A+ A A-

Hope - Join the Gang

Słuchając muzyki niemal bez przerwy przestaję powoli różnicować dźwięki. Gdy w ich natłoku zabrzmi coś, co powoduje jakiś rodzaj poznawczego szoku, wyzwala to tęsknotę trudną do uzasadnienia. Wszak podoba nam się to, co znamy i co jest do przewidzenia w ramach naszej wiedzy na ten temat. Schemat i stereotyp jest więc fundamentem gustu i źródłem przyjemności, towarzyszącej obcowaniu z muzyką. W przypadku zespołu Hope jest nieco inaczej. Gdybym nie był ignorantem, mógłbym różne elementy muzyki z płyty Join the Gang porównać ze znanymi sobie fragmentami brzmień i ułożyć z tego obraz jakiejś fonosfery, mogącej służyć za kontekst, w którym muzyka tej grupy nabrałaby większego sensu i znaczenia.
 
Nie jestem jednak muzycznym erudytą i dlatego słuchając tej płyty skazany jestem na doznania, nie stanowiące przedmiotu poznania. Wiedząc skąd–inąd, że muzyka sama w sobie i w swej istocie jest stanem świadomości, odróżnić mogę, czy jest to stan mi bliski czy odległy i obcy, wierząc, że nie jestem w nim samotny. Moje pierwotne nastawienie wzięło się ze spotkania impresjonizmu i jego wpływu na awangardę. I może to stanowi kontekst dla specyficznego upodobania, z jakim słucham tej płyty. A że słucham też i innych, w sposób naturalny kojarzy mi się to z dokonaniami formacji Last Poets, choć to zaiste odległa przeszłość, stąd i skojarzenia są iście abstrakcyjne. Nie dość, że zahaczają o filozofię Georgiadesa i Witkacego, to jeszcze wchodzą do równoległego świata, w którym muzyka jest trochę inna i istnieje trochę inaczej. Niemniej polecam uwadze taką właśnie, nieco ezoteryczną wizję. W tak naszkicowanej perspektywie może się okazać, że inaczej zaczną na nas działać sugestie naszych poprzedników. I w tym sensie znów trzeba będzie poczekać na kolejne odkrycia i ustalenia. Do tej pory bowiem mówię o samej dźwiękowej ścieżce. Gdy przełożymy płytę do komputera i wyświetlą nam się prezentacje wideo, imaginacja przestaje być potrzebna. Co bynajmniej nie znaczy, że cała ta poprzednia filozofia bierze w łeb. Od czegoś wszak trzeba zacząć, jako że czas jest miarą zmiany między tym, co najpierw i co potem. Ja zacząłem od kompozycji, jako uwarunkowany moją edukacją. Okulary starej szkoły też się tu przydają. A gdy zaniknął zwyczaj rozmawiania o gustach i upodobaniach, jak inaczej możliwy byłby dialog? Czas zapisany w muzyce kieruje uwagę w przyszłość, gdzie Hope stanowi pozytywną alternatywę tego, co jest i co było.
 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)