A+ A A-

Wolna pralnia brudnego rynku

Wyobraźmy sobie typowy weekend w Nowym Yorku. – donosił kiedyś PBS Frontline – Eksperci szacują, że przynajmniej jeden procent mieszkańców tego miasta (tj. ponad 80.000 osób) wydaje około 200 dolarów na nielegalne używki. Daje to w sumie 16 mln dolarów tygodniowo albo 832 mln rocznie. Jest to jednak zaledwie jedno, pojedyncze miasto New York City”. Narkotyki to prawdziwy odlot. Ale przede wszystkim finansowy.

 

Zgodnie z danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego za rok 2001 proces prania pieniędzy, pochodzących z nielegalnych międzynarodowych transakcji ze sprzedaży narkotyków, osiągnął poziom 1,5 biliona dolarów.  Historia tego procederu jest tak stara jak kapitalizm, choć nie każdy student wolnorynkowej ekonomii wie, że opium w XIX w. było obok herbaty głównym przedmiotem światowego handlu, kontrolowanego i zdominowanego przez mocarstwa zachodnie.

 

Międzynarodowy handel narkotykami – pisał Peter Dale Scott, kanadyjski dyplomata, profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley – jest metodą zabezpieczania przewagi ekonomicznej imperium handlowego. Obrona tej praktyki handlowej – przemytu opium z Indii do Chin przez Kompanię Wschodnioindyjską – była motywacją do napisania „On Liberty” przez Johna Stuarta Milla, objaśniał Scott.

 

Dokładna wielkość zysków, generowanych rocznie przez handel narkotykowy, jest jedną z największych tajemnic tego świata. Warto jednak uświadomić sobie, że istnieją dwa źródła dochodu, jakie stwarzają narkotyki. Pierwsze, nielegalne, związane jest z działalnością wytwórczą, a więc uprawą, produkcją i przetwarzaniem narkotyków oraz kilkupoziomową dystrybucją hurtową, którą kończy ostatecznie uliczna sprzedaż detaliczna. Drugie źródło, legalne, choć rzadziej brane pod uwagę, związane jest z działalnością administracji sądowniczej oraz całą złożoną infrastrukturą powstałą do prowadzenia wojny z narkotykami. W jej zakres wchodzą m.in. konstrukcja i utrzymanie więzień, oraz produkcja sprzętu policyjnego (pojazdy, broń, łodzie czy samoloty, itd.). Szacuje się, że koszt konstrukcji i utrzymania systemu więziennictwa sięga w USA poziomu 30 mld dolarów rocznie. Koszt, rzecz jasna, ponosi społeczeństwo, zyski zaś trafiają do kieszeni przedsiębiorców.

 

Choć większości z nas nie jest łatwo to zrozumieć, nielegalny handel narkotykami związany jest ściśle z funkcjonowaniem systemu finansowego, rządzącego się zasadą, w myśl której „ten kto znajduje niższy koszt kapitału, wygrywa”. Pozyskanie środków finansowych z nielegalnego źródła obniża bowiem koszt przedsięwzięcia kapitalistycznego. Przykładów jest wiele. W październiku 2002 r. Unia Europejska wniosła oskarżenie przeciw korporacji tytoniowej R.J. Reynolds o świadome pranie miliardów dolarów, pochodzących z handlu narkotykami i innych przedsięwzięć kryminalnych. Z kolei w marcu 2007 r. miliarder Lord Conrad Black, właściciel imperium prasowego Hollinger oskarżony został o oszustwa finansowe z praniem brudnych pieniędzy włącznie. Zamieszany w wielką aferę finansową jest też inny członek zarządu Hollingera - sam Henry Kissinger, były sekretarz stanu USA i haniebny laureat nagrody Nobla.

 

Operacji „prania pieniędzy”, czyli wprowadzenia nielegalnych środków do obiegu, służą dzisiaj tzw. „raje podatkowe”. Jednym z najlepiej zorganizowanych na świecie jest system funkcjonujący od lat na karaibskich Kajmanach, gdzie zarejestrowanych jest ponad 430 banków i 70 000 korporacji, czyli 1,5 na każdego mieszkańca archipelagu, którego liczba ludności nie przekracza 50 tys. Pranie pieniędzy jest elementem podziemnej działalności gospodarczej, będącej konsekwencją zakazu produkcji i dystrybucji używek. Jego pionierem był wielki nowojorski gangster, polsko-żydowskiego pochodzenia, Meyer Lansky, który wykorzystując wprowadzoną w Szwajcarii w 1934 r. ustawę, gwarantującą bezwzględną tajemnicę bankową, zakupił szwajcarski bank, w którym przelewał nielegalne środki finansowe, tworząc system tzw. „shell companies” (spółek podstawionych), spółek holdingowych i zagranicznych kont bankowych.

 

Dzisiaj procederem tym zajmują się nawet nobliści, czy najbardziej renomowane i monumentalne instytucje korporacyjne takie jak Enron, Phillip Morris, Japan Tobacco czy tysiące innych. Globalna ekonomia czyli wolna pralnia brudnego rynku święci najbardziej spektakularne triumfy. Wojna z narkotykami, czyli wojna państwa z własną ludnością trwa. Grubo ponad połowę osadzonych w zakładach karnych w USA stanowią ofiary wojny z narkotykami, która od 1980 r. spowodowała czterokrotny wzrost liczby skazanych. Legendarny kraj wolności (the Land of the Free) i dobrobytu szczyci się od dawna najwyższym na świecie odsetkiem uwięzionych - 25% więźniów całego świata stanowią obywatele USA.

 

Promowanie kandydatów politycznych czy kariery takich osobistości jak np. Rudolph Giuliani związane były z kreowaniem programów walki z przestępczością i z umiejętnym manipulowaniem efektami społecznego strachu i nienawiści do ludzi uzależnionych. Handel narkotykami stanowi lwią część przestępczości ulicznej, która kosztuje obywateli USA ok. 4 mld dolarów rocznie. Oszustwa korporacyjne, których nie obejmuje program walki z przestępczością, przekraczają natomiast poziom 200 mld dolarów. Wolna pralnia brudnego rynku rządzi się swoimi prawami.

 

(Zbigniew Jankowski)

 

Inne artykuły tego autora dostępne na stronach www.zieloni.org.pl, www.ateista.pl

Materiał źródłowy: M. Ruppert, Crossing the Rubicon, New Society Publishers, 2004

Oceń ten artykuł
(1 głos)