A+ A A-

Trawka KONTRA wirus HIV

To już mój czwarty artykuł opowiadający o prywatnej aptece Andreasa, którego odwiedzałem już wcześniej w 2006, 2009 i 2011. Wygląda więc na to, że od niemalże 20 lat sam leczy się marihuaną. Mieszka gdzieś w Niemczech, od 1991 jest chory na AIDS, w 1994 wirus się uaktywnił.

Na początku Andreas traktował tę diagnozę jak wyrok śmierci, jednakże dzięki lekom przeciwwirusowym, dobrym lekarzom i marihuanie jego stan jest od szesnastu lat stabilny. Mimo jednoznacznej diagnozy Andreas nie złożył jeszcze w Federalnym Instytucie Leków wniosku o wyjątkowe pozwolenie na import kwiatów konopi, ponieważ odstrasza go całe mnóstwo papierków do wypełnienia. „Po co mam składać wniosek, skoro i tak nie dostanę pozwolenia na uprawianie konopi? A Dronabinol, który już parę lat temu dostawałem od mojego lekarza, toleruję o wiele gorzej niż moją własną trawkę. Jestem na bieżąco i wiem, że obecnie chorzy nie mogą nawet kupić trawki w aptece, ponieważ firma Fagron ma problemy z dostawą. Na nic mi zaświadczenie od Federalnego Instytutu Leków i Produktów Medycznych (BfArM), mógłbym go jedynie oprawić w ramki i powiesić w moim boxie. Dla mnie kłopoty z dostawą oznaczają, że mam wymiotować moimi kolorowymi pigułkami i narażać się na działanie wirusów. A te mam aktualnie tak dobrze pod kontrolą, że nawet mój wieloletni lekarz nie może wyjść ze zdziwienia. Energię, którą kosztowałoby mnie przedłożenie takiego wniosku, wolę wykorzystać dla moich dziewczynek. W końcu dlatego tu jesteś.”

Zgadza się. Ale zanim udamy się do jego schowka na szczotki, Andreas wypali jeszcze małego skręta ze swoich ostatnich zbiorów. „Unknown#1”. Andreas jest po pięćdziesiątce, jednak trzyma się tak samo dobrze, jak podczas naszego pierwszego spotkania przed dziewięcioma laty. W jego schowku na szczotki jeszcze ciągle stoi homebox (100x100cm) i mała komora wegetatywna własnej produkcji. Już na pierwszy rzut oka zauważam, że ma teraz dwie różne rośliny matki. Miejsce na szczepki znajduje się na oddzielnym poziomie, pod obydwoma matkami. Powierzchnia obydwu poziomów tego miniboxu wynosi około 40x70 cm.

Nowe Pokolenie
Starsza z dwóch roślin matek jest już dobrze rozgałęziona, młodsza ma jak na razie jedynie cztery łodygi. Obydwie mają około 60 cm wysokości, pięterko dla nowego pokolenia stoi aktualnie puste. „Nie mam ostatnio czasu, żeby podciąć rośliny, dlatego sięgają już niemalże do lampy, a potrzebuję szczepki do następnej uprawy, bo za kilka dni chcę rozpocząć zbiory. Mam teraz dwie odmiany, ponieważ miałem dość palenia ciągle tego samego. Wiesz przecież, że palę trawkę z trzech powodów: po pierwsze gdybym nie palił, zwymiotowałbym tę garść kolorowych tabletek, które łykam co rano. Po drugie lubię sobie dobrze i regularnie zjeść i jedynie dzięki marihuanie jestem w stanie utrzymać dobrą wagę. Przed pierwszym posiłkiem o 11, lubię sobie zapalić i w ten sposób pobudzić apetyt. Po trzecie działanie odprężające i relaksujące pomaga mi pogodzić się z chorobą i zaakceptować wszystkie fizyczne i psychiczne niedogodności. Szczególnie dużą rolę odgrywało to w fazie początkowej, kiedy myślałem, że umrę. Ten aspekt jest niedoceniany, gdy mowa o nowej medycynie z użyciem konopi z laboratorium, bez działania psychoaktywnego. Coś takiego zupełnie mnie nie interesuje. Dlatego potrzebuję konopię o różnym działaniu, w zależności od tego, co akurat mi doskwiera. Rano, gdy zażywam moje  tabletki, mam ochotę na coś lekkiego o dużej zawartości CBD. To rozluźnia i zmniejsza mdłości.

