A+ A A-

Prezydent Meksyku chce porozmawiać o legalizacji narkotyków

Konserwatysta Felipe Calderón wyraźnie spuścił z tonu. To on rozpoczął serię gigantycznych operacji wojskowych przeciwko narkokartelom, licząc na wzrost popularności i legitymizację swojej władzy po wyborach w 2006 r., które uchodzą za sfałszowane. Przerodziło się to w wojnę domową, zginęło już niemal 30 tys. osób (więcej niż w wielu “regularnych wojnach” naszej dekady). Armia traktuje cywilów równie brutalnie, co narcos, a rządzący przyznają powoli, że potężny procent ofiar to przypadkowi ludzie spoza przemysłu.
 
W kulturze Ameryki Łacińskiej narkofobia jest mniej zakorzeniona; za liberalizacją, często także za pełną relegalizacją Cannabis opowiadają się głośno najsłynniejsi intelektualiści i pisarze, niedawni prezydenci Kolumbii, Brazylii i samego Meksyku. Wcześniej Fox ulegał presji Busha, dziś Calderón, czerpiący potężne pieniądze z północy, widzi, że nie da sobie rady. Jedynym sposobem na zmniejszenie przestępczości jest porzucenie prohibicji. Jak widać choćby po Kalifornii, i w USA rośnie świadomość tego faktu, jak również lęk przed przelaniem się fali przemocy przez granicę. My przypomnimy, że nawet w apogeum prohibicji alkoholowej w Ameryce nie było zakazu spożywania ani posiadania na własny użytek, a po kilku dopuszczono najsłabsze trunki i ich domową produkcję. Mimo to mafie rozkwitały i praktycznie nie ostali się już żadni zwolennicy tej największej prawodawczej pomyłki. Wszystko pomimo, że alkohol jest jednym z najtwardszych znanych ludzkości narkotyków i dziś nie przeczy temu ani nauka, ani ONZ.

Ps. Urzędujący prezydent Kolumbii (od dziesięcioleci prowadzącej wojnę z narkotykami za amerykańskie pieniądze) poparł meksykańskiego kolegę i zapowiedział, że jeśli obywatele Kalifornii zechcą relegalizować marijuanę, będzie się starał stworzyć wspólny front z Meksykiem i Peru. Dodajmy, że reformy chce także Boliwia, a m.in. Argentyna i Brazylia i tak liberalizują politykę.
Hiszpański premier z lat ‘82-96 wzywa do legalizacji narkotyków

Felipe González przypomina o dziejach prohibicji alkoholowej w USA i dodaje: „Uważam, że to jedyny sposób, by stawić czoła narkomafiom”. Proponuje zwołanie międzynarodowej konferencji i podjęcie tego kroku na skalę globalną. Słowa te wypowiedział podczas przyjęcia z ambasadorem Meksyku z okazji 200-lecia jego powstania. W kraju tym trwa wojna domowa, gdzie z rąk armii oraz narko-gangów w ciągu 3,5 roku zginęło już prawie 30 000 ludzi, przeważnie cywilów.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)