Gazeta konopna - SPLIFF - Marihuana Cannabis Konopie

Switch to desktop Register Login

Medyczna marihuana w Polsce – „to słodkie rodzynki, to gorzkie migdały”

W czerwcu 2015 w czasie warszawskiej konferencji „Cannabis leczy”, grupka osób otaczała wiceministra zdrowia.

Ktoś zapytał: jak to jest, że medyczną marihuanę wprowadziło u siebie już tyle krajów świata, a w Polsce nic się nie dzieje? Odpowiedź wiceministra: nie jest moją rolą komentowanie decyzji podjętych w innych krajach. No tak, w sumie nieźle wybrnął, bo co miał powiedzieć: że Polacy mają inne organizmy niż Kanadyjczycy czy Czesi? Albo że jesteśmy narodem głupszym niż tamte i im można pozwolić, a nam nie? Albo że polski rząd o wiele bardziej dba o zdrowie obywateli?

W tym specjalnym numerze „Spliffa” poświęconym MM (medycznej marihuanie) chciałbym dokonać krótkiego przeglądu sytuacji. Czy możemy liczyć, że coś się wkrótce u nas zmieni? Czy jesteśmy już bliżej niż dalej, czy też przez następne lata z bezsilną złością będziemy czytać o uregulowaniu tej kwestii w kolejnych krajach?

Najpierw „gorzkie migdały”. Zacznę od polskiego prawa, które nie różnicuje posiadania marihuany do użytku medycznego i posiadania w innych celach. Sąd oczywiście może wziąć pod uwagę cel działania oskarżonego, ale… tylko może. Podobnie jak prokurator, który na mocy Art. 62a Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii może w pewnych warunkach odstąpić od ścigania. Jak dotąd prokuratorzy raczej rzadko z tej możliwości korzystają. Mnie ma na to szans oskarżony, który uprawiał kilka krzaków na potrzeby samoleczenia, bo kilka krzaków to już „znaczna ilość”. Zwłaszcza że na mocy najnowszej nowelizacji Ustawy zakazem posiadania objęto całą naziemną część roślin, a więc także łodygi i liście, co oznacza, że już jedna licha roślinka to jest dużo porcji dilerskich…

Od czasu do czasu media informują o procesach wytaczanych osobom posiadającym lub uprawiającym marihuanę w celach leczniczych. Nawet jeśli sędziego przekona przedstawiona mu historia choroby i bezskuteczność dotychczasowego leczenia, ma ręce związane Ustawą. W przypadku „znacznych ilości” przewiduje ona karę nie niższą niż 3 lata więzienia, a może to być nawet 15, czyli więcej niż za gwałt. Taką właśnie karą są zagrożeni Kuba Gajewski i rodzice Andrzeja Dołeckiego (czytelnicy „Spliffa” wiedzą, kim oni są, prawda?). Sprowadzili z zagranicy skoncentrowany wyciąg z marihuany, używany na całym świecie w (nielegalnych) terapiach przeciwnowotworowych. To produkt mało chodliwy na czarnym rynku, ale wyliczona przez prokuratorów liczba „działek” robi wrażenie. Procesy jeszcze się nie rozpoczęły.

Dużą przeszkodą dla polskiej MM są działania lekarzy zatrudnionych na stanowiskach urzędniczych. Myślę np. o wysokich rangą urzędnikach Ministerstwa Zdrowia, zwykle lekarzy z zawodu. Wielokrotnie powtarzana mantra „nie ma badań” w ich opinii zamyka temat. Tym bardziej, że istnieje możliwość sprowadzania leczniczej marihuany z zagranicy w ramach tzw. importu docelowego. A to, że procedura jest tak skomplikowana, że dla większości chorych pozostaje możliwością czysto teoretyczną, nie ma już znaczenia. Inni lekarze-urzędnicy, o których wspomnę, to dyrekcja Instytutu „Pomnika – Centrum Zdrowia Dziecka”. Z powodów i w okolicznościach, na omówienie których nie mam tutaj miejsca, zwolniła z pracy dyscyplinarnie dr. Marka Bachańskiego, który z dużymi sukcesami leczył kilkoro dzieci z lekooporną padaczką. (Kilkoro – w prawie 40-milionowym kraju!) Już nie leczy, jego następca zresztą też nie. No i jeszcze jeden urzędnik w białym kitlu, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej: „nie ma badań”. Ale tu przynajmniej nie ma zaskoczenia – Rada, organ samorządu lekarskiego, ma dbać o lekarzy, nie o chorych.

