A+ A A-

Nieodrobiona lekcja: 10 lat Prohibicji w Polsce

Narkotyki w takiej, czy innej formie towarzyszą ludzkości od tysiącleci. Jednakże, dla większości Polaków prohibicja narkotykowa, czy raczej wojna z narkotykami jest czymś naturalnym. Czymś co było od dawna. Prawda jest zgoła inna i wielu może zaskoczyć.
 
Mówią wieki

Pierwsze wzmianki o stosowaniu konopi czy sporyszu (grzyb halucynogenny zawierający m in. ergotaminę – prekursor LSD) sięgają czasów słowiańskich. Przez długi czas uważano, iż najpopularniejsze na całym świecie słowo określające konopie – cannabis – wywodzi się z języka Scytów. Scytowie, którzy przebywali także na naszych ziemiach, mieli bardzo interesujący sposób ich przyjmowania. Na wzór łaźni tureckich, budowali w swoich osadach duży skórzany namiot, a na jego środku palenisko do którego wrzucano krzaki konopi. W ten sposób konopie inhalowali mieszkańcy całej osady, najczęściej – przy rytuałach religijnych. 
 
W czasach późniejszych o konopiach pisał Sienkiewicz, który ustami Zagłoby w ‘Potopie’ zalecał zagryzanie siemienia konopnego na poprawę humoru. Konopie znajdziemy, także w Soplicowie w księdze ‘Zaścianek’ w ‘Panu Tadeuszu’ Mickiewicza. Na wielu terenach, w szczególności na Podlasiu – gdzie do dziś wigilię Świąt Wielkanocy nazywa się ‘Konopielka – rosły powszechnie konopie. Nie były to co prawda konopie indyjskie, lecz trochę słabsze konopie siewne. Ale zawierały w przeciwieństwie do wytworu wojny z narkotykami – konopi przemysłowych – wystarczającą, do odurzenia się i innych zastosowań, ilość THC. Toteż konopie jeszcze na początku XX wieku powszechnie używane były w medycynie ludowej.

PRL i narkotyki

W czasach poprzedniego reżimu – PRL, do połowy lat 80-tych sprawa narkotyków oficjalnie nie istniała. Nie istniało też prawodawstwo ich zakazujące. Choć, pojawiły się projekty, lansowane przez twardogłowych stalinowców, tworzenia obozów pracy dla uzależnionych od heroiny – gdzie w zamian za pracę, podawano by im wystarczającą dawkę heroiny do zniwelowania ‘głodu narkotykowego’.

Polska wprowadziła pierwszą ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii w 1986 roku, w czasie gdy nasz kraj przystąpił do międzynarodowych konwencji narkotykowych ONZ z 1961 roku. Mylił by się jednak ktoś, myśląc, iż była to ustawa restrykcyjna. Aż, do 1997 roku, czyli stosunkowo długo po upadku PRL, posiadanie każdych ilości narkotyków i uprawa na własne potrzeby każdej rośliny narkotycznej – było zdepenalizowane – co oznacza, iż choć było formalnie przestępstwem, to jednak nie karanym.

Jeden z obecnych terapeutów MONAR, wspominając te czasy, w których brał heroinę, powiedział mi, iż gdyby w tamtych czasach, mielibyśmy takie prawo jak teraz – to on nie byłby dziś terapeutą który pomaga wyjść innym z nałogu. Jak to określił - byłby teraz wydziarany od stóp po głowę i skończyłby prawdopodobnie w więzieniu. To prawda, w tamtych czasach nie istniał praktycznie czarny rynek narkotykowy w tej formie i skali co obecnie, ci którzy chcieli palić konopie, hodowali ją i dzielili się z przyjaciółmi. Ci, którzy popełnili błąd i uzależnili się od heroiny, nie musieli co dzień popełniać przestępstwa, aby zdobyć pieniