A+ A A-

HABAKUK

To już czwarty ze słuchanych dziś albumów i zacna niespodzianka z dawna oczekiwana. Habakuk ubogacony brzmieniem obcych głosów to nie tylko realizacja marzenia, ale i natchnienie dla kolejnych projektów. Family Front zapoczątkowuje w rege to, co zaproponował hip-hop, mianowicie udział wielu wokalistów w jednym ridimie.  To również cecha muzyki klubowej, w której świetnie odnajduje się Renata Przemyk, nie gubiąc przy tym kabaretowej maniery. I najważniejsze, że artyści zaproszeni do udziału w sesji otrzymują brzmienie, charakterystyczne dla ich twórczości [Por. Don Carlos, Mikey Dread, Mercedes.]

Habakuk to już dziś klasyk na miarę wszystkich, razem wziętych, weteranów rege. I gdybym powiedział nowym adeptom wiedzy o rege, że od tej właśnie płyty powinni zaczynać swą edukację w tej domenie, byłby to pogląd dość radykalny. Mam jednak takie nieuzasadnione przeświadczenie o misji rege, o tym, że ma ona do spełnienia niebagatelną rolę, przybierając postać Pontifeksa. Habakuk spełnia wymagania tej roli na swój sposób. Uczy o rege o wiele wyraziściej, niż mogą to uczynić media.

Sam Habakuk w roli medium mógłby natchnąć niejedną jeszcze inicjatywę wydawniczą. A ponieważ też kiedyś byłem feministkiem, marzy mi się rege płyta, pełna głosów żeńskich i ewentualnie anielskich. Family Front przynosi kilka takich, lecz zanikają one w konfrontacji z pozostałością. Nie jest to zapewne szczyt możliwości, przed jakimi staje Habakuk. Każdy Jego kolejny album to coraz głębsze sięgniecie do źródeł i natchnienie pomocne w przetrwaniu oczekiwań.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)