A+ A A-

PSYCHODELIA W POLSCE

Dzięki uprzejmości autora i wydawnictwa Krytyki Politycznej, publikujemy fragment nowej książki Kamila Sipowicza, „Encyklopedia polskiej psychodelii”, która ukaże się pod koniec marca 2013. Zapraszamy do lektury, a potem do księgarni!

Polska w powszechnie panującym przekonaniu to kraj, gdzie jedyną substancją psychoaktywną używaną od początków państwa i narodu jest alkohol: okowita, wódki, nalewki, piwo, gorzałki, miody, węgrzyny.

Kłam tej teorii zadała już przed wojną polska antropolożka Sara Benetowa. W swej cieszącej się międzynarodową sławą i wielokrotnie przytaczanej książce Konopie w wierzeniach i zwyczajach ludowych opisała szczegółowo obrzędy związane z konopiami na całym świecie. Nie pominęła Polski i innych krajów Słowiańszczyzny oraz sąsiadujących z nami Bałtów: Litwinów i Łotyszy.

Prawie na terenie całej Polski, Wołynia, Polesia, Podola, Podlasia, Białorusi, Litwy i Żmudzi hodowano konopie, przede wszystkim w celach tekstylnych. Z konopi produkowano między innymi oleje, liny, sieci, żagle, papier i leki. Stosowano je w medycynie ludowej i czarach. O zbawiennym wpływie żutych nasion konopnych mówił sam Zagłoba z Sienkiewiczowskiej Trylogii. Gotowano też zupę z konopi zwaną siemiątką lub siemiętnicą.

Dotychczas istniało przekonanie, iż tylko konopie rosnące w gorącym klimacie mają właściwości psychodeliczne. Miały to zawdzięczać substancji zwanej tetrahydrokanabinolem – w skrócie THC. Mimo podziału na Cannabis indica, Cannabis sativa oraz Cannabis ruderalis, botanicznie i taksonomicznie istnieje tylko jeden rodzaj konopi. Daną roślinę można zaklasyfikować jako jedną z tych trzech odmian, biorąc pod uwagę jedynie jej długoletnią uprawę na danym terenie oraz uwzględniając klimat, rodzaj gleby, nasłonecznienie itd. W Polsce i krajach ościennych rosną konopie włókniste – Cannabis sativa. Nie posiadają one THC lub zawierają go bardzo mało, za to zawierają wiele innych kannabinoidów z grupy CBD. THC i CBD są różnymi substancjami, niezależnie od siebie produkowanymi przez krzew konopny i posiadają uzupełniające się właściwości medyczne i psychoaktywne. Wiele ich własności daje się wykorzystać w medycynie, i to nie tylko ludowej. Konopie uspokajają i działają antydepresyjnie. Dlatego na terenach dzisiejszej Polski oraz całego wielkiego organizmu państwowego, jakim była Rzeczpospolita Obojga Narodów, używano wywarów, maści i nalewek z konopi na wiele chorób. Zwyczaje te przetrwały do lat przed pierwszą wojną światową. Najmocniej jednak były zakorzenione i najdłużej się zachowały wśród ludów, które stosunkowo późno przyjęły chrześcijaństwo, czyli wśród Litwinów, Żmudzinów i Łotyszy. Także Białorusini, Rusini, Huculi i Wołosi długo stosowali konopie w swoich gusłach, czarach, obrzędach i medycynie. Praruskim i prasłowiańskim obyczajem były dziady, w Polsce bardziej znane jako zaduszki – ceremonia przywoływania duchów opisana w słynnym dramacie Adama Mickiewicza, który prawdopodobnie sam był pochodzenia rusińskiego, być może także żydowskiego.

Litwa to ostatni kraj Europy, który przyjął chrześcijaństwo. Nie miała wyboru. Pobratymcy Litwinów, Jadźwingowie i Prusowie, za odmowę porzucenia pogaństwa zostali ukarani unicestwieniem. Upadek tych nacji nie spędza dzisiaj nikomu snu z powiek. Gdyby Hitlerowi udało wcielić się w życie projekt „Tysiącletniej Rzeszy”, w 3000 roku może nikt by już nie pamiętał o Żydach czy Polakach, tak jak dziś mało kto, oprócz paru historyków, wie o Jadźwingach. Kościół nie bije się za to w piersi, mimo że przyczynił się do ich wytępienia z mapy ludów.

Litwini przyjęli chrzest w XIV wieku, lecz w skrytości nadal uprawiali kult świętych gajów i swoich bóstw przyrody. Mendog, jeden z założycieli państwa litewskiego, wrócił do wiary przodków, gdy tylko osłabła kontrola papieskich obserwatorów. Krzyżacy i misjonarze katoliccy wielokrotnie palili święte gaje i pola Litwinów. Niszczono zagony konopne. Zabroniono starych pieśni i ceremonii pogrzebowych.

Ludy bałtyckie i słowiańskie czciły bóstwa przyrody: boga piorunów (Perkuna), boga ognia i boga-węża. Wąż był zwierzęciem domowym, któremu składano ofiary. Po wspólnych ofiarach, składanych bogom i zmarłym, ludzie rozpoczynali ekstatyczny taniec. Obrzędowi śpiewacy i kapłani zwani tuliszami i gaszami okadzali się dymem konopnym. Służyło to ceremonii oczyszczania. Zwyczaje Bałtosłowian przypominały do złudzenia obyczaje ich przodków Ariów. Prawdopodobne kapłani (krywowie) używali muchomora do wprowadzania się w szamańskie wizje. Ze względu na trudną dostępność Litwa i Łotwa, a także ostępy Polesia bardzo długo zachowały zmieszane już częściowo z chrześcijaństwem pogańskie obyczaje. Obfitość bóstw leśnych, wszelkiego rodzaju świtezianek, żemin, kauków i ałków może świadczyć o głębokich doświadczeniach psychodelicznych, w których owe istoty objawiały swoje moce. Te opowieści z czasem zostały przekształcone w legendy, baśnie i pieśni ludowe, z których pełnymi garściami czerpali nasi narodowi wieszcze. Samego zaś doświadczenia zakazano i obłożono je surowymi karami nakładanymi przez jezuitów, a później restrykcyjny ruch kontrreformacji.

Nawet dzisiaj, w XXI wieku, ostały się na Roztoczu prastare kulty źródeł. Są one częściowo włączone w rytuał chrześcijański, a w samych miejscach mocy stoją kościoły i krzyże. Podobnie zresztą stało się z magicznymi pogańskimi roślinami, używanymi w ceremoniach królowej zimowego przesilenia: ostrokrzew, bluszcz i jemioła zostały sprytnie zredukowane do dekoracji bożonarodzeniowej. Teraz tylko niektórzy wracają nieświadomie do pogaństwa, całując się pod jemiołą.
Podobnie jak na Litwie, bretońska wyspa Sein bardzo długo, bo aż do XVII wieku, była ośrodkiem kultów pogańskich. Działały tam miejscowe czarodziejki, których ozdobą były bardzo długie czapki uznawane za oznakę magicznych mocy i dostojeństwa. Zwyczaj noszenia tych wysokich czapek jako symbolu siły duchowej przejęli od pogan papieże, kardynałowie i biskupi.
(…)
Innym źródłem używek dla Polaków były bardzo intensywne kontakty dyplomatyczne i handlowe z Tatarami krymskimi i Turkami między XV a XVIII wiekiem. Już od XIV wieku tatarska Złota Orda wchodziła w konflikty zbrojne z Litwą i Rusią, zaś po umowach w Krywie i Lublinie z Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Wielu Tatarów służyło w litewskich i ruskich chorągwiach. Przywozili oni z krymskiej Kaffy, Sudaku i Gözlewe (dziś Eupatoria) swoje używki, konfitury i marcepany z dodatkiem haszyszu lub opium. W tym czasie Krym zawojowali Turcy seldżuccy, których kultura, poezja i religia bardzo mocno związane były z używaniem psychodelicznych mikstur i substancji. Twórca chanatu krymskiego Hadża Gerej utrzymywał z Rzeczpospolitą długotrwały pokój. Zależało mu na intensywnej wymianie towarowej. Polska i Litwa wielokrotnie zmieniały sojusze w czasie konfliktów podzielonej Złotej Ordy, a także tureckich dynastii seldżuckiej i osmańskiej. Wielokrotnie innowiercy wspierali chrześcijan w walce z innymi innowiercami i odwrotnie – Polacy zyskiwali pomoc muzułmanów przeciwko innym chrześcijanom, w tym wypadku Moskalom i Szwedom. Intensywność kontaktów między mocarstwami powodowała wzajemne przejmowanie obyczajów. Słynne stroje polskiej szlachty, które wzbudzały zdumienie na dworach Paryża i Berlina, zapożyczały swój wschodni przepych od padyszachów i sułtańskich dworaków. Na marginesie można zaznaczyć, że wielu Lachów pracowało dla chanów i szachów, a wiele cór Polski i Litwy trafiło do haremów i serajów Orientu.

