A+ A A-

Wywiad z Dilerem cz. II

Witajcie, drodzy czytelnicy Spliffa. Z okazji pobytu w Amsterdamie postanowiłem odwiedzić mojego starego znajomego Kelvina, z którym przeprowadzałem wywiad do drugiego numeru Spliffa. Umówiliśmy się w tym samym miejscu co poprzednio, w Bush Doctorze. Zauważyłem, że Kelvin wciąż wierny jest Amnesii Haze! :)

Cześć Ziom. Od naszego ostatniego spotkania minęły już prawie dwa lata. Powiedz, czy coś zmieniło się w Twoim życiu od tego czasu?

Hmmm, palę mniej, ale to uwarunkowane jest tym, iż nie mam czasu i na pewno po części tym, że w Holandii ograniczono możliwości spożywania zarówno tytoniu, jak i konopi. Życie toczy się w Amsterdamie leniwie, dlatego też robię to, co robiłem, mieszkam tam, gdzie mieszkałem, zajmuje się tym, czym wcześniej, uprawa marihuany jest wciąż moim hobby. Ostatnio jednak zafascynowałem się Ajaxem Amsterdam i przyjeżdżam na każdy ich mecz! Marzę o tym, aby jakaś polska drużyna przyjechała do Amsterdamu. Choć ostatnio w Rotterdamie miałem okazję być na meczu Lecha Poznań.

Mówisz, że Holendrzy ograniczyli możliwości konsumpcji marihuany. W jaki sposób?


Rząd centroprawicowy wprowadził obostrzenia. Palić można tylko w wyznaczonych miejscach, nie można nawet popalać w pokoju hotelowym, nie można na stadionach, nie można dodawać tytoniu do marihuany. Do 2011 mają zlikwidować 48 coffeeshopów  w Amsterdamie, ponieważ są za blisko szkół.  Ciekawi mnie to, że Holendrzy tych przepisów przestrzegają i to niesamowicie skrupulatnie. Ciekawe jak długo?

Czyżby nadchodziła do Holandii prohibicja?

Nic bardziej mylnego. Cała Europa idzie w kierunku odwilży.
Holendrzy nie zlikwidują tego rynku, po pierwsze jest za dochodowy, a po drugie oni po prostu sądzą, że konopia powinna być legalna i tyle. Oni go po prostu przekształcają i odświeżają. Niektóre sprawy poszły za daleko. Niektóre nie.
Burmistrz Amsterdamu nie widzi przeszkód do powstawania nowych coffeeshopów w odpowiednich miejscach, natomiast burmistrzowie kilku innych miast chcą całkowicie  zalegalizować uprawę marihuany w swoich rejonach, nie patrząc na to, czy rząd się zgodzi, czy nie.
Jednak pod naciskiem sąsiednich państw, głównie Francji i Niemiec, Holandia musi uregulować rynek marihuany u siebie i objąć go większą kontrolą. Dodatkowo starsi Holendrzy z przygranicznych miast wkurzają się, że ich spokojny ład życiowy został naruszony. Po pierwsze otworzono granice dla pracowników ze wschodu, a po drugie wciąż rośnie siła ekspansji turystycznej po marihuanę. Ludzie zza granicy nie potrafią parkować, o zachowaniu już nie wspomnę. Nadgraniczne miasteczka na weekendy zwiększają swoją populację o 100%. Dla przykładu podam miasteczko, nie pamiętam już jak się nazywa, mające około 14000 mieszkańców, w weekendy odwiedzane jest przez 24-tysięczną armię palaczy z Belgii, Niemiec czy Francji. I jak tu się nie wkurzyć? Starsi ludzie piszą listy do burmistrzów i podnoszą raban, a ja wcale im się nie dziwię. Rząd musi znaleźć teraz odpowiednie rozwiązanie, aby pogodzić obie strony konfliktu.



Jak zapewne wiesz, HempLobby jest organizacją, która próbuje zrzeszać firmy tego przemysłu w Polsce. Co myślisz o tym rynku?

Gdy byłem w Polsce, nie słyszałem o czymś takim jak HempLobby, wtedy byłem dilerem i w ogóle nie wiedziałem, że takowy legalny rynek może istnieć, dopiero jak tutaj przyjechałem zobaczyłem jak wielki jest to przemysł, że ludzie tu żyją z tym normalnie i przychodzą do pracy sprzedawać nasiona lub inne sprzęty do uprawy, popijając przy tym kawę i paląc jointy. Mi się to nie mieściło w głowie, że tak można, że to normalka, że to nic strasznego.
Kiedyś z ciekawości zajrzałem do polskiego Internetu i tam natrafiłem na strony HL, zobaczyłem, że jest zaczątek rynku w Polsce, a HempLobby próbuje go skonsolidować. Moim zdaniem prędzej czy później taki rynek w Polsce powstanie na poważnie i nieważne jest to, czy marihuana będzie legalna, czy nie. Myślę, że tutaj bijemy się z czasem, czy państwo polskie pozwoli Polakom zarabiać na rynku konopnym, czy w imię nielegalności tej używki zlikwiduje zaczątki polskich firm i w ten sposób otworzy drogę biznesowi zagranicznemu, którego przedstawiciele tylko zacierają ręce, aby móc wejść na ten potencjalnie duży rynek zbytu. A Polacy, jak nie będą mogli kupić nasion i sprzętu do uprawy w Polsce, kupią ją w Czechach, gdzie jest jeszcze taniej. Zatem tutaj myślę, że trzeba pomyśleć racjonalnie i jednak bronić swego, kumulować pieniądze w Polsce, a nie wyprowadzać je do cudzej kieszeni... Ale wiadomo, jak to jest w Polsce. Racjonalnie się nie myśli, raczej ideowo.

Tak, widać to szczególnie po akcji z dopalaczami w Polsce. Jedna wielka histeria ze strony władzy i mediów.

Z tego śmieję się mocno. Śledzę tą sytuację w Internecie i polskiej TV. Dopalacze to przecież nie takie straszne używki. Bodajże 2 lub 3 substancje przypominają działanie amfetaminy czy ekstazy i to na dodatek są zdecydowanie słabsze w porównaniu z ich nielegalnymi odpowiednikami. Legalne dopalacze są przecież wszędzie, spójrzmy na substancje energetyczne na stacjach benzynowych, np. DriveMax 24h, pełen legal. W aptece co drugi suplement diety to taki „dopalacz”, tylko że wprowadzony za zgodą państwa, wiec nikt nie histeryzuje. W Polsce zrobił się raban wynikający z niewiedzy. Przyszło kilku biznesmenów z zagranicy zrobić czysty interes, nabijają klientów w butelkę, a wszelkie próby delegalizacji ze strony rządu kończą się niepowodzeniem.

Moim zdaniem właśnie w takich sklepach powinno się oferować wszystkie używki, włącznie z alkoholem. Powinien stać tam strażnik/policjant, a odpowiednie urzędy powinny takie sklepy kontrolować. Jestem przeciwny istnieniu takich sklepów w obecnej formie. Oszukują własnych klientów mówiąc, że to nie do spożycia. Moim zdaniem przy każdej takiej używce powinna być instrukcja ze sposobem użycia tego, z możliwymi pozytywnymi jak i negatywnymi efektami. Wtedy taki użytkownik dopalaczy będzie to brał bogatszy w wiedzę o tym, z czym ma do czynienia. Obecna sytuacja jest groteskowa. Media i rząd robią reklamę, a dopalacze dziennie mielą grube miliony, z których część powinna iść na leczenie narkomanii.

(dzwoni telefon)

Ale to też rozmowa na dłuższą chwile. Teraz muszę iść, żona wzywa. Mam nadzieję, że pogadamy dłużej następnym razem! Trzymaj się!

Pozdro!
(Wywiad z Kelvinem przeprowadził Siu w Amsterdamie, grudzień 2008)
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Więcej w tej kategorii: « (ha)Shisha Świąteczne Pierniczki »