A+ A A-

Lato Miłości

Duzi i mali, starzy i młodzi; na letnie festiwale muzyczne uderza jak lawina coraz większa rzesza Polaków. Największe tego typu eventy, jak Gdyński Open'er, czy Owsiakowy Woodstock zna już prawie każdy. Łącznie z Ojcem Dyrektorem, który grzmi o panującej tam Sodomie i Gomorze. I, cholera, czasem chyba ma rację ;-)

Dalece oczywiście nasz radiowy misjonarz się z prawdą mija w dziewięciu przypadkach na dziesięć, ale jedno w jego rozumowaniu, częściowo przynajmniej, znajduje potwierdzenie w rzeczywistości – podczas wszystkich ogromnych plenerowych imprez konsumowane są hurtowe ilości wszelkiej maści narkotyków. Nic więc dziwnego, że za ich organizację i sponsorowanie biorą się producenci najpopularniejszego u nas narkotyku – alkoholu. Na heinekenowskim openerze piwo lało się szerokim strumieniem, a jego smakiem raczył się prawie każdy. Czy komuś to przeszkadzało? Bynajmniej. Mając, jak na Spliffowego redaktora przystało, oczy i uszy szeroko otwarte na wszelkie tematy około konopne, nie trudno było zauważyć, że nad zgromadzonymi fanami Beastie Boys czy innych festiwalowych gwiazd, oprócz deszczowych, unosiła się non-stop gęsta chmura dymu konopnego. Na palcach całej redakcji nie sposób też zliczyć przypadki zaobserwowanych zwolenników zabawy w pigułce. Wszystko to sprawia, że ludzie pokroju pana Rydzyka wykorzystują te obrazy do swoich krucjat. Szczególnie poszkodowany przez ten proces jest wielki Jurek Owsiak i jego coroczny Przystanek Woodstock.

Krytykom tego ostatniego proponujemy jednak krótki eksperyment myślowy, do którego zachęcał jeden z funkcjonariuszy policji pilnujący porządku podczas festiwalu Woodstock w 1969r. Wyobraźcie sobie 400 tysięcy dorosłych ludzi, którym dano by do oporu wódki i zamknięto na jednym polu na trzy dni. Czy ktoś jest na tyle naiwny by wierzyć, że najgorszym, co by się wówczas stało, to kilka nie do końca planowanych ciąży?

Lato Miłości

„Po tym, co przez wiele lat słyszałem, jestem naprawdę bardzo zaskoczony i szczęśliwy mogąc powiedzieć, że powinniśmy być dumni z tych dzieciaków. Nie ważne jak się ubierają, co mają na głowach – to jest ich prywatna sprawa. Nie można powiedzieć złego słowa o ich wnętrzu, sposobie wyrażania swoich przekonań czy zachowaniu. Ta młodzież to prawdziwi, porządni obywatele.”

Od '69 świat się mocno zmienił: zmienili się ludzie, zmieniło się prawo. Dziś nikt nie mówi otwarcie ze sceny, żeby jeśc tylko połówkę kwasa na raz jeśli się to robi po raz pierwszy – otwarty dialog i rzeczowa edukacja narkotykowa zniknęła, zastąpiona prohibicyjnym bełkotem, do którego pod presją społeczeństwa z czystego pragmatyzmu uginać się muszą nawet ludzie pokroju wspomnianego Jurka Owsiaka.

Cóż – jeżeli weźmiemy pod uwagę, że ostrożnie licząc, co drugi młody człowiek miał kiedyś kontakt z marihuaną, dodamy do tego słońce, muzykę, wakacyjne odprężenie i trochę alkoholu, to nie sposób się dziwić, że podczas letnich festiwali wiele osób pali. Duża część z takich letnich festiwalowych przygód z narkotykami nigdy nie jest jednak kontynuowana. Oczywiście ciężko przymykać na to oko i twierdzić, że problem nie istnieje. Jednocześnie jednak warto się zastanowić,  na ile rzecz można w ogóle nazywać problemem i na ile zamykanie ludzi do więzień jest lepszym sposobem jego rozwiązania niż tolerancja i redukcja szkód.

Peace&Love

Oceń ten artykuł
(0 głosów)