Zwyczaj picia kawy i palenia różnych upajających i rozmarzających substancji przechodził do szlacheckich domostw z zaprzyjaźnionych mocarstw ościennych. Pałace Bakczysaraju, Złota Fontanna oraz Fontanna Łez to tureckie twory wyobraźni zapłodnionej słodkimi wypiekami nasyconymi haszyszem i opium. Te zmaterializowane wizje architektoniczne musiały robić wrażenie na polskich posłach, takich jak Sulimirski czy ukraiński awanturnik Iwan Mazepa. Tym bardziej że, jak głosiła legenda, zbudował je chan Krymu Gerej na cześć swej zmarłej ukochanej Dilary Bikecz, którą miała być księżna Maria Potocka. Leszek Podhorecki w swej książce Chanat krymski pisze: „Moda na turecczyznę była tak silna, że w XVII w. armia polska upodobniła się swym wyglądem do wojsk Imperium Osmańskiego. Przed Sobieskim i hetmanami noszono wówczas buńczuki niczym przed sułtanem czy chanem. Dlatego pod Wiedniem wojska koronne musiały przepasać się słomianymi powrozami, by Austriacy i Niemcy mogli odróżnić je od nieprzyjaciela”.

Uciekający w popłochu spod Wiednia pokonani Turcy zostawili w swych namiotach nieznane Europejczykom używki: kawę, haszysz i opium. Od tego czasu Wiedeń stał się stolicą europejskiej bohemy, która przybywała tu zażywać nowych, gdzie indziej nieznanych przyjemności. W słodyczach z dodatkiem konopi zasmakował szczególnie wspomniany wcześniej kompozytor Wolfgang Amadeusz Mozart.

Pokonaniem Turków pod Wiedniem Sobieski przyczynił się do klęski imperium osmańskiego i spowodował powolne odcięcie Rzeczypospolitej od wpływów turecko-tatarskich, w tym także od psychodelicznych skarbów tureckich serajów. Niemcy i Austriacy za niecałe sto lat odwdzięczyli się Sobieskiemu, dzieląc Rzeczpospolitą (wraz ze sprzymierzonym carem rosyjskim) na trzy części i w kilku aktach rozbierając ją do zera. Zabrakło sułtanatu i chanatu jako przeciwwagi dla knowań bratnich chrześcijańskich krajów przeciwko Rzeczypospolitej. Zabrano nam haszysz i wolność. Na marginesie warto wspomnieć, że Turcja nigdy nie uznała rozbiorów Polski.

Artykuł z 45 numeru Gazety Konopnej SPLIFF



(Kamil Sipowicz)

Oceń ten artykuł
(1 głos)