A+ A A-

Euforia z Dutch Passion

Euforia zmiecie was z foteli swoją mocą. W swoim życiu uprawiałem wiele wspaniałych odmian, ale ta zasługuje na szczególną uwagę. Posłuchajcie...
 
Cały projekt rozpoczął się od skrupulatnego przejrzenia banków nasion, przynajmniej tych najbardziej rzetelnych internetowych sklepów. Najlepszym pomysłem okazało się wybranie ziarna znanego Wam wszystkim breedera Dutch Passion. Jako, że poprzednie odmiany od nich sprawdzały się świetnie i tym razem zdecydowaliśmy o wysianiu genów DP. Powody były proste. Rośliny rosną takie, jak je opisali. Czas kwitnienia pod lampą również mniej więcej dorównuje obietnicom. Mówią, że można osiągnąć te efekty tylko przy odpowiednim oświetleniu (minimum 100 Euforia - zdjęcie 1W na roślinę lub 400W/m2). Kolejną bardzo istotną sprawą była lampa 400W HPS Son-T Agro do upraw szklarniowych. Spełniała ona wszystkie wymagania. Duża ilość lumenów z wata oraz zwiększona ilość światła niebieskiego. Poza świetną żarówką, posiadaliśmy całą masę innych profesjonalnych gadżetów. Zdobycie wszystkiego nie było trudne, ale cena, jaką trzeba  w kraju zapłacić za te udogodnienia, to już zupełnie inna para kaloszy. Chodzi mianowicie o grzejnik elektryczny, matę grzewczą, nawilżacz powietrza, elektroniczny higrometr i termometr, białą folię PE do oklejenia ścian pomieszczenia, ziemię Canna Terra Professional, nawozy Alga Bloom, PK 13/14 oraz donice o pojemności 7,5 l. Później poszło gładko, a złożenie wszystko w jedną całość zajęło kilka godzin.