A jeśli nie lekarze-urzędnicy, to może politycy? Wybierani przez nas, opłacani z naszych podatków: może oni zainteresują się losem setek tysięcy osób, którym marihuana mogłaby pomóc w ich – często lekoopornych, często nieuleczalnych – chorobach? Cóż, jak do tej pory nie bardzo się interesują. Poseł Patryk Jaki zamierza złożyć projekt ustawy dotyczącej MM, ale ma wątpliwości, czy uda mu się przekonać jeszcze 14 posłów, bo to wymagane prawem minimum. Wśród 460 potrzeba tylko piętnastu – i nie ma pewności, czy się tylu znajdzie…

Teraz rodzynki. Zacznę od czwartej władzy. W ostatnim czasie temat MM wreszcie zaistniał w polskich mediach. W dużej części są to teksty i reportaże rozsądne, ich celem nie jest wywołanie taniej sensacji, lecz rzeczowe przedstawienie tematu. Dużą rolę w takim właśnie nastawieniu mediów odegrało pojawienie się na scenie matki polskiej marihuany – Doroty Gudaniec z jej chorym na lekooporną padaczkę synkiem Maxem, jednym z niewielu legalnych pacjentów MM. W innych krajach było dokładnie tak samo: dyskusja o MM toczyła się leniwie aż do pojawienia się postaci, która przemówiła nie do rozumu, lecz do uczuć. Oprócz Doroty ujawniło kilka innych osób, które legalnie bądź nie leczą marihuaną siebie lub swoje dzieci. Na pewno będzie ich coraz więcej.

Do zwiększania wiedzy społeczeństwa o leczniczych właściwościach konopi przyczyniło się parę konferencji (Oława, Warszawa, Kurozwęki). Ciekawe, że za wyjątkiem konferencji zorganizowanej niedawno przez PAN, pozostałe to były inicjatywy oddolne, wychodzące ze środowisk pacjentów. Wiem, że w takich imprezach uczestniczą nie tylko chorzy, lecz także lekarze. To dobra wiadomość, bo bez lekarzy przyzwoity system MM nie ma szans powodzenia: marihuana powinna być traktowana tak, jak każdy inny lek i chory powinien móc liczyć na wsparcie lekarza. Już teraz niektórzy z nich nie oponują, gdy chory pyta o sens użycia MM, są nawet tacy, którzy sami to sugerują, ale – ze względu na ograniczenia prawne – nieoficjalnie i po cichu. Dr Jerzy Jarosz poszedł o krok dalej i otworzył punkt konsultacyjny, ale wszystko, co może, to rozmawiać i dzielić się wiedzą. To mało, ale przecież każda podróż zaczyna się od pierwszych kroków…

W mijającym roku polscy zwolennicy MM 2 razy otrzymali wsparcie z dość niespodziewanej strony. Po pierwsze, z tzw. postanowieniem sygnalizacyjnym zwrócił się do Sejmu Trybunał Konstytucyjny. Co prawda Sejm może to postanowienie zignorować, ale sam fakt należy odnotować, bo to chyba pierwsza rysa na szczelnym dotąd oficjalnym antymarihuanowym murze. I nieoczekiwane wsparcie nr 2: ostrożnie „za” wypowiedziało się kilkoro posłów z tej strony naszej sceny politycznej, która zwykle jest kojarzona z konserwatyzmem i niechęcią wobec narkotyków. Te osoby znalazły się również w nowym Sejmie, a oprócz posłowania pełnią też ważne funkcje w rządzie: p. Kempa jest szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, p. Ziobro ministrem sprawiedliwości, a wspomniany wcześniej p. Jaki – wiceministrem w tym resorcie. Trudno mi powiedzieć, czy deklarowane wcześniej poparcie dla idei MM miało związek z kampanią wyborczą. Deklaracje p. Jakiego składane już po wyborach zdają się pokazywać, że przynajmniej on sprawę traktuje poważnie. Czy coś z tego wyjdzie? – czas pokaże.

Najważniejszą i najbardziej optymistyczną zmianą, jaka zaszła w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, jest wyraźny wzrost świadomości społeczeństwa. Jeszcze parę lat temu nasz stosunek do marihuany był zdecydowanie narkofobiczny, a o jej właściwościach leczniczych wiedziało niewielu Polaków. Dziś sytuacja jest już bardzo odmienna. W internecie funkcjonuje sporo stron poświęconych MM (w tym ta związana z Wolnymi Konopiami: http://konopielecza.pl) i wciąż powstają nowe. Niedawno zawiązała się ciekawa inicjatywa obywatelska Koalicja Medycznej Marihuany (http://medycznamarihuana.org.pl). Polacy coraz więcej wiedzą o MM i są coraz lepiej przygotowani na jej przyjęcie. W połowie 2015 roku przeprowadzono dwa niezależne sondaże: jeden z nich pokazał, że za MM jest 68% Polaków, drugi – że aż 78%! Oba wyniki bardzo mnie zaskoczyły, bo choć było oczywiste, że nasze społeczeństwo do MM w końcu się przekona, to nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko. To bardzo optymistyczna wiadomość, bo dla naszych polityków badania opinii publicznej są o wiele ważniejsze niż badania naukowe. A teraz mamy za sobą i jedne, i drugie.

Artykuł z #56 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


Bogdan Jot
Autor Książek „Marihuana Leczy” i „Odkłamywanie marihuany”

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Copyright 2013 Spliff | Strony internetowe Trojka Design

Top Desktop version