Dlatego wybrałem sobie względnie ubogi w kryształki fenotyp mojej mieszanki „Sensi Indoor”, która moim zdaniem ma stosunkowo dużo CBD. Specjalnie wybrałem mieszankę Indoor jako bazę mojej uprawy. Dzięki temu jestem pewien, że przy wyborze nie kieruję się nazwami, a tylko i wyłącznie właściwościami. Zauważyłem, że nadają się do tego najlepiej odmiany Sativa, które nie są zbyt obfite. Zatem na pobudzenie apetytu wyhodowałem sobie moją Sensi#1. Ma podobne właściwości jak stara dobra White Widdow, od której zacząłem wiele lat temu. Na dni, w których czuję się naprawdę źle, potrzebuje porządnego usypiacza, który pozwoli mi przeleżeć cały dzień na sofie. „Uknown#2” na bazie Indica nadaje się wspaniale na takie dni. Wprawdzie jeszcze tego dokładnie nie zmierzyłem, ale oceniam, że „Unknown#2” ma spokojnie powyżej 20% THC i bardzo mało CBD. Palę ją też wtedy, gdy porządnie zwymiotuję, lub w jakikolwiek inny nieprzyjemny sposób odczuwam obecność wirusa HIV w moim organizmie. Podczas przerabiania resztek w haszysz mieszam obydwie odmiany. Dzielę rośliny według jakości, jednak dzielenie na odmiany wymagałoby zbyt wiele pracy i było nieopłacalne przy dziewięciu roślinach. Nawet jeśli wcześniej z jednej porcji nasion wybierałem dziesięć sztuk, i tak nigdy wszystkie fenotypy nie były takie same, zawsze mam wybór między dwoma, czasem trzema lub czterema przedstawicielami jednej odmiany. W porównaniu do tego mieszanka nie różniła się zbyt wiele, miałem pięć fenotypów, które zupełnie różniły się od siebie pod względem wzrostu i wyglądu. Pozostała względnie mała „Unknown#1” z wydłużonymi liśćmi oraz twardymi, zbitymi kwiatami, które są gotowe do zbioru po 60-65 dniach. „Unknown#2”, moja druga mieszanka, jest dobre 30% wyższa, ma raczej szerokie liście i większe odstępy między kwiatami. Kwitnie mniej więcej tak samo długo, w stosunku do długości ma mniej kwiatów, ale w sumie obydwie mieszanki dostarczają tyle samo zbiorów.

Hardware
Andreas chciał już otworzyć komorę kwitnienia, lecz poprosiłem go, abyśmy pozostali jeszcze na chwilę przy części wegetatywnej jego arcydzieła. Za oświetlenie służy świetlówka T5 o mocy 150 W, barwa 6400k, umieszczona możliwie blisko czubków rośliny, ponieważ lampy CFL świecą bardzo płytko. Sadzonki oświetlane są  dwoma 18-watowymi świetlówkami Philips Master Reflex, które od wewnątrz zaopatrzone są w odbłyśnik, tak że światło nie ucieka do góry. Świetna sprawa, mimo że niewiele Growshopów ma je w ofercie.

Nad drzwiami schowka na miotły wisi wytłumiony wentylator (500m3/godzinę), który zapewnia dobrą atmosferę w obydwu pomieszczeniach. Oczywiście z obydwu boxach zainstalowany jest filtr z węglem aktywnym, ponieważ także świeżo podcięte rośliny matki i sadzonki mogą wydzielać bardzo silny aromat. Zrezygnować z filtra w komorze wegetatywnej świadczy o braku wyobraźni. Aby uniknąć niepotrzebnego hałasu i zapachów Andreas zamontował w wentylatorze tłumik oraz neutralizator zapachów Ona-Duct. Poziom dla sadzonek nie jest wyższy niż 50cm , zatem jest w nim dość miejsca zarówno dla normalnej szklarni jak i szklarni mini.
„Sadzonkom w zupełności to wystarczy, a dodatkowy box byłby zbyt duży jak na moje warunki”, opowiada gospodarz. „Koniecznie muszę podciąć matkę #1, wtedy na pewno na dole wyląduje z 50 sadzonek. #2 jest trochę młodsza, więc będzie z niej jakieś 20 sadzonek.

Większość z nich podaruję kolegom z grupy wsparcia HIV, mnie zawsze wystarcza dziewięć. Sporo moich towarzyszy niedoli korzysta z dobroczynnego wpływu konopi na ich chorobę oraz z mojej wiedzy o uprawie. Jeden z nich ma nawet pozwolenie, ale nigdy nie ma pieniędzy na trawę z apteki. Bardzo rzadko daję moją trawę ludziom z grupy, jeśli coś mi zostaje. Ale to działa w dwie strony, bo staram się nie uprawiać więcej, niż potrzebuję. Jednak sumienie nie pozwoliłoby mi odmówić pomocy komuś, kto jej potrzebuje, a tym samym po chwili zacząłbym zaopatrywać wszystkich. Z powodów bezpieczeństwa nie powinno dojść do takiej sytuacji. Uprawę i pomoc samemu sobie, gdy jest się w potrzebie, mogę jeszcze zaakceptować, ale sprzedaż i udostępnianie innym to już za wiele.
ciąg dalszy na następnej stronie

Dziewiątka
W chwili, gdy gospodarz otwiera zamki błyskawiczne swojego homeboxu, w środku świeci słońce. Stoję w obliczu dziewięciu wspaniale wykształconych dziewczynek, po których widać, że moment zbiorów jest już bliski. Zanim Andreas opowie mi więcej szczegółów obydwu odmian, pytam go o parę szczegółów dotyczących wyposażenia, dzięki któremu udaje mu się osiągnąć tak wspaniałe efekty. Homebox o powierzchni 1m2 oświetlany jest równomiernie przy użyciu statecznika elektrycznego o mocy 400W, lampy sodowej Osram i starego sprawdzonego odbłyśnika Adjust-a-Wings.  Za wietrzenie odpowiedzialny jest umocowany na zewnątrz wentylator, który wietrzy również komorę wegetatywną. Dzięki temu w boxie jest więcej miejsca. Dodatkowo nasz botanik z podziemia posiada w pomieszczeniu z roślinami kilka wentylatorów z klipsem aby zapewnić dobre przemieszczanie się powietrza, żółte lepy, aby zawczasu wykryć pojawienie się robactwa oraz termo-hygrometr.  Jako medium Andreas używa ziemi bio z domieszką dziesięciu procent Perlitu. Każda roślina stoi w ośmiolitrowej doniczce, dzięki czemu ma dostateczną ilość miejsca. „W przeciągu wstępnej fazy wzrostu liczącej między 10 a 14 dni #2 pnie się w górę o wiele bardziej niż #1, co można łatwo rozpoznać po trzech roślinach stojących z przodu. Następnym razem, gdy będę pracował z tymi odmianami, utnę w fazie wegetatywnej czubek #2. Jeśli już jako sadzonka zostanie podcięta w ten sposób, że na końcu wykształci dwa czubki, potem nie będzie rosnąć aż tak wysoko i różnica z innymi odmianami, które nie rosną aż tak bardzo, nie będzie duża. Gdybym zrobił tak wcześniej, teraz roślina na pewno byłaby niższa o jakieś dziesięć centymetrów i nie musiałbym wieszać lampy aż tak wysoko. Dlatego obydwie najmniejsze #1 postawiłem na odwróconym wiaderku, aby różnica w wysokości nie była zbyt duża. Naprawdę trudno jest znaleźć kompromis między optymalnym oświetleniem i różnorodnością odmian. Czasem uprawiałem na raz trzy albo cztery odmiany używając do sadzonek nasion feminizowanych. Najczęściej wzrost był jednak tak niejednorodny, że lampa wisiała za wysoko dla najmniejszych dziewczynek.

Za trzema dużymi stoi sześć już prawie dojrzałych wzorcowych roślin mierzących dobre 80cm. Łodygi mogą unieść obfite kwiaty jedynie dzięki zastosowaniu rolek jojo. Widać i czuć, że produkcja żywicy idzie pełną parą. Andreas da im jeszcze niecały tydzień. Od ostatniego podlewania przed trzema dniami cała dziewiątka dostaje jedynie czystą wodę, aby trawa przed zbiorem i suszeniem zużyła naprawdę wszystkie substancje odżywcze. Tym razem Andreas zdecydował się na nawożenie czysto naturalne, podczas moich ostatnich wizyt sięgał jeszcze po nawóz trójskładnikowy oraz różne dodatki.

„Chciałem wreszcie mieć wszystko w 100% organiczne i zapoznałem się z całym programem Green Buzz.  Próbowałem już innyego bio-nawozu, ale pachniał jak dla mnie zbyt intensywnie. Zbiory są właściwie takie, jak zwykle. Oceniam, że będzie około 350g, tyle udaje mi się zebrać przeciętnie. Mimo że w moim Growshopie powiedziano mi, że należy nawozić zgodnie z planem, ponieważ przy nawożeniu nawozami bio mierzenie wartości Ec nie jest zbyt miarodajne. Jednak miłemu sprzedawcy nie bardzo udało się mnie przekonać i pomyślałem, że spróbuję, ponieważ ilość podana w mililitrach jest właściwie jeszcze mniej dokładna niż mój wypasiony Ec metr. Zatem tak samo, jak w przypadku nawozów mineralnych, w pierwszym tygodniu zacząłem od 1,2mS, w czwartym czy piątym tygodniu osiągnąłem 2,1mS a potem znów zacząłem nawozić mniej. Aby nie przenawozić ziemi, podawałem substancje odżywcze wraz z co drugim podlewaniem, a w piątym tygodniu kwitnienia przepłukałem porządnie czystą wodą. Podlewałem co dwa dni, na początku około 700, potem 1000ml na roślinę. Dokładni growerzy na pewno potraktowaliby obydwie rośliny różnie, myślę, że #2 może przyjąć więcej nawozu niż #1, ale nie jestem aż tak nawiedzony. Mierzyłem również stale wartość pH (mimo że pan Mądrala ze sklepu uważał, że nie jest to konieczne w przypadku uprawy na ziemi) i utrzymywałem ją na poziomie 6,0 – 6,2. Kranówka jest u mnie trochę zbyt zasadowa, tak że zawsze muszę dodać parę kropli kwasu fosforowego. Poza tym używam też kwasu fosforowego do przygotowania roztworu odżywczego dla rosnących roślin, ponieważ fosfor stymuluje powstawanie korzeni. Stosowanie saletry aby obniżyć pH uważam za zbędne, preparat pH-minus Bloom można stosować na wszystkich etapach rozwoju rośliny.
Właściwa pora na zbiory

