A+ A A-

Jak zapylać kwiaty bez większego wpływu na zbiory

Niektórym jeszcze wpadają w ręce nasiona, w których potencjalnie ukrywają się męskie kiełki. Większość jednak pozbywa się takich roślin najszybciej jak to możliwe ze swojego ogrodu, gdy tylko dostrzeże ich „dzwoneczki”. Szkoda zmarnowanego czasu i szczególnych okazów. Rodzi się obawa o zaprzepaszczone zbiory oraz niepokój, że nie do końca mamy do czynienia z uprawą Sensimilli.

Jednak w myśl mojego doświadczenia niechęć wobec męskich roślin przy 250-watowej lampie jest bezzasadna. Również z nasionami własnej produkcji przy trzeciej generacji nie zauważam znaczącego spadku formy moich produktów. Wręcz przeciwnie: radość z efektów własnej pracy stale rośnie.

Poniżej zaprezentuję krótką instrukcję dotyczącą zapylania roślin, która ma mieć na celu zebranie 10-20 nasion z jednej rośliny-matki, nie odbierając jej przy tym własnego życia. Celem przygotowania potrzebujemy na jedną roślinę męską średniej wielkości włosiany pędzel i ciemną, solidną, przenośną podstawkę – na przykład kawałek tektury.
Na początku potrzebujemy męskie rośliny, które dobrze rokują, jeśli chodzi o dostarczenie nam pyłków. Jeśli już takie znaleźliśmy, czekamy maksymalnie tak długo, aż ich woreczki pyłkowe zaczną zwisać tak, jak widać na pierwszym zdjęciu. Kolejnej nocy będą otwarte – jak widać na drugim zdjęciu. W takim stadium rośliny nie da się poruszyć nie doprowadzając do wysypania się pyłku. Odstawiamy wtedy roślinę lub odcinamy końcówkę i wstawiamy ją do szklanki z wodą – to wszystko daleko od naszej uprawy, a najlepiej w innym bezwietrznym pokoju.

Teraz czekamy – kładąc przenośną podkładkę poziomo pod wiechę – na spadające pyłki. W tym celu trzymamy podkładkę pod każdym świeżo otwartym woreczkiem i podnosimy przygotowanym pędzlem jego rozchylone płatki – o już widać, jak spada żółty pyłek i zbiera się na podkładce.
Co najmniej na 30 dni przed planowanymi zbiorami (gdzie czas zależy od oświetlenia) udajemy się ostrożnie do bezwietrznego (!) ogrodu i zapylamy ostrożnie (!) i spokojnie oddychając (!) wybrane rośliny-matki. Nie mogę polecić metody polegającej na zwykłym strzepaniu pyłków z przechylonej podkładki, nawet jeśli umożliwia ona produkcję nasion w trzech miejscach na jednej gałęzi. Za dużo zapyla się przez przypadek. Najlepiej jest zanurzyć pędzel z różnych stron w zgromadzonym pyłku, delikatnie otrzepać go o podkładkę, tak żeby przy przenoszeniu go w stronę kwiatów nic z niego nie spadało, i pokręcić nim w tę i z powrotem przykładając go do lepkich, spowitych żywicą trychomów.
Jasne jest, że nie uda nam się w pełni oczyścić pędzla ze wszystkich pyłków. Moje doświadczenie mówi, że dla wspomnianej wcześniej ilości nasion wystarczy dwa razy powtórzyć tę procedurę.
nasionko
Aby na dłuższą metę nie stracić rozeznania, zaleca się oznaczyć zapylone gałęzie. Osobiście nakładam im obrączki z białej taśmy, na której zapisuję imię dawcy. Aby zbyt się nie rozwodzić, postanowiłem posługiwać się następującym schematem: imię zaczyna się (opcjonalnie) od liczby dotychczasowych zbiorów, następnie wpisuję literę oznaczającą gatunek oraz kończę cyfrą oznaczającą ilość rodzeństwa. Wyjaśnienie, jakie krzyżówki w pokoleniu rodziców ukrywają się za literami, umieszczam w centralnym miejscu.

Nasiono możemy uznać za dojrzałe, gdy np. da się je wyjąć pęsetą z otoczki. Nie trzeba długo czekać, aż będzie wyglądać jak na pierwszym zdjęciu po lewej (przy okazji: zapylono metodą „opadową”). Od czasu do czasu zdarza się, że nasiona nie mają zwykłego kształtu albo wydają się być puste – wtedy konieczne jest ich wyselekcjonowanie. W przeciwnym razie tacy intruzi mogą powodować powstawanie pleśni, która z kolei może zaatakować sąsiednie nasiona. Po dostatecznym wysuszeniu składowanie ma miejsce oczywiście w suchym, ciemnym i nie za ciepłym miejscu.
Na marginesie: szczególnie dziarskie nasiona mogą odczytać zbyt długie trzymanie w dłoni jako sygnał do rozpoczęcia kiełkowania.

Wielu sukcesów i radości z własnymi mieszankami.

Artykuł z 48 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

Oceń ten artykuł
(1 głos)