Rośliny powojowate - naturalne LSD
LSD jest powszechnie znane jako środek odurzający, który powstał przypadkiem podczas serii eksperymentów laboratoryjnych. Przez wiele lat sądzono, że w przyrodzie nie istnieje żadna podobna mu substancja. Natura jednak po raz kolejny zaskoczyła człowieka, gdy odkryto tajemniczy związek chemiczny, nazwany LSA. Okazało się, że w porównaniu do popularnego narkotyku ma nie tylko łudząco podobną strukturę, ale także zbliżony wpływ na ludzką psychikę. Jego źródłem są rośliny z rodziny powojowatych, które można spotkać nawet w naszych ogrodach.
Convolvulaceć, czyli powojowate to rodzina roślin składająca się z ok. 1700 gatunków. Zaliczają się do niej rośliny zielne, krzewy, a nawet małe drzewa. Najliczniej występuje w lasach tropikalnych, jednak jej przedstawicieli można znaleźć niemal na całym globie, w tym także w Polsce. Atrakcyjny wygląd sprawia, że powojowate wykorzystuje się jako rośliny ozdobne. Ich znaczenie zmieniło się w momencie, gdy opublikowano wyniki badań, ujawniające zawartość LSA w ich składzie.
Powoje zawierają alkaloidy podobne do tych znajdujących się w LSD. Głównym środkiem psychoaktywnym jest ergina, czyli amid kwasu D-lizergowego znany również jako LSA. W składzie są też inne substancje, takie jak: izoergina czyli amid kwasu L-lizergowego, lizergol, izolizergol, chanoklawina, elymoklawina, peniklawina czy ergonowina. Ich występowanie ma istotny wpływ na psychikę, bo w zależności od proporcji alkaloidów w składzie, LSA inaczej stymuluje receptory ludzkiego mózgu.
Zażycie erginy wywołuje efekty niezmiernie podobne do LSD. Mała dawka powoduje, że ciało staje się ciężkie i powolne. Każdy, nawet najmniejszy ruch jest wielkim wysiłkiem. Umysł pozostaje względnie czysty, jednak jest znacznie bardziej wrażliwy na bodźce. Zarówno światło, jak i dźwięk stają się niesamowicie intensywne.
Nieco inaczej wygląda to w przypadku przyjęcia większej dawki. Pojawiają się halucynacje oraz wizje, które przez kilka godzin uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Człowiek znajduje się wtedy w stanie podobnym do snu. Doświadczenie trwa z reguły od 6 do 8 godzin, a skutki zażycia sięgają nawet 12 godzin.

Magiczny ololiuqui
Jedną z najstarszych odmian powoju używanego jako środek psychoaktywny jest Rivea corymbosa, znana również pod nazwą coatl xoxouhqui (zielony wąż). Otrzymuje się z niej nasiona zwane ololiuqui. Jeszcze zanim Europejczycy odkryli Amerykę, Aztekowie stosowali ololiuqui podczas magicznych rytuałów. Wykorzystywano je także w celach leczniczych. Tradycja kultywowana jest do dziś przez plemiona Zapoteków, Chinanteków Mazteków oraz Mixteków.
Wczesne informacje dotyczące tej rośliny pojawiały się w zapiskach siedemnastowiecznych kronikarzy hiszpańskich, natomiast pierwszy obszerny opis przedstawił lekarz Francisco Hernandez, wysłany przez Filipa II do Meksyku, by ten zbadał medykamenty używane przez tamtejsze ludy. Swoje spostrzeżenia opisał w następujący sposób: „Ololiuqui, zwane także coaxihuitl lub rośliną węża jest pnączem o cienkich, zielonych liściach w kształcie serca. Kwiaty są białe, dosyć duże... Nasiona okrągłe... Gdy kapłani indiańscy chcą połączyć się z bogami i uzyskać od nich jakieś informacje, zjadają tę roślinę, aby znaleźć się w stanie odurzenia. Ukazują się wtedy niezliczone, fantastyczne obrazy oraz demony.”1
Nasiona były obiektem kultu i tylko upoważnione osoby mogły składać ofiary z ich użyciem. Ololiuqui zbierane były zazwyczaj przez dzieci. Dodając wody, tworzyło się z nich wywar, który umożliwiał komunikację z istotami wyższymi i przewidywanie przyszłości. Dopiero w XX wieku ich zastosowaniem zainteresowali się Europejczycy. Wśród badaczy znalazł się m.in. Albert Hofmann, który podjął się próby wyizolowania czystego LSA z tajemniczego powoju.
Pionierskie eksperymenty
Pierwsze badanie chemicznej struktury psychoaktywnego powoju przeprowadził w 1937 r. farmakolog C.G. Santesson. Była to próba wyizolowania czystego LSA z gatunku Turbina corymbosa, która zakończyła się niepowodzeniem. W latach 50-tych psychiatrzy H. Osmond i J. Kinross-Wright badali wpływ ololiuqui na psychikę. Wyniki ich badań potwierdziły, że działanie nasion zbliżone jest do LSD. Tematem zainteresował się Hofmann; postanowił on raz jeszcze przeprowadzić eksperyment, który nie udał się Santessonowi.
