A+ A A-

Baudelaire i hasz

Stereotypowy obraz życia awangardy artystycznej wypełnionego hulankami i narkotycznymi ekscesami dotyczy raczej ostanich stukilkudziesięciu lat i swoje korzenie ma w drugiej połowie wieku dziewiętnastego.
    Autorem jednego z pierwszych modelowych „tripraportów” będącego jednocześnie precyzyjnymi i wnikliwym opisem danego środka jest francuski poeta - symbolista Charles Baudelaire (1821 – 1867), dandys, dekadent i buntownik, jednocześnie moralista silnie związany z katolicyzmem. W latach 1851-1858 pisze rozprawę o winie i haszyszu, następnie drugą, pogłębioną rozprawę Poemat haszyszu, które wraz z obszernym opracowaniem utworu De Quinceya Wyznania angielskiego zjadacza opium(1821) i kilkoma wierszami o winie tworzą dziełko znane pod tytułem Sztuczne raje. Zanim jednak powiemy parę słów o podejściu Baudelaira do haszyszu, warto choć w minimalnym stopniu zarysować kontekst jego doświadczeń.

Jakkolwiek konopie były w dziewiętnastym wieku znane i używane w całej Europie(co chyba nie dziwi żadnego z czytelników Spliffa), to ich użycie rekreacyjne nie było popularne (Baudelaire wspomina jednak o nadnaturalnej radości chłopów podczas żniw konopnych i pobudzaniu koni przez karmienie ich konopnymi kwiatami  i pojenie winem). Haszysz i marihuanę sprowadzają do Francji wracający z Egiptu żołnierze Napoleona i od tego czasu wzrasta zainteresowanie nimi w środowiskach naukowych, a potem artystycznych. W badaniach nad nim istotną rolę odgrywa dr Jacque Joseph Moreau, który już wcześniej eksperymentował z leczeniem chorób psychicznych za pomocą substancji psychoaktywnych (na sto lat przed np. Grofem!), między innymi odkrył wyjątkową skuteczność wyciągu z niesławnego bielunia. Od 1841 Moreau zaczyna używać w eksperymentach haszyszu, trzy lata później zakłada Le Club des Haschischines , stanowiący coś w rodzaju salonu towarzyskiego gdzie czasami zażywano razem haszysz. Oczywiście konsumpcji towarzyszył cały rozbudowany ceremoniał(sam doktor rozpoczynał rozdawanie porcji haszyszu od formułki „Będzie wam to odjętę od przypadającej każdemu cząstki raju”), salon urządzony był z przepychem a amatororzy haszyszu mogli liczyć na muzykę.W klubie „haszyszystów” bywali m.in. Nerval, Balzac, Teofil Gautier czy Boissard, no i oczywiście sam Baudelaire, który swym doświadczeniom daje wyraz właśnie w Sztucznych Rajach.

    Poemat haszyszu spaja harmonijnie rzeczowy opis samej substancji, kilka różnych relacji z zażycia, luźne rozważania estetyczne i filozoficzne, wreszcie – otwarcie moralizatorską przemowę na końcu. Wszystko zaś napisane pięknym, nie pozbawionym poetyckiej maniery językiem.
 

                       Charles Baudelaire

Dziełko otwiera krótki opis stanów ducha wyrażających według poety „pragnienie nieskończoności”, którego wyrazem miałyby być doświadczenia ze środkami narkotycznymi. Następnie mamy ciekawą część opisującą rzeczowo czym jest haszysz, skąd się wziął i jak jest zażywany. Baudelaire wykazuje się znajomością historii użycia konopi-przytacza sektę Asasynów, obrzędy Scytów,użycie ludowe. Przy okazji dowiadujemy się, że określenie „trawa” nie pochodzi tylko ze slangu młodzieżowego, było potocznym terminem używanym przez mieszkańców Arabii Saudyjskiej i Arabii Felix (tj. szczęśliwej :). Najciekawsze są jednak tutaj opisy sposobów zażycia stosowanych przez kompanów Baudelaira – raczyli się oni mianowicie haszyszową...konfiturą! „Otrzymuje się preparat w postaci pomady o jasnozielonkawym kolorze i niemiłym[??] zapachu haszyszu i zjełczałego masła.[...]Z powodu nieprzyjemnego zapachu[...]Arabowie sporządzają wyciąg w formie konfitury. Najpowszechniejsze w użyciu są konfitury o nazwie dawamesk. Jest to mieszanina tłustego ekstraktu, cukru i substancji zapachowych takich jak wanilia, cynamon, pistacje, migdały, piżmo.[...]W takiej formie haszysz nie ma w sobie nic nieprzyjemnego i można go zażywać w dawkach 15-, 20-, a nawet 30-gramowych[!!], zawiniętych w rodzaj opłatka lub rozpuszczonych w kawie”. Baudelaire wspomina też o nieco mniej wymyślnych sposobach zażycia, takich jak zażywanie „wyciągu”(oleju?) czy palenie haszyszu z tytoniem, która to metoda jednak nie jest rozpowszechniona, a jej efekty są spowalniające i usypiające.

 

Trzecia część stanowi próbę obiektywnego przekazania efektów działania haszyszu – tu oczywiście nie czeka przygotowanego czytelnika nic zaskakującego – mamy tu katalog objawów typowych, ze szczególnym uwzględnieniem rozleniwienia i wyjątkowej wrażliwości zmysłowej. Zwracają też uwagę rzeczowe rady dotyczące „set&setting” seansu.

 

Już tutaj jednak poeta poświęcać zaczyna sporą część uwagi efektom psychicznym, i moralności zażywania haszyszu. Pojawiają się takie określenia jak „halucynacja moralna” czy „pętający demon haszyszu”. Utrzymane w ponurym i złowieszczym tonie rozważania prowadzą już bezpośrednio do dwóch ostatnich części poetyckiego traktatu. Te mogą zaskakiwać najbardziej, szczególnie jeżeli będziemy dziełko czytać przez stereotyp „dekadencki poeta – buntownik skazany niegdyś za obrazę moralności pisze o dragach”. Finał traktatu jest bowiem solidną krytyką zażywania haszyszu.

 

Ostatnia część,  opatrzona niepozostawiającym wątpliwości podtytułem Morał stanowi podsumowanie doświadczeń Baudelaira i, co ciekawe, omawia także długofalowe skutki zażywania haszyszu, które dzisiaj nazwalibyśmy zespołem amotywacyjnym. Przyznaje używce duże możliwości rozbudzania wyobraźni, jednak w połączeniu z działaniem osłabiającym siłę woli jest to korzyść złudna: „haszysz daje lub przynajmniej powiększa geniusz,  jednak zapomina się przy tym, że w naturze haszyszu leży ograniczanie naszej wolnej woli.

 

            Traktat Baudelaira jest warty uwagi z co najmniej kilku powodów. Na pewno cenne są rozważania o naturze człowieka , o „pragnieniu nieskończoności” czy o „duszy tragicznej” ówczesnych oryginałów. Nas jednak tutaj interesują inne elementy: po pierwsze jest to pierwsze tak dokładne i wieloaspektowe studium poświęcone narkotycznym działaniom konopi. Po drugie – Baudelaire, jako pierwszy pisał o psychodelikach także z pozycji artysty. Po trzecie – szczególnie interesujący jest sam stosunek poety do „sztucznych rajów”. Gdy porównamy sposób pisania o środkach psychoaktywnych przez późniejszych twórców, chociażby Huxleya czy Witkacego, nie mówiąc już np. o Timothym Learym, uderzać będzie jednoznacznie negatywne, rygorystyczne podejście autora „Kwiatów Zła”. Chociaż wnioski Baudelaira zdają się być zbyt złowieszcze i niewolne od poetyckiej przesady, to jednak ustępy o „demonie wiążącym wole” powinien mieć w pamięci każdy odpowiedzialny użytkownik konopi. Czego Wam i sobie życzę.                                                                

 

 

Charles Baudelaire: Sztuczne raje. Wydawnictwo Głodnych Duchów. Warszawa 1992

Oceń ten artykuł
(1 głos)