A+ A A-

uKARANi? MARIJUANA: NARKOTYK CZY UŻYWKA?

Uzależnienie od marijuany jest częstym obiektem sporów. Jedni mówiąc: „palę zioło kilka lat, pracuję, uczę się i nic mi nie jest”, uważają, że to mit; inni twierdzą, że jest to takie samo uzależnienie jak każde inne, tyle, że wyłącznie psychiczne. Szukając jakiegoś rozwiązania postanowiliśmy zaczerpnąć informacji w ośrodku uzależnień o wdzięcznej nazwie KARAN, gdzie terapeutka Aneta Lis-Kotowska zgodziła się z nami porozmawiać.
 
Spliff: Czy paląc sporadycznie marijuanę można prowadzić normalny tryb życia i nie popaść w uzależnienie?
Aneta Lis-Kotowska: Generalnie każdy człowiek ma własną drogę do uzależnienia, która jest sumą wielu czynników. Składają się na nią np.: wiek, w którym zaczynasz palić, ilości, jakie spalasz czy nawet okoliczności, w których sięgasz po marijuanę. Jeśli ktoś pali regularnie, prędzej czy później uzależni się psychicznie. Pośród osób, które palą sporadycznie są osoby, które uzależniają się bardzo szybko, ale są także osoby, u których przez długi czas nie występują jakiekolwiek problemy w funkcjonowaniu. Każdy organizm jest inny.

Kto jest najbardziej podatny na owe uzależnienie?

Zdecydowanie młodzież. Są to osoby, które zaczynają palić w wieku szesnastu, trzynastu czy nawet jedenastu lat. Jest to dla nich szczególnie niebezpieczne, bo jak donoszą ostatnie badania, palenie u dojrzewających chłopców może prowadzić do nowotworu jąder.(SIC !)

Co zaliczyłaby Pani do najgorszych skutków palenia?

Skutki palenia marijuany można porównać do gry w rosyjską ruletkę. Wiemy, że niszczy chromosomy. Wiemy, że efekty uboczne mogą pojawić się nawet do czwartego pokolenia (SIC !), ale nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak wpłynie to na organizm konkretnego człowieka. Narkotyki to silne substancje, które mogą wywołać zaburzenia psychiczne. Coraz częściej mówi się o syndromie amotywacyjnym oraz o schizofrenii. Trzeba pamiętać, że nie jest to już marijuana z lat sześćdziesiątych, gdzie zawartość THC wahała się pomiędzy bodajże 0.5%, a 3%. Obecnie w holenderskich uprawach stężenie sięga nawet 30%.
 
Jak w praktyce wygląda tzw. teoria eskalacji, znana również jako teoria przejścia?
To kolejna kwestia zależna od psychiki. Są osoby, które po kilkukrotnym zapaleniu marijuany stwierdzają, że nie podoba im się to i na tym kończą „degustację”. Są też tacy, którzy poszukują idealnego środka. Jedna z teorii mówi, że im więcej narkotyk za ciebie załatwia, tym szybciej załatwi ciebie. Marijuana może być furtką do innych narkotyków, ale wcale nie musi.

Jak często zgłaszają się po pomoc do ośrodka osoby uzależnione od marijuany? Z reguły ludzie decydują się na taki krok dopiero przy ciężkich uzależnieniach, np. alkoholowym czy opiatowym.

Z reguły są to młodzi ludzie. Bardzo często zdarza się, że zostali złapani przez policję, czy przez rodziców i są prawnie zobligowani do wzięcia udziału w terapii. Inną grupą są osoby, które palą marijuanę od bardzo długiego czasu. Spotkałam człowieka, który miał rodzinę, dwójkę dzieci, dobrze prosperującą firmę i palił marijuanę trzy razy dziennie przez ponad dziesięć lat. W pewnym momencie stwierdził, że nie radzi już sobie z normalnym funkcjonowaniem. Zdecydował się podjąć terapię.

Czy terapia względem ludzi zobligowanych przez kogoś do jej podjęcia daje jakiekolwiek efekty? Wydawałoby się, że determinacja pacjenta jest elementem niezbędnym do rozpoczęcia leczenia.
Zdecydowanie tak. Pacjent, który został przysłany przez kogoś posiada tzw. motywację zewnętrzną. Uczęszczając na terapię zaczyna nad sobą pracować i często motywacja zewnętrzna przeradza się w wewnętrzną. Najczęściej ludzie uzależnieni mają trzy mechanizmy, które chronią ich uzależnienie. Należą do nich: mechanizm iluzji i zaprzeczania, rozproszonego ja i nałogowego regulowania uczuć. To właśnie one pozwalają człowiekowi tkwić w uzależnieniu. Tacy ludzie nie chcą widzieć, co się dzieje dookoła nich. Na terapii uczymy rozbrajać te mechanizmy. Pokazujemy, że oprócz przyjemnych chwil, które dawały narkotyki, były również te nieprzyjemne. Trafił do nas chłopak, student, dwukrotnie zatrzymany przez policję za bycie pod wpływem. Został zewnętrznie zmotywowany przez rodzinę do podjęcia leczenia. Podczas terapii odkrył, że ma perspektywy, że chce skończyć studia. Jest wiele takich osób, jednak dotyczy to z reguły młodzieży. Ustawodawstwo polskie mówi o tym, że nie ma przymusu leczenia osób dorosłych. Niepełnoletniego można skierować do podjęcia leczenia rodzic lub opiekun prawny. W przypadku dorosłych, jeśli ktoś został skazany na karę do pięciu lat pozbawienia wolności, może ubiegać się o zamianę kary na pobyt w ośrodku.

