A+ A A-

Raj na ziemi

Marijuana Enforcement Division, powołany przez władze stanu Kolorado urząd regulacji rynku marihuanowego, zaakceptował dokładnie 136 podań o zezwolenie na handel produktami z konopi do końca października 2013. Handlowcy, którzy zmieścili się w tym terminie, otrzymali potrzebną licencję do 1 stycznia tego roku, kiedy w życie weszła ustawa legalizująca posiadanie, obrót i hodowlę marihuaną. To jednak dopiero początek trudnego procesu, który ma tyle samo entuzjastów, co krytyków.

Nowe prawo w Kolorado pozwala na złożenie podania o uruchomienie punktu sprzedaży rekreacyjnej marihuany każdemu biznesowi, który wcześniej uzyskał licencję na sprzedaż marihuany medycznej i nie złamał przy tym prawa, a będzie tak aż do 2016. Liczba punktów pierwszej pomocy (marihuanowych aptek) sięga już w Kolorado 550, ale ledwo zaspokajają one rosnący popyt na medyczną marihuanę i wiele pacjentów obawia się, że legalizacja rekreacyjnej marihuany może mieć negatywny efekt na jakość i dostępność ich lekarstwa.

A ogień na rynku marihuany w Kolorado jest tak wielki, że zdążył już przyciągnąć pierwszych dużych inwestorów tj. grupa ArcView, która wpompowała na dzień dobry $1 mln w kilka małych startupów. CEO ArcView, Troy Dalton, nazwał przy tym konopie “następnym wielkim przemysłem amerykańskim”. Jak podkreślił również Steve DeAngelo, prezydent grupy i właściciel znanego z Weed Wars Harborside Medical Center: To okazja do zbudowania pierwszych wielkich firm i pierwszych wielkich brandów.

Politycy liczą, iż legalizacja rekreacyjnej marihuany stworzy dużo nowych miejsc pracy i da budżetowi stanowemu prawdziwy zastrzyk pieniędzy w postaci podatków nałożonych na nowy biznes. Na mocy uchwały pierwsze $40 mln ma zasilić fundusz budowy szkół, ale wzrost przychodów do budżetu w pierwszym roku funkcjonowania nowego prawa ocenia się lokalnie na $67 mln. Eksperci z Waszyngtonu prognozują jednak wzrost aż o $300 mln, co jest dobrym znakiem dla innych stanów walczących o pełną legalizację, które mogą teraz wykorzystać argument finansowy.

Konsumenci i eksperci już dostrzegają jednak pierwsze negatywne skutki pełnej legalizacji, jako że 15% podatek nałożony przez stan na transakcje pomiędzy hodowcami/hurtownikami i sprzedawcami może podnieść ceny produktu nawet o 40%, a więc wywindować je ponad czarnorynkową cenę marihuany, stawiając sens całego procesu pod znakiem zapytania. Podatek ten pozostanie jednak w pierwszym roku jedynie na papierze, gdyż punkty sprzedaży zostały zmuszone do hodowania 90% oferowanego produktu na swoim terenie.

W przypadku sprzedawcy, który jest zasadniczo tożsamy z hodowcą, nie zachodzi żadna transakcja pieniężna, a więc nie da się jej opodatkować w wyżej wymieniony sposób. Pozostałe 10% marihuany może być kupione od zewnętrznego dostawcy, ale jest to zbyt mały ułamek biznesu, żeby miał znaczący wpływ na deklaracje podatkowe. Fiskus stanowy nie chce jednak zupełnie odpuścić i planuje wprowadzenie ryczałtu na wszystkie transakcje wewnętrzne, który obliczany będzie na podstawie „średniej stopy rynkowej”.

Jak mówi Meg Collins, dyrektor Cannabis Business Alliance, stowarzyszenia zrzeszającego marihuanowych biznesmenów: Bardzo trudno przewidzieć, jak to wszystko będzie wyglądało. I tu właśnie pojawiają się badania rynku zamówione przez stan Kolorado. Właściciele punktów pierwszej pomocy zostali zobligowani do ujawnienia, ile marihuany hodowali w zeszłym roku, ile odsprzedali innym biznesom i po jakiej cenie. Zeznania te będą miały bezpośredni wpływ na dalsze decyzje podatkowe.

Mike Elliott, dyrektor Medical Marijuana Industry Group, stwierdził że martwi go tego typu podejście, gdyż prowadzić ono będzie do zawyżania średniej wartości rynkowej produktu. Transakcje pomiędzy pośrednikami staną się najdroższymi elementami całej operacji, a jeśli dorzucimy do nich jeszcze ryczałt na sprzedaż produkcji wewnętrznej, biznes będzie musiał płacić znacznie więcej podatków niż powinien. Do tego zaś, hodowana w Kolorado marihuana na dziś dzień ledwo zaspokaja potrzeby medyczne wszystkich chorych.

To jednak tylko jeden z wielu problemów stojących przed ustawodawcami, jak i biznesmenami, którzy zdecydowali się na skorzystanie z rynkowej eksplozji. Ci ostatni musieli po dostarczeniu podania przejść także oficjalne przesłuchanie przed radami miejskimi, które na celu miały oficjalną ocenę wpływu ich działalności handlowej na życie lokalnej społeczności. Jak podsumował cały proces Justin Jones, właściciel punktu Dank Kolorado: Jest tak jak jest.

Jones osobiście planuje podzielić swoją aptekę na dwa działy. Pierwszy z nich będzie się zajmował jedynie sprzedażą medycznej marihuany chorym, którzy ukończyli 18 lat i posiadają kartę medyczną, a drugi klientami chcącymi nabyć marihuanę na potrzeby rekreacyjne, którzy według prawa stanowego muszą mieć ukończone 21 lat. Naprawdę próbujemy być otwarci ze wszystkim – powiedział on przed swoim przesłuchaniem w urzędzie miejskim w Denver.


Konrad Szlendak (MAGIVANGA)

 Artykuł z 49 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

Oceń ten artykuł
(3 głosów)