A+ A A-

Brak ofiar = brak przestępstwa

Pięć roślin konopi dla większego bezpieczeństwaW Czechach i w Holandii pięć sadzonek  nie stanowi problemu. Również na Ukrainie i w Szwajcarii nie przeszkadza nikomu nawet dziesięć roślinek. Austria jest podzielona, przy czym wschód jest o wiele bardziej liberalny niż zachód. Kary za posiadanie kilku roślin są jednak o wiele mniejsze niż w Polsce, a posiadanie sadzonek celem aromaterapii jest nawet legalne. Również Belgia przymyka oko, jeśli na balkonie nie stoją więcej niż trzy rośliny.
 
Właściwie wszystkie kraje, które poczuwają się do prowadzenia polityki narkotykowej podążającej z duchem czasu, a nie tylko ślepej prohibicji, nie karzą drobnych hodowców konopi bardziej srodze niż tych, którzy od czasu do czasu zapalą sobie jointa. Jedynie w Polsce nikt nie chce pomóc tym, którzy chcieliby się sami zaopatrywać, pozwalając im na choćby kilka doniczek. Również w roku 2011 jedna roślina na parapecie może skończyć się przeszukaniem całego domu a tym samym pozbawienia podstawowych praw obywatelskich. Drobny hodowca, nie może również zadzwonić po policję, jeśli padnie ofiarą zagrożenia czy włamania we własnym domu, i musi bronić się inaczej w razie problemów w swoich czterech ścianach. Z powodu złożonego ustawodawstwa drobni hodowcy karani są tak samo jak dilerzy.

Nawet będąc pacjentem medycznej marihuany grozi Tobie taki sam wyrok jaki dostał by diler, uprawiający swoje krzaki na sprzedaż !!! Z drugiej strony nie przestaje rosnąć liczba samo -zaopatrujących się konsumentów marihuany, czy to w celach medycznych czy to dla własnej przyjemności. Coraz więcej ludzi z różnych przyczyn chce uniknąć kontaktu z czarnym rynkiem, nawet jeśli jest to dla nich bardziej niebezpieczne niż zwykły kontakt z dilerem. Jednak zamiast utorować im drogę, która przynajmniej w obliczu prawa zaliczy ich do innej kategorii niż pedofile i przemytnicy broni, rząd nadal zachowuje się tak, jakby sama uprawa konopi była przestępstwem wielkiej wagi i broni się przed jednoznacznym zdefiniowaniem różnicy między samo-zaopatrującym się hodowcą a posiadaczem całej plantacji. Podejmowane przez nasze państwo próby konfrontacji z tym, do niedawna jeszcze zupełnie nieznanym fenomenem, za pomocą wszelkich dostępnych środków zamiast znalezienia racjonalnego rozwiązania, jest wypowiedzeniem wojny wielu obywatelom pozbawionym zupełnie wszelkiej energii przestępczej. „No victim – no crime”, jak to się mówi po angielsku.

Tak samowolne postępowanie ze strony państwa musi mieć swoje skutki. Powtarzanie ciągle tego samego błędu nie może być bezkarne. Pewnego dnia wielu będzie żałować, że wcześniej nie chcieli posłuchać. Do tej pory marihuana będzie rosnąć dalej, nie ważne czy legalnie czy nie.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)