Dziwne rozgałęzienia
Szczególnie w przypadku #1 widać, że stan włosków nie zawsze informuje nas o stopniu dojrzałości, kropelki THC na końcach trychomów wyglądają pod mikroskopem Andreasa na dojrzałe, ponieważ mają kolor mleczny, podczas gdy włoski na pęku na czubku rośliny dopiero zaczęły brązowieć. Pod koniec cyklu Andreas zawsze sięga po mikroskop aby określić właściwą porę zbiorów. Gdy kryształki na trychomach zaczynają nabierać mlecznego koloru, wtedy jest dobra pora, by rozpocząć przygotowania. Nawet w przypadku odmian, które uprawia już od dawna, pojawiają się różnice w porze zbiorów. „Niektóre po 60 dniach wyglądają jak inne po 65 dniach. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Aromat pochodzącej od gatunku Indica rośliny „Unknown2” jest dość narkotyczny, za to #1 pachnie trochę bardziej słodko, prawie tak jak legendarny Orange-bud, jednak z delikatną nutą cytrusową. Niestety możemy zdegustować jedynie kilka resztek #1 z poprzednich zbiorów, nawet najlepszy grower klepie biedę tuż przed zbiorami. Jednak w pełni przekonała mnie również standardowa odmiana wyhodowana przez mojego rozmówcę, bardzo dojrzała i chłodzona przez prawie dwa miesiące. Trawka KONTRA wirus HIV

Jeszcze pięć dni
Schowek na szczotki nie byłby najlepszą scenerią dla naszego tradycyjnego już pożegnalnego skręta, więc na degustację Andreas zaprasza mnie do salonu. Poza tym, jak uważa, dziewczynki nie lubią, gdy na ich oczach pali się ich starsze siostry.

Gospodarz wyjaśnia mi, że jego lekarz pierwszego kontaktu jest na etapie zmiany podejścia. Na początku wyrażał milczącą zgodę na terapię z zastosowaniem konopi, teraz zaś jest żywo zainteresowany, ponieważ po 20 latach zauważył, że Andreas ma najlepszą kondycję wśród chorych na AIDS, którymi do tej pory się zajmował. I to wszystko przy spożyciu 2-3 gramów dziennie. Wcześniej Andreas nie miał co liczyć na wsparcie swojego lekarza w takiej terapii, dziś dostałby od niego nawet specjalne pozwolenie, za które jeszcze parę lat temu został wyśmiany. „Wtedy musiałem czekać miesiącami, aż lekarz przepisze mi Dronabinol i to tylko dlatego, że ciągle go męczyłem i nic go to nie kosztowało. Nawet nie próbowałem wspominać mu o specjalnym pozwoleniu. Teraz mógłbym, ale jak już mówiłem, w niczym by mi ono nie pomogło. Nie ma co wywoływać wilka z lasu, taka jest moja dewiza.

Zdrowo ale nie rozrzutnie
Niektórym wydaje się, że 350g raz na trzy miesiące to dużo, jednak w rzeczywistości wystarcza akurat, aby przeżyć. Często zapomina się o tolerancji, która pojawia się u chorych przyjmujących codziennie konopi. I tak na przykład Andreas potrzebuję około 3g konopi dziennie a od czasu do czasu również haszysz własnej produkcji, gdyż jest on mniej ciężkostrawny w sytuacjach, gdy Andreas ma problemy żołądkowe. Zatem 350g wystarcza akurat do następnych zbiorów. Andreas wypala niecałe 100g miesięcznie oraz zużywa 60g do produkcji haszyszu. Do produkcji haszyszu Andreas używa zwykłych ścierek i misek. Takiej metody produkcji haszyszu nauczył się wiele lat temu podczas podróży do Maroka. Również inne osoby, z którymi dotychczas rozmawiałem, wytwarzały haszysz w taki sposób.  Nasz dobry znajomy Henk Paschulke już raz opowiadał w Hanf Journal, jak najprostszymi metodami przesiać najlepszy haszysz.

3g dziennie to normalna ilość dla chorego, który z powodu poważnych dolegliwości musi przyjmować konopie kilka razy dziennie. Chorzy przyjmujący tak dużą dawkę szybko wytwarzają tolerancję i dlatego nie są cały dzień na haju. „Nie występuje u mnie działanie psychodeliczne, które odczuwałem paląc od czasu do czasu w młodości. Musiałbym najpierw zrobić sobie parę tygodni przerwy, co w mojej sytuacji nie jest możliwe i prawdę mówiąc nie mam na to ochoty. Oprócz bezpośredniego działania łagodzącego, czuję się zrelaksowany ale nie skołowany. Wiem, że może to brzmieć dziwnie dla osób, które nigdy nie paliły lub palą bardzo rzadko, ale tak jest. Kiedyś dla zabawy zrobiłem sobie test reakcji i koncentracji podczas dni otwartych TÜV tuż po przyjęciu sporej dawki mojego lekarstwa. Miałem ponadprzeciętnie dobry wynik. Ale bez obaw, i tak nie jeżdżę samochodem i dlatego nie mam się co obawiać wyrzutów sumienia uczestnicząc w ruchu drogowym”.

To, co mówi Andreas, może również potwierdzić wiodący niemiecki badacz kannabinoidów, dr Franjo Grotenhermen: „Regularne przyjmowanie konopi prowadzi do wytworzenia się tolerancji. Oznacza to, że taka sama ilość konopi przyjmowana przez dłuższy okres czasu nie ma tak silnego działania, jak podczas pierwszych dni stosowania. Osłabia się działanie euforyczne oraz chwilowy wpływ na pamięć, tak że regularne palenie marihuany nie uniemożliwia np. wykonywania czynności zawodowych, podczas gdy ta sama ilość prawdopodobnie zwaliłaby początkującego z nóg”, pisze na ten temat przewodniczący Stowarzyszenia Cannabis als Medizin.

Również ja nie mam wrażenia, że siedzi przede mną zdegenerowany ćpun, lecz raczej ktoś, kto poradził sobie z najtrudniejszymi wyzwaniami, jakie można sobie wyobrazić, a wszystko dzięki hartowi ducha, energii, pomocy dobrych lekarzy jak również nielegalnym lekom z ogrodu. Biorąc pod uwagę, że zakażenie wirusem HIV w momencie diagnozy oznacza, że dni chorego są policzone, nazwanie ratującego życie lekarstwa nielegalnym narkotykiem zdaje się być wręcz sarkastyczne. Działanie Dronabinolu było wprawdzie ok., ale opóźnienia w działaniu leku nie dało się zaakceptować. Ponadto lek ten jest tak drogi, jak leki na HIV stosowane przez Andreasa.

„Co za lipa, mogę sam zaopatrzyć się w najlepsze lekarstwo za kilka Euro. Podczas gdy kasa chorych mogłaby po prostu oddać mi 60 Euro za prąd, musiałbym wypełnić tonę papierów, aby na koniec dostać kropelki, których działanie czuć dopiero po 30-90 minutach. Stary, to jasne, że wolę moją uprawę. Myślę, że dzięki temu jestem też taki wysportowany. W każdym razie mój lekarz jest bardzo zadowolony z moich wyników. Stężenie wirusa w moim organizmie znacznie się zmniejszyło, co dla mojego lekarza jest absolutnym novum w przypadku tak długiej terapii. To też był jeden z głównych powodów, dlaczego zmienił swoje podejście do konopi.”
Opowiada Andreas i wyjmuje z kieszeni spodni kawałek haszyszu własnej produkcji, który przy kruszeniu niemalże się rozpływa i ma kolor niemalże bursztynowy. Prawdziwa niespodzianka na koniec, która opóźnia moje pożegnanie o dobrą godzinę. „Trzymaj się, mam nadzieję, że zobaczymy się za rok na moje 55 urodziny. W 1994 nie pomyślałbym, że będę aż tak stary. Mam nadzieję, że do tego czasu wyhoduję sobie specjalną odmianę jubileuszową.”

W pociągu w stronę ojczyzny jeszcze raz zdaję sobie sprawę, jak kołtuński i szkodliwy jest zakaz uprawy dla chorych leczących się przy pomocy konopi. Andreas przez ostatnie lata udowodnił, że ma wiele odwagi i siły. Życie zmusiło go, aby z bezbronnego chorego któremu brakowało pomocy medycznej, stać się pewnym siebie, wesołym specjalistą od uprawy indoor, który sam bez większych problemów wytwarza dla siebie lekarstwo.

Czapki z głów.

Artykuł z 53 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

Oceń ten artykuł
(4 głosów)