A+ A A-

Mieszanki ziołowe - ziołowa alternatywa czy pułapka?

Odniosły wielki sukces komercyjny w całej Europie, wzbudzając powszechne zainteresowanie. Czym są,  jak działają i co o nich (nie)wiadomo? Zapraszamy do lektury.
 
Od kilku lat mieszanki ziołowe dostępne są w head- i smartshopach w Anglii i Irlandii, od ok. półtora roku w Polsce. Przez ten czas zdołały zyskać ogromną popularność wśród klientów, mediów, a także rządów państw europejskich. Najbardziej znana mieszanka ziołowa, SPICE była opisywana przez producenta jako naturalna mieszanka egzotycznych ziół i ich ekstraktów. Co ciekawe, kilka z nich było całkowicie niedostępnych, znanych tylko z opowieści starych Indian. Inne zaś dobrze znane, ale raczej z umiarkowanego działania. Konkurencja trochę start przespała, ale szybko zaczęła nadrabiać dystans – różnych mieszanek zaczęło przybywać na rynku, lepszych lub gorszych. Wszystkie na opakowaniach zawierały listę egzotycznych ziół lub ich ekstraktów. To właśnie na nich (oraz pigułkach z zakazanym już BZP) oparła się popularność Dopalaczy.com .Powstawały kolejne sklepy. Interes kwitł w najlepsze. W internecie dyskutowano na temat wiarygodności składu podanego na opakowaniu. Większość autorów postów stała na przekonaniu, że jest on autentyczny.

Bomba wybuchła dopiero w grudniu 2008 roku, gdy frankfurcki instytut o dźwięcznej nazwie THC Pharm wykrył, że mieszankach ziołowych tak naprawdę znajdują się syntetyczne kannabinole (związki, o budowie zbliżonej do THC), takie jak JWH-018, JWH-073, JWH-250, CP-47, a także oleamid i inne. Natychmiast ruszyła akcja legislacyjna w większości krajów europejskich, zaczynając od Austrii, Szwajcarii, Niemiec, Szwecji. Nowelizacji ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii w Polsce także zdelegalizowano JWH-073 oraz większość składników, które występowały na etykiecie SPICE. Oprócz koniczyny i takich, do których nasi naukowcy nie potrafili ustalić poprawnej nazwy botanicznej. [Więcej na ten temat – Spliff#18.]

Jednak nowa ustawa niewiele zmieniła. W Polsce i krajach ościennych skończyły się jedynie „firmowe mieszanki” rodem z brytyjskich wytwórni, zaczęła wolna amerykanka z mnożeniem się kolejnych mieszanek, do tego stopnia, że trudno już nawet ogarnąć wszystkie dostępne na rynku produkty. Niewątpliwie naszym dzielnym posłom mocno to utrudnia monitorowanie rynku.

Oczywiście wielka popularność tych blendów (z ang. blend = mieszanka) wynika z niedostępności jej pierwowzoru – konopi. Im większa susza na rynku, tym większa popularność. W Holandii mieszanki kariery nie zrobiły, pomimo, że wciąż są legalne. Jednak w pięknym kraju nad Wisłą dzielni policjanci skutecznie wyłapują palaczy i ich źródła zaopatrzenia, co sprawiło, że legalna ziołowa alternatywa została ciepło przyjęta.

Czy faktycznie alternatywa?

Można się spierać, czy mieszanki mogą stanowić substytut, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę ich ogromną różnorodność, a do tego także i różnorodność samych konopi, jak i indywidualne preferencje i odczucia palaczy. I choć „oryginał jest tylko jeden”, to możemy przyjąć, że doznania psychiczne są zbliżone (nie identyczne).
Sprawą znacznie bardziej dyskusyjną jest bezpieczeństwo i zdrowie miłośników odpalania „kadzidełek”. Oczywiście „wzorcem” do porównania będzie Cannabis. Konopie ludzkość zna i stosuje już kilka tysięcy lat. Doskonale poznane są wszelkie aspekty działania umiarkowanych, jak i ekstremalnie dużych ilości. Badania naukowe na dużych grupach ludzi wykazały, że palenie konopi nie podnosi ryzyka raka płuc, uszkodzenia mózgu czy problemów z sercem. (Redakcja: doskonale poznane są wszelkie niemal aspekty, ale niemal – czasem dowiadujemy się czegoś nowego, np. o wpływie na płodność u kobiet albo różne komórki rakowe... poza tym wydaje się, że klasyczne palenie, przy dużych ilościach może zwiększać ryzyko nowotworów układu oddechowego...) Chyba najpoważniejszym problemem zdrowotnym powiązanym z Cannabis jest możliwość występowania stanów lękowych i paranoidalnych, szczególnie przy jednorazowym spożyciu znacznych ilości THC.

O badaniach naukowych na temat efektów ubocznych syntetycznych kannabinoli nie słychać za wiele. Bo one dopiero trwają. Tak naprawdę to królikami doświadczalnymi dla następnych pokoleń są obecni użytkownicy. Pół biedy, jeśli są świadomi ryzyka zażywania kompletnie nieznanych substancji chemicznych, jednak znacznie częściej spotyka się pogląd legalne = bezpieczne. No bo przecież gdyby było niebezpieczne, zakazaliby tego. (Red.: jeszcze częściej spotyka się nadal brak wiedzy o obecności syntetyków.) Jednak aktualne dane, pochodzące z internetowych forów, jak i hospitalizacji w szpitalach psychiatrycznych pokazują, iż mieszanki ziołowe nie są bezpieczniejsze od konopi w tym względzie, a w zależności od dokładnego składu mogą się także znacząco różnić. To, że jedna mieszanka wydaje się być względnie bezpieczna, nie musi odnosić się w żaden sposób do innej. W związku z ubogą literaturą na ten temat, przyjrzałem się tematowi z punktu widzenia syntezy nowych związków chemicznych i leków. Otrzymane związki są badane na sposób działania, skuteczność, skutki uboczne. I statystyka jest nieubłagana, w zasadzie na dziesiątki tysięcy wyprodukowanych związków chemicznych, pożądane działanie ma kilkaset, jednak bezpiecznych zazwyczaj jest tylko kilka, czasem żadna. Najbardziej dramatyczne są przykłady jak ze słynnym talidomidem, lekiem uspokajającym i nasennym, który okazał się być zabójczo niebezpieczny dla kobiet w ciąży. Powodował niedorozwój kończyn u płodów, przez co na całym świecie urodziło się kilkadziesiąt tysięcy dzieci z poważną niepełnosprawnością na całe życie.

Jakie są możliwe konsekwencje?


Co może grozić przeciętnemu konsumentowi mieszanek ziołowych, palącemu je powiedzmy 2 razy w tygodniu? Więc po pierwsze, jak już wcześniej wspomniano, są to możliwe ataki lękowe, szczególnie u osób słabszych psychicznie, ze skłonnościami do depresji itp. Więc osoby, dla których wizyty u psychiatry czy psychologa to nie pierwszyzna albo biorące jakieś środki przeciwdepresyjne, powinny zachować szczególną ostrożność. Druga kategoria, to wystąpienie uczulenia na związki chemiczne lub roślinne. Jest to niebezpieczna sprawa, bo może prowadzić do szybkiego uduszenia się, na szczęście raczej rzadka. Jeszcze inna kategoria to problemy związane z interakcjami mieszanek z branymi jednocześnie lekami. To jedna wielka niewiadoma, jednak zakładając, że palą głównie ludzie młodzi, jeszcze bez codziennej porcji leków na nadciśnienie, serce, cukrzycę i kilka dalszych chorób, to też możemy temat pominąć i przejść do ostatniej kategorii możliwych konsekwencji, czyli worka „różne”. A tutaj spektrum jest bardzo szerokie, bo to mogą być zarówno nowotwory (znane są nauce związki, które przy jednorazowym kontakcie, po kilkunastu latach wywołują raka), jak i mało znaczące częstsze bóle głowy.

A jakie są plusy?

Niewątpliwym atutem mieszanek jest ich legalność. Stres zabija, to wiadomo nie od dziś. Dowodzi się nawet, że regularny, znaczący stres jest co najmniej tak samo śmiertelny, jak intensywne palenie papierosów. Widmo kary więzienia za jointa, to niewątpliwie poważny stres, a z każdym jointem wypalonym w życiu ryzyko rośnie. A jeśli ma się do tego rodzinę, dzieci, to... po prostu z czasem trzeba wybrać, albo konopie albo ciągły stres.

Wróżenie z fusów

Przyszłość najbliższych lat niewątpliwie należeć będzie do mieszanek ziołowych. Póki co, państwa zostały zaskoczone przez producentów, rozwinęły się znakomicie sieci dystrybucji w całej Europie. I choć delegalizacja kolejnych związków w miarę ich popularności to kwestia czasu, to tak naprawdę nic się nie zmieni. Istnieje prężny dział legalnych laboratoriów wymyślających dziesiątki nowych związków na każdy zdelegalizowany, a prawo zawsze będzie o krok lub dwa do tyłu, bo zidentyfikowanie nowej substancji nie jest takie proste i szybkie, a do tego proces legislacyjny także trochę trwa. Jednak myślę, że wskutek tej całej zabawy w kotka i myszkę w perspektywie może 10 lat dojdzie do zabawnego zakrętu historii i... depenalizacji konopi. Bo tak zdrowiej, bezpieczniej, naturalniej. Czego sobie i wam życzę.                  

Ps. Kolejna Opinia na temat mieszanek  w nast. numerze.
Oceń ten artykuł
(2 głosów)