A+ A A-

PAMIęCI ALLENA GINSBERGA - zachowane fragmenty

Gdy Allen Ginsberg po raz pierwszy przyjechał do Polski, nikt tu jeszcze nic nie wiedział na temat homoseksualizmu, poza garstką wybrańców i specjalistów, którzy nic nie wiedzieli na temat Allena Ginsberga. Ten zaś przyjął na siebie rolę eksponatu w muzeum osobliwości, jakim na ów czas była Polska. I taką pozostałą w Jego pamięci. Poza Nim nikt jej takiej nie spotkał.
 
Zanim Allen Ginsberg przyjechał do Polski był beatnikiem, hipisem i poetą. – Jak to możliwe – pytali goście, zaproszeni na wieczór autorski do Starej Prochowni – że nie jesteś ani agentem systemu ani opozycją? – Jestem opoką – wydawało się mówić uderzenie patyczka o patyczek. Jestem pieśnią bezdźwięcznego dzwonu. Garstka wybrańców i specjalistów wiedziała, że Allen jest praktykującym buddystą. Publiczność w responsorialnym stylu zapytywała – po co? – a odpowiedzi przekraczały granice umysłu. I słowa nie były niczym więcej, niż melodią intonowaną mimowiednie.

Podczas jednej z ostatnich wizyt Allen Ginsberg wędrował po Starówkach Warszawy i Krakowa. Świeciło słońce i plan spotkań wydawał się być interesujący, jak zwykle. Te same miejsca i osoby spoglądały życzliwiej niż przed laty. I choć trudniej już było rozmawiać o muzyce, to przecież i tak wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to nic nie znaczy, zbyt bowiem rozległe okazywały się osobiste historie, które każdy widział inaczej.

Jeżeli uczył czegokolwiek, to przecież nic ponad to, co może odkryć człowiek używający rozumu. W każdym ze znaczeń zwykła się bowiem ukrywać alternatywa, której odkrywanie wchodziło w zakres procesu inicjacji.
Tak wiele rzeczy tego świata wyglądało by dziś inaczej, gdyby nie Allen.
I tak wiele, razem z nim, umyka pamięci.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « REGAU - Nareszcie RUTA - Gore »