A+ A A-

HYBRYDY 55 lat! Wspomnienia

Gdyby zebrać dokumentację z jednego tylko sezonu działalności studenckiego klubu Hybrydy, moglibyśmy mieć po ponad pół wieku więcej niż pięćdziesiąt albumów. Każdy na inny temat i każdy temat to autonomiczny aspekt pojęcia kultura.

Wedle klasycznych definicji właściwym miejscem narodzin kultury jest uniwersytet. A miejsce jej poczęcia i podglebie stanowi klub i jego zaplecze. Hybrydy to niemal wzorcowa struktura dla takiego rozumienia. A jako że każda rzecz musi mieć swoje miano, tako i tę nazwano studencka, aby łatwiej było różnicować określenia i pojęcia, nie dające się podciągnąć pod wspólny mianownik, jakim była kultura popularna i masowa. W nowej epoce częściej i już chętniej odróżniamy kulturę czynną od biernej, której nie jest się twórcą tylko konsumentem. Dawniej, gdy obowiązywał podział na klasy i środowiska, poszczególne dzieła i dziedziny miały konkretnego, lecz ogólnego adresata. Teraz jest już trochę inaczej. Trzeba być niezwykłej miary ignorantem, by nie wiedzieć nic o teatrze, wliczając w to kabaret, o awangardzie w malarstwie muzyce i fotografii i tak dalej. I nawet sama ignorancja nie jest już grzechem. Kultura czynna i w jej granicach sztuka jako wehikuł zmienia naszą percepcję, nadając dynamiczne znaczenia rzeczom, słowom i pojęciom, co nie przeszkadza wciąż na nowo odkrywać wartość tradycji. Kultura jako splątana sieć ludzkiego doświadczenia pozwala i pomaga spełniać się marzeniom. By tak się stało musi dysponować potencjałem. Po części wizją i trochę abstrakcją. Jak to realizowało się w minionej epoce przybliżają nam fragmenty wspomnień zamieszczone w tej książce. I choć zwykle wolę ujęcia synchroniczne, to w przypadku prezentacji tu zawartych chronologia ani mnie nie męczy ani nie drażni.

Odpowiedź na pytanie skąd się co wzięło, uzasadnia się zwykłą, podstawową potrzebą, zaspokojoną przez spotkanie. To ono działa siłą faktu, będąc źródłem poznania i przedmiotu nauk. Tak zdobyta wiedza niewyraźna jest lecz pewna i w miarę zyskiwania wyraźności traci na swej pewności. To jedna z niezawinionych konsekwencji nowej filozofii, przekształcającej się powoli z nauki w wiarę. Dawniej było odwrotnie. I o tym też jest ta książka. Co ciekawe, sama w sobie stanowi też paradoks, bo w rynkowej rzeczywistości do uniwersyteckich bibliotek trafia za darmo, stanowiąc wartość, na jaką pozwolić mogą sobie tylko wybrani. Słowo nie jest tu przeciw słowu, gdzie słowa wspierają się nawzajem. Z wielu relacji wyłania się wspólny obraz i uwierzyć można, że istnieje zbiorowa wyobraźnia i świadomość będąca czymś więcej niż projekcją ego. Tak jak to już kiedyś bywało w Hybrydach.

Artykuł z 49 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


@udioMara

Zawsze piękni
zawsze dwudziestoletni.

Pod redakcją Sławomira Rogowskiego
Współpraca – Piotr Bakal i Jerzy Fedak
Warszawa 2o13

Oceń ten artykuł
(0 głosów)