Czy w tym przypadku jest to ośrodek zamknięty?

Stacjonarny. W Polsce nie istnieją tzw. ośrodki zamknięte. Są to ośrodki terapeutyczne.
 
Na czym polega różnica?
Ośrodek zamknięty kojarzy się z rygorem. Słysząc to, wyobrażamy sobie placówkę z ochroną i kratami w oknach. Ośrodek stacjonarny to ośrodek, w którym taka osoba przebywa dobrowolnie. Musi zapoznać się z regulaminem, zgodzić na jego przestrzeganie i dostosować się do panujących warunków.

W jaki sposób leczy się ludzi uzależnionych od marijuany? Czy stosuje się przy tym jakieś leki?
Generalnie nie stosuje się jakiejkolwiek farmakologii. Do wyjątków należą sytuacje, w których u pacjenta dochodzi do zaburzeń psychicznych. Wtedy po konsultacji z lekarzem psychiatrą takiej osobie do leczenia włącza się farmakologię. Podczas spotkań terapeutycznych staramy się uczyć nowych nawyków, takich jak: umiejętne planowanie wolnego czasu, stawianie granic, czy asertywność. W rzeczywistości to grupa jest siłą napędową w leczeniu, a terapeuta jest osobą wspierającą.

Wejdźmy w sferę nieco bardziej kontrowersyjną. Często słyszy się o „praniu mózgu”, które robi się pacjentom w ośrodkach odwykowych. Mówiąc pranie mózgu, mam na myśli manipulacje zmierzające do zniszczenia osobowości i zbudowania jej na nowo. Spotkała się Pani z takim procederem?

Nie. W ośrodkach obowiązują pewne standardy. To, o czym Pan wspomina może być traktowane jako spuścizna po pierwszych ośrodkach monarowskich. Rzeczywiście stosowało się tam bardzo kontrowersyjne metody. Dochodziło tam to takich rzeczy, jak kopanie dołów, spanie pod płotem czy przyklejanie pacjentom uwłaczających ich godności kartek. Miało to na celu pokazanie, że życie narkomana to nonsens. Dzisiaj absolutnie nie stosuje się takich metod. Ośrodki muszą spełniać standardy odgórnie określone. W odniesieniu do obecnie funkcjonujących ośrodków, historie o „praniu mózgu” z reguły wymyślają ludzie, którzy bazują na stereotypach. Są to pacjenci niedoleczeni lub tacy, którzy boją się lub przekazują lęki innych.

Czy ze względu na to, że KARAN jest ruchem katolickim, aspekt religijny jest nieodzowny w terapii?
Nie jest to priorytetem, aczkolwiek stosuje się odwoływanie do siły wyższej. Katolickie ośrodki z reguły różnią się od pozostałych tym, że w stacjonarnych placówkach pacjenci uczestniczą w niedzielnych mszach, a także tym, że rytuałem jest modlitwa przed i po posiłku. Należy pamiętać, że pacjent przebywa w takim ośrodku dobrowolnie. Wybierając ośrodek katolicki musi się liczyć z tym, że pewne elementy związane z wiarą będą się pojawiać. Jeśli nie godzi się na coś takiego, ma do dyspozycji wiele innych ośrodków, gdzie tego rodzaju praktyki nie mają miejsca. To, że ośrodek jest katolicki oznacza, że osobę mierzy się miarą wartości chrześcijańskich. Nie zważając na to, że jest uzależniona, traktuje się ją z należytą godnością.

Często jest tak, że w rolę terapeuty wcielają się osoby, które toczyły walkę ze swoim nałogiem. Czy według Pani terapeuta powinien mieć tego typu doświadczenia?
Absolutnie nie. Obecnie odchodzi się od stereotypu w stylu: „byłem narkomanem, ćpałem, niszczyłem sobie życie, a teraz zobaczcie, jestem terapeutą”. Osoba, która przeszła terapię i jest trzeźwa, to tzw. neofita. Obecnie, żeby neofita został terapeutą musi mieć poświadczoną, skończoną własną terapię, przejść szkolenie oraz mieć odpowiednie wykształcenie. Kiedyś w monarach terapeutami byli sami neofici, bez wykształcenia. Dla neofity to może być trudne, bo ma ciągły kontakt ze swoją nemesis. Zdarzało się, że takie osoby spektakularnie, po dziesięciu, piętnastu latach wracały do ćpania. Nie trzeba mieć własnych doświadczeń związanych z braniem. Nie jest to wyznacznik profesjonalizmu. Terapeuta jest jak lekarz, a lekarz nie musi przecież przejść przez wszystkie choroby, żeby wiedzieć, jak je leczyć.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)