6 sierpnia 1959 r. Hofmann otrzymał w liście z Meksyku trzy paczki nasion. Pierwsze dwie zawierały jasnobrązowe nasiona Rivea corymbosa. Trzecia pochodziła z innego gatunku zwanego Ipomoea violacea. Mając obiekt badawczy, twórca LSD oraz jego asystent Hans Tscherter przystąpili do pracy. Wyniki ich eksperymentu wstrząsnęły światem nauki. Hofmann opisał je w sposób następujący:
„Aktywne składniki zawarte w pradawnym, meksykańskim, magicznym narkotyku ololiuqui okazały się być identyczne z substancjami, z którymi miałem już do czynienia w swoim laboratorium. Były takie same jak alkaloidy, jakie otrzymałem w wyniku trwających dziesięć lat badań nad sporyszem. Amid kwasu lizerginowego, hydroksylamid kwasu lizerginowego, a także alkaloidy blisko z nimi chemicznie spokrewnione, okazały się głównymi substancjami aktywnymi, zawartymi w ololiuqui Stwierdziliśmy także obecność alkaloidu ergobazyny, której synteza była punktem wyjściowym w moich badaniach alkaloidów sporyszu.”2
Badanie jednoznacznie potwierdziło podobieństwo naturalnego LSA do syntetycznie stworzonego LSD. Hoffman pokusił się także o przetestowanie działania nasion powoju na sobie. W efekcie stwierdził, że działanie różni się intensywnością przeżycia (LSA jest słabsze). Dodatkowo w jego przypadku nad euforią przeważało niespotykane uczucie pustki psychicznej.
Badoh Negro
Drugim używanym w magicznych rytuałach gatunkiem jest wcześniej wspomniany Ipomoea violacea. Wykorzystywało go plemię Zapoteków. Ze względu na czarną barwę członkowie plemienia nazywali nasiona Badoh Negro. Ich sakralne zastosowanie odkrył w 1960 r. Don Thomes MacDougall. Potwierdzeniem jego teorii było odkrycie szesnastowiecznego posągu Xochipilli – boga mitologii indiańskiej przedstawionego z sześcioma psychoaktywnymi roślinami: grzybami, tytoniem, powojem, sinicuichi, cacahuaxochitl i jednym niezidentyfikowanym gatunkiem.
Ipomoea violacea jest rosnącą w klimacie umiarkowanym rośliną ozdobną, która dzięki atrakcyjnym niebiesko-czerwonym kwiatom znana jest na całym świecie. Znaleźć ją można także w Polsce, gdzie nosi nazwę Wilec Błękitny. Stężenie alkaloidów w jej składzie może być pięciokrotnie wyższe niż w Rivea corymbosa, co dzięki badaniom Hofmanna wykorzystywali amatorzy silnych wrażeń. Skutkiem publikacji efektów jego badań był niespotykany wzrost sprzedaży wilca w sklepach ogrodniczych. Kupującymi byli głównie hippies, którzy szukali w roślinie tańszej, a zarazem ogólnodostępnej wersji LSD.

Powój Hawajski
Argyreia nervosa, zwany w języku angielskim Hawaiian Baby Woodrose, choć nie jest tak zakorzeniony kulturowo, zasługuje na wyróżnienie ze względu na swoją popularność. Jest to roślina pochodząca z Indii, która dzięki marynarzom trafiła na Hawaje i tam też się zadomowiła. To dochodzące nawet do 10 metrów pnącze ma charakterystyczne liście w kształcie serc i piękne czerwone kwiaty.
Z założenia, tak jak wilec, jest to roślina ozdobna. Jej psychoaktywne działanie odkryto przypadkiem, podczas rutynowych badań roślinności. Skład chemiczny podano do wiadomości publicznej dopiero w 1965 roku, a skutkiem rozpowszechnienia tej informacji była intensywna konsumpcja tego powoju w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat sześćdziesiątych. Wcześniej używany był jako narkotyk tylko przez hawajski plebs. Roślina często jest mylona z Argyreia tuberosa (Hawaiian Woodrose), którą od starożytności stosuje się w medycynie arjuwedyjskiej jako lek na wiele schorzeń lub też jako afrodyzjak.
Aby spożyć nasiona powoju hawajskiego, wyjmuje się je z torebek nasiennych i usuwa białą powłokę, którą są pokryte. Pozostałość mieli się. Można je skonsumować od razu lub jako wywar, który uzyskuje się mocząc nasiona w wodzie. Dawka minimalna zaczyna się od 3 sztuk, a maksymalna sięga nawet 10.
Jak wszystkie powoje, Argyreia nervosa jest ciężki do strawienia i nierzadko wywołuje nudności. Chcąc zniwelować ten efekt, fanatycy wykorzystują metodę ekstrakcji LSA, która stosowana jest także do izolowania meskaliny z peyotlu. Do przeprowadzenia tego procesu potrzebna jest wiedza teoretyczna z zakresu chemii, a także doza praktyki, dlatego tylko nieliczni decydują się na to rozwiązanie. W wielkim skrócie polega to na wielokrotnej filtracji z użyciem dwóch grup rozpuszczalników – apolarnych i polarnych. Te pierwsze służą do usunięcia wszelkich zbędnych substancji ze składu nasion, natomiast druga grupa służy do oddzielenia czystego LSA od pozostałych składowych. Dzięki tej metodzie otrzymuje się, nad czym Hofmann i jego asystent spędzili niezliczone godziny w laboratorium.
Przykład roślin powojowatych dobitnie pokazuje, jak niewiele, pomimo obszernej wiedzy i zaawansowanej technologii, człowiek wie na temat otaczającego go świata. Przyroda wciąż skrywa swoje tajemnice, które nie zostaną ujawnione jeszcze przez długi czas.