A+ A A-

Wizerunek konopi w polskich mediach

    Jak pisze w swojej znakomitej książce Media Virus, będącej wszechstronną analizą dyskursu medialnego, Douglas Rushkoff: Jak długo ludzie czują, że nie mają żadnej władzy nad obrazami, pokazywanymi w im przez media, będą czuli, że nie mają żadnej władzy nad prawdziwymi wydarzeniami (...) Ostatnim i prawdopodobnie najbardziej niszczącym efektem propagandy medialnej jest to, iż w sposób intencjonalny fałszywie portretuje rzeczywistość
 
Zacytowałem tutaj te dwa zdania, żeby odnieść się szerzej do sposobu w jaki media prowadzą walkę z niechcianymi wizjami, interpretacjami, ideami, a nawet realnymi wydarzeniami, nad którymi mają władzę ostateczną – mogą ich zwyczajnie nie pokazać! Musimy zaś zdać sobie sprawę, iż w świecie, który jest często metaforycznie opisywany jako gabinet luster, a konkretnie luster medialnych, taka władza daje o wiele więcej możliwości niż jakikolwiek rodzaj władzy politycznej.

Polityka z drugiej strony także nie może dziś istnieć bez mediów, publikacji, błysków fleszy i ciągłych publikacji, gdyż byłaby wtedy spektaklem bez widzów. W ten sposób to media decydują o kształcie i ramach polityki. Nawet jeśli wiążące decyzje w Polsce zapadają w gabinetach skorumpowanych liderów partii politycznych po dziesiątym kieliszku, wąskie gardło mediów hierarchicznych sprawia, iż liczy się w efekcie jedynie to, co zobaczymy na ekranie czy usłyszymy na antenie. Cechą naczelną mediów masowych jest bowiem homogenizacja doświadczeń i wyrównywanie poziomu potrzeb informacyjnych – sprowadzanie rzeczywistości do najniższego możliwego mianownika.
 
Szczególnie nie lubiana przez mainstreamowe media jest sytuacja, w której z tematem związany jest relatywizm doświadczenia i wieloznaczność. Jak powiedział kiedyś na temat „rewolucji komputerowej” założyciel pisma Wired, Louis Rossetto: Mainstreamowe media nie pozwalają nam zrozumieć tego, co naprawdę się teraz dzieje, ponieważ są owładnięte mówieniem, że każdy kij ma dwa końce. W każdym materiale prasowym muszą zostać zawarte dwie strony równania, które jednak zapełniając przestrzeń komunikatu w efekcie nie pozostawiają miejsca na refleksję, co jest faktycznie rzadkim luksusem w zawodzie dziennikarza.   

Temat używania i legalizacji konopi jest doskonałym przykładem działania tej logiki. To temat, którego nie da się jednoznacznie zdefiniować, a jednak zawsze wychodzi na to, że górę bierze negatywny wizerunek – jeszcze jedna zastanawiająca cecha polskich materiałów prasowych. Jeśli artykuł lub reportaż ma być obiektywny, gdzie te dwa końce w efekcie zostają związane? Odpowiedzi możecie udzielić sobie sami. Obiektywizm medialny jest tak naprawdę fikcją, dziennikarze działają wg odgórnych standardów redakcyjnych, które z kolei są ustalane najczęściej wg kryteriów finansowych (zdanie sponsorów i reklamodawców), merytorycznych (ilość miejsca na artykuł, długość czasu  antenowego na reportaż) lub politycznych (redaktor programowy działa na zlecenie danej partii politycznej). Nikt nam nie powie więc bezpośrednio: ZALEGALIZOWAć KONOPIE! Jedyne, na co media mogą sobie pozwolić, to przekazać nasz punkt widzenia jako strony, do czego bezwzględnie należy dążyć!

Oczywiście media spełniają też ważną funkcję społeczną. Jeśli jest im to na rękę, wyciągają niewygodne sprawy na wierzch, czasem zaś przez przypadek odnotowując publiczne gafy na żywo. Wszyscy pamiętamy, jak Jarosław Kaczyński został przyłapany przez TVN24 na wypowiedzi, w której stwierdził, iż: Marihuana jest z konopi? Chyba nie, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo. Medialny wirus obleciał szybkim lotem internetowe serwisy, blogi i portale udowadniając, iż polscy politycy właściwie nie są przygotowani na dyskusję o legalizacji marihuany, gdyż za bardzo nie kojarzą nawet co to jest. Paradoksalne wydaje się więc w tym kontekście wołanie o jak najwyższe kary dla użytkowników konopi – w kraju absurdów nic jednak nie powinno dziwić. Z drugiej strony materiał ten nie posłużył do ośmieszenia przez media wiedzy posłów PiS, co wskazuje jak silnie są one w Polsce upolitycznione.
 
    Znacznie częściej jednak niż z takimi zabawnymi wypowiedziami, mamy w Polsce do czynienia z zabiegiem, który stosują zazwyczaj dziennikarze konserwatywnych mediów. Jest to stawianie tezy bez powoływania się na źródło lub też unikanie wypowiedzi, mogącej postawioną tezę obalić. Jak czytamy np. w materiale Filipa Jurzyka  z dnia 31. 07. 2007, opublikowanym w Dzienniku: Brytyjscy naukowcy ostrzegają, że wypalenie jednego skręta z marihuaną jest groźniejsze dla zdrowia niż pięć papierosów. Palenie konopi zwiększa też podatność na zaburzenia psychiczne, np. schizofrenię (...) "Rozmiar szkód był bezpośrednio związany z liczbą wypalanych skrętów, przy czym im większa ich liczba, tym większa niewydolność płuc" - tłumaczą badacze. I dodają:"Wpływ na płuca każdego skręta równa się wypaleniu od dwóch i pół do pięciu papierosów za jednym razem". Oczywiście nigdy nie dowiemy się jacy to badacze ani kiedy i na czyje zlecenie prowadzili badania, są to zaś kluczowe kwestie, które mogą pomóc czytelnikowi w wyrobieniu sobie własnego zdania. Taki materiał nawet w połowie nie spełnia też standardów rzetelności dziennikarskiej, które jednak są w polskich mediach traktowane dosyć instrumentalnie.
 
    Media służą też w Posce (jak na całym świecie) do promowania wizerunku publicznego polityków jako praworządnych obywateli poprzez wypowiedzi, skierowane przeciwko użytkownikom konopi. Weźmy na przykład nienajgorszy artykuł Beaty Turkowicz, opublikowany w niszowej Trybunie pt. „Kraty są dla innych�h. Zacytowany w nim został poseł Ludwik Dorn, który pytany o proponowaną przez PiS nowelizację  Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii mówi: Za tym, by utrzymać przepis o karalności za posiadanie nawet niewielkiej ilości narkotyków przemawiają zdrowy rozsądek, doświadczenie organów sprawiedliwości, medycyna oraz względy wychowawcze i społeczne. Możemy tylko spytać czy „zdrowy rozsądek” oznacza wsadzanie szesnastolatków do więzienia za jednego jointa, czy doświadczenie organów sprawiedliwości to te same wypowiedzi na forach policyjnych, gdzie 80% stróżów prawa sama z chęcią przywitałaby legalizację, czy medycyna to brak jakichkolwiek badań naukowych w Polsce na temat konopi, a względy wychowawcze i społeczne, to konieczność apelowania przez PiS do grupy sześćdziesięcioletnich katolików, słuchaczy Radia Maryja, którzy nie potrafią nawet poprawnie się wysłowić?
Oceń ten artykuł
(1 głos)