A+ A A-

Przemytnik doskonały, Jak transportować tony kokainy i żyć szczęśliwie - Luca Rastello

Choć zawiedzie się ten, kto po efekciarskim tytule oczekiwałby kompletnego praktycznego know-how, reportaż włoskiego autora chwilami rzeczywiście upodabnia się do drobiazgowej instrukcji.

Oparta na relacjach byłych przemytników ubiegłoroczna propozycja wydawnictwa Czarne w sposób wyjątkowo szczegółowy przybliża czytelnikowi realia współczesnego handlu białym złotem. Jeżeli dodamy do tego absolutny brak moralizatorstwa, wartką narrację i sporą dawkę czarnego humoru otrzymamy lekturę nie tylko pouczającą, ale i nieprawdopodobnie – nomen  omen – wciągającą.

Luca Rastello jest włoskim dziennikarzem specjalizującym się w zagadnieniach narkopolityki. Jego prace chwalił sam Roberto Saviano – i oczywiście głośne „Zero Zero” tego drugiego wydaje się początkowo naturalnym punktem odniesienia. Ta sama drobiazgowość opisu, ten sam beznamiętny styl skrywający szczerą fascynację półświatkiem, to samo zacięcie do ukazywania narkobiznesu w szerszym kontekście wielkiej polityki i biznesu. O ile jednak książka autora ‘Gomorry’ szybko zaczyna nużyć – właśnie zbytnią drobiazgowością, przyciężkawą buchalterią, brakiem wyrazistych postaci – o tyle ‘Przemytnik Doskonały’ nie popełnia tych błędów, głównie za sprawą żywego stylu i... przewrotnej sympatii do opisywanych bohaterów, którą udaje się wzbudzić u czytelnika.

Najciekawszym zabiegiem zastosowanym przez Rastello jest konstrukcja narratora. Co prawda, autor przypomina, że dzielący się szczodrze swoimi doświadczeniami były (bo osadzony) przemytnik nie jest do końca autentyczną postacią, a raczej złożeniem relacji kilku różnych kryminalistów, jednak szybko o tym zapominamy, i kupujemy jego opowieść w całości. Dzieje się tak przede wszystkim za pomocą zastosowanej narracji pierwszoosobowej – konsekwentnie obecna w toku całej opowieści sprawia, że zapominamy o sprytnie ukrytej instancji autorskiej. Wrażenie bezpośredniości nie byłoby jednak możliwe bez niebywale zręcznej stylizacji – język przemytnika jest żywy, dowcipny, a kiedy trzeba – dość dosadny. Oczywistą konsekwencją jest wrażenie stuprocentowej autentyczności relacji. Czy była ona aż tak dokładna – tego pewnie nie dowiemy się nigdy. Jednak jednocześnie dokonuje się u Rastello proces nieco bardziej nieuchwytny, a i znacznie bardziej przewrotny niż przekonanie przyzwoitego odbiorcy co do prawdziwości słów przemytnika – recydywisty. Otóż, niepostrzeżenie zaczynamy tego drania autentycznie lubić i szanować.    

Sama sympatia do handlarzy i przemytników nie jest może czymś szczególnie dziwnym – figura cwanego dealera została już nieźle obłaskawiona przez popkulturę – czy kogokolwiek niepokoi jeszcze kibicowanie Walterowi z Breaking Bad, czy bohaterom Trawki? Sęk w tym, że tytułowy Przemytnik Doskonały jest postacią w dużej mierze autentyczną, a i w dużej mierze bardziej złożoną niż protagoniści seriali. Sympatia jaką Rastello zdobywa dla swojego rozmówcy nie jest jednak tylko przewrotnym trickiem, dzięki niej ze znacznie większą uwagą śledzimy zawiłości i szarzyzny współczesnego światowego rynku. Nie tylko narkotykowego.

Przejdźmy bowiem do sedna – o czym tak naprawdę opowiada nam przemytnik? Nie o same technikalia tu przecież chodzi – już we wstępie nasz sympatyczny przemytnik wyśmiewa powszechną wiarę w walizki z podwójnym dnem czy skrytki w butach. To nie lata osiemdziesiąte, a on nie zajmuje się drobnicą. Jeśli mamy przemycić kilka ton kokainy, potrzebujemy złożonego systemu – właśnie dumnym mianem „systemowca” określa się nasz bohater – a jego, prawdziwy Święty Graal przemytników to tak zwana „Dostawa Za Plecami”. Obietnicą wyjawienia metody „za plecami” przemytnik kusi odbiorców już od pierwszych stron, suspens który w ten sposób osiąga służy jednak zwróceniu uwagi na sprawy znacznie ciekawsze niż kilka machlojek celnych (trochę spoiluję, przepraszam). A od nich ciekawsze są na przykład magiczna moc kokainy – w przewrotny sposób interpretowanej przez autora / przemytnika jako symboliczny Wielki Obcy – ukochany straszak rozmiłowanych w kontroli obcych. Od drobnych wałków na parę milionów dolarów ciekawsze są całe miejskie i krajowe gospodarki napędzane brudnymi pieniędzmi. Od przemytu koksu w blokach granitu ciekawsze jest przecieranie wielkich globalnych szlaków przemytniczych – tu handlarze kokainą robią tylko za awangardę, a szlakami tymi popłyną później nielegalni imigranci, prostytutki, organy, pieniądze broń... W istocie zanim doczytamy w końcu na czym polega trick z „dostawą za plecami”, przestaje nas to tak bardzo obchodzić.

Widzimy więc, że głównym tematem relacji Rastello jest kształtowany i wyzyskiwany przez pomysłowych przemytników globalny Czarny Rynek – jego sekretne przepływy, jego nierozerwalne związki z biznesem „oficjalnym”. Nie jest to wątek nowy w nurcie narkoreportażu (że przypomnę tylko ‘Ameksykę’ Vuillamy’ego, czy chociażby serialowe ‘Narcos’), tu jednak podany jest z niezaprzeczalną brawurą pogodzonego ze swoim losem przemytnika. Ale i właśnie sam postać przeciwnika obserwowana jest tutaj z uwagą, co stanowi o oryginalności i sile książki Rastello. Równie intrygująca co szeroki ogląd sytuacji, jest tutaj skala „mikro” – ambicje, osobowość i szczególny światopogląd samego „systemowca”. Pogodzony ze swoją rolą chłopca do bicia i dyżurnego czarnego charakteru przemytnik imponuje spokojem ducha i stoicką filozofią. Co zaskakuje – nie jest też bynajmniej typem rozlubowanego w luksusach materialisty – wszak już bowiem prowizja od raptem jednego, dwóch wielomilionowych kursów przez Atlantyk wystarczyłaby mu na odejście na godną emeryturę. Jego jednak napędza nie tyle obietnica zysków, co dreszczyk emocji, okazja do sprawdzenia swojego sprytu, wyzwanie logistyczne, nieskończona gra w kotka i myszkę ze służbami celnymi. „Handlarz narkotyków to najbardziej nieskrępowany człowiek na świecie. Urzeczywistnia wolność ubogiego chrześcijanina(...) Jest wolny: inkasuje i już. O niczym innym nie myśli, nie ma żadnych innych celów” – stwierdza w pewnym momencie prowokująco, i pomimo ocen moralnych jego profesji, trudno mu tej egzystencjalnej postawy nie zazdrościć.

„Przemytnik Doskonały” to, pomimo tematyki, lektura wciągająca i lekkostrawna, ot, książeczka na dwa wieczory. Pomimo jednak tej lekkości odbioru stanowi jeden z najciekawszych pisanych „od środka” narkoreportaży które ukazały się w ostatnich latach. Jeśli szukacie czegoś żeniącego techniczne know-how ‘Brotherhood of Eternal Love’, drobiazgowość ‘Zero Zero’ i swadę rodem z filmowych ‘Cocaine Cowboys’, z ogromną dozą szelmowskiego wdzięku, dziennikarskiego pazura i świeżości, to książka Rastello stanowi znakomity wybór.

Artykuł z #55 numeru Gazety Konopnej SPLIFF


    Robert Kania

Oceń ten artykuł
(2 głosów)