Pomieszczenie uprawne to szafa o wymiarach 1 x 1 x 2 m. W grudniu nasiona wykiełkowały i zostały umieszczone w doniczkach z ziemią. Po kilku dniach widać już było pierwsze oznaki życia. Z początku wzrost był powolny, jednak po paru kolejnych dobach nastąpiła zmiana. Sadzonki wypuściły pierwsze liście i od tej pory trwał szybki i pełny wigoru rozwój. Na cykl wzrostu przeznaczyliśmy dwa tygodnie, ponieważ stosowaliśmy reżim oświetleniowy 24/0. Rośliny bez nocy rosną znacznie prędzej. Zaowocowało to naprawdę bardzo dorodnym wyglądem. Małe potrzebują ciepła i większej wilgotności. Do tego celu posłużył nawilżacz powietrza, który pomógł utrzymać jej poziom między 70% a 80%. Euforie bardzo polubiły ten tropikalny klimat i rosły jak szalone. Wszystkie liście były ładnie skierowane ku lampie. Podlewaliśmy je tylko wodą z CO2 oraz dodatkiem stymulatora Rhizotonic. Wspomaga on budowanie zdrowej i obszernej bryły korzeniowej. Poprzez wprowadzanie do gleby odpowiednich związków chroni roślinę przed pleśniami i innymi grzybami. Zwiększa jej całkowitą odporność. Nawozów nie używaliśmy, ponieważ ziemia okazała się być bardzo bogata. Po liściach widać było, że są soczyście zielone. Stożki wzrostu również nie wykazywały żadnych niedoborów. Po niecałym miesiącu uprawy Euforie prezentowały się wspaniale (foto 1). Światło było wyłączane na 12 godzin już od ponad tygodnia. Mimo tego rośliny nadal były w fazie veg i zaczęły się bardzo rozrastać na boki. Zwłaszcza dwa fenotypy, które widać na zdjęciu drugim. Jak przystało na rasowe Indiki, do tego czasu nie urosły zbyt wiele w pionie, za to w poziomie znacznie więcej. To bardzo nas cieszyło; nikt nie lubi widoku długich, wyciągniętych jak tyczka krzaków. Od razu było wiadomo, które z nich będą najpiękniejsze podczas zaawansowanego kwitnienia (foto 3).
Euforia - zdjęcie nr  3
Kwitnienie. Euforie weszły w ten okres w bardzo dobrej kondycji. Zapewniliśmy im wszystkie substancje potrzebne do zdrowego i obfitego rozkwitu.
Na tym etapie należało zadbać o zmniejszenie względnej wilgotności w szafce. Dlatego też nawilżacz był włączony tylko trzy godziny na dobę. Temperatura w pomieszczeniu wahała się pomiędzy 27-28°C podczas dnia i 16-17°C, gdy lampy były zgaszone. Były to warunki zbliżone jak najbardziej do naturalnych, co zaowocowało bardzo krzepkim wyglądem krzaczków. Teraz przestały się już rozciągać, a odległości między węzłami były skromne. Udało się nam osiągnąć, co planowaliśmy na początku, mianowicie niewysoką uprawę. Jak widać na zdjęciach, krzaczki ledwie przerastają standardowy elektryczny grzejnik. Przed wejściem w fazę zaawansowanego kwitnienia można było wyróżnić dwa fenotypy tej odmiany. Fotografie wyraźnie prezentują różnice: Euforia pokazała dwa swoje oblicza. Jedno nieco bardziej Indica, drugie wyraźnie bardziej Sativa. Dwie najniższe rosły bardzo zbite i krępe, zaś pozostałe sprawiały wrażenie roztrzepanych i rozlazłych. Pierwsze feno, o którym wspominam nadaje się doskonale na rośliny-matki/klony. Podobne krzewy są też idealne na partyzanckie uprawy outdoor, guerillę. Ze względu na rozmiar i dużą produktywność jest to na pewno dobry pomysł. Powróćmy jednak do sytuacji w szafie. Nadciągał IV tydzień kwitnienia i widać było powolne przybieranie na masie. Sytuacja poprawiła się po dodaniu nawozów z alg morskich (foto 4). Wprawdzie kilku z nich delikatnie przenawoziliśmy podłoże, lecz z obserwacji wynika, że odmiana jest dość odporna na błędy początkujących (foto 5). Powiem otwarcie, Euforia to bardzo silna roślina i jest idealna dla tych, którzy po raz pierwszy chcą przeżyć swoją przygodę z sadzeniem. W naszym przypadku chwilowe przenawożenie zostało szybko złagodzone przerwą w dostawie alg morskich oraz CO2. Pięciodniowa terapia przyniosła dobry rezultat i dalej obyło się już bez żadnych problemów. Pozostał może jeden. Należało co kilka dni trymować większe liście i usuwać stare, zeschnięte, u dołu krzaków. Ta metoda pozwala na większy przepływ powietrza pod roślinami i jednocześnie nie pozwala rozwijać się ewentualnym pleśniom na starych i zepsutych liściach (foto 6). Od tego momentu dodatkowo zmniejszyliśmy wilgotność i obniżyliśmy lampę do 35 cm ponad szczytami roślin. Powoli zbliżaliśmy się do końca kwitnienia. Pozostałe tygodnie roślinom umilił PK 13/14. Dobrze wam znany specyfik, zawierający tylko i wyłącznie dwa pierwiastki: fosfor i potas, które są niezbędne, aby osiągnąć taki rezultat (foto 7). Najważniejsze już za nami. Teraz, po ostatnim podlaniu nawozem obcięliśmy ostatnie zbędne liście, zbliżał się czas żniwa (foto 8/9).Euforia - 4
Kiedy nadszedł finał, wyłączyliśmy lampy; w szafie powstała ciemnia, w której Euforie stały przez dwa dni. Brak światła wywołuje u roślin szok, prowadzący do wydzielania większej ilości żywicy, a za tym idzie więcej THC dla naszych płuc. Po zakończeniu owego krótkiego, ale ważnego procesu zaczęliśmy szykować szczyty do leżakowania w słoikach. Jeśli chodzi o suszenie, przy Euforii dzieje się to dość szybko. Topy zawiesiliśmy w  ciemnym pomieszczeniu, gdzie panowała temperatura ok. 18°C. Wyschły w przeciągu 5 dni i można było wkładać je do szklanych słojów. Pierwsze sample wypróbowaliśmy po półtora tygodnia od początku curingu (dosuszania). Muszę przyznać, że działanie tej rośliny jest wspaniałe. Delikatnie rozleniwia i relaksuje. Jeżeli chodzi o wygląd, wszystko zależy od fena, który traficie. U mnie wyglądało to tak, że te bardziej „sativowe” miały marny wygląd, a „indikowe” prezentowały się wspaniale. Podczas palenia nie wyczuwaliśmy między nimi zbytniej różnicy. Na koniec, po skręconym blancie, mogliśmy docenić jakość tej odmiany i jej odporność. Są to zdecydowanie jedne z łatwiejszych do wytworzenia roślin, które kiedykolwiek uprawialiśmy pod lampą.

Podsumowując, Euforia jest uniwersalnym żołnierzem, zarówno na indoor jak i outdoor, także jeśli szukacie czegoś mocnego, co jest odporne na błędy i pułapki losu, to definitywnie dobry wybór.

Powodzenia w uprawie (oczywiście tam gdzie jest to legalne).
 
 
Euforia - zdjęcie 5Euforia - zdjęcie 6Euforia - zdjęcie 7Euforia - zdjęcie 8Euforia - zdjęcie 9
Oceń ten artykuł
(1 głos)