdział poświęcony statusowi prawnemu marihuany w Stanach – prawde mówiąc, teraz, gdy w ojczyźnie prohibicji w trzech (a niedługo – w szcześcku) stanach jest ona w pełni legalna, prognozy na temat „nierychłej poprawy sytuacji” są tyleż rozczulające, co pokrzepiające. Prawdziwy problem polega jednak  na nieuwzględnieniu ogromnego rozwoju który dokonał się na polu medycznych zastosowań marihuany. Oczywiście – „klasyczne”, dobrze przebadane zastosowania, takie jak leczenie jaskry, czy mdłości są tu drobiazgowo omówione, brakuje jednak aktualnych informacji na temat chociażby leczenia drgawek, przewlekłego bólu, czy niektórych nowotwórów. Ciężko mieć żal do autora, że dziesięć lat temu nie dysponował szklaną kulą, jednak od polskiego wydawcy możnaby oczekiwać, że choć w przypisach wspomni o najważniejszych polach na których dokonał się postęp. Jednak to niejedyne przykłady niestarannej edycji...

Tłumaczenie autorstwa Dariusza Zielonki jest poprawne, choć momentami sztywne, w kilku miejscach zaś mało komunikatywne. Po macoszemu potraktowano też kwestię przypisów – niestety nikt nie zadał sobie trudu odnalezienia ewentualnych polskich tłumaczeń przywoływanych prac – i to nawet w przypadku dostępnych w naszym języku prac klasyków jak Foucault, Baudelaire, czy Herodot! Można by uznać to po prostu za niestaranność polskiego wydawcy, ale nie w przypadku monografii, których jedną z głównych zalet i ambicji jest stworzenie wyczerpującej – i użytecznej bibliografii przedmiotu!

Pomimo tych drobnych wpadek, Zrozumieć Marihuanę jest pozycją którą można polecić każdemu zwolennikowi rzetelnego, racjonalnego podejścia do substancji psychoaktywnych. Earleywine co prawda dochodzi do dość jasnych wniosków na temat zasadności dalszego kryminalizowania konopi, jednak wyraźnie widać, że jego celem nie było opowiadanie się z góry za żadną ze stron. Jego książka może także stanowić wyśmienity oręż w ręku zapalonych dyskutantów celebrujących zapomniany zwyczaj podpierania swoich argumentów konkretnymi dowodami naukowymi (no dobra – więc nie przyda się miłośnikom debat sejmowych i telewizyjnej publicystyki...).
Trzeba też jednak od razu uczciwie zaznaczyć dla kogo ta książka z pewnością nie jest przeznaczona. Otóż raczej nie zainteresuje ona „wyznawców” – jeżeli uważasz, że w krzaki cannabis sativa zostały nam zesłane przez siły nadprzyrodzone, jeżeli traktujesz spliffy jak sakrament niejasno związany z byłym dyktatorem Etiopii, jeżeli każdą nieprzyjemną sugestię, że palenie dyszki tygodniowo może mieć wpływ na twoją motywację i pamięć traktujesz jako babilońską propagandę, jeżeli wybór używki jest dla ciebie tylko manifestem niechęci wobec mundurowych...no cóż, to pewnie poczujesz się rozczarowany jeżeli już ukończysz lekturę. Bo to solidna, surowa, a miejscami wręcz nudnawa naukowa kniga. I bardzo dobrze – bowiem debata publiczna na temat narkotyków (i nie tylko...) nie potrzebuje więcej jałowych emocji: ślepego entuzjazmu, czy moralnej paniki, potrzebuje więcej rzetelnej, racjonalnej nudy. Której wam i sobie serdecznie życzę w przyszłości.

Artykuł z 53 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


Robert Kania

Mitch Earleywine: Zrozumieć Marihuanę. Nowe spojrzenie na badania naukowe.
Tłumaczenie: Dariusz Zielonka
Wyd.: Cień Kształtu, Warszawa 2014
Miękka oprawa, 382 strony.

Oceń ten artykuł
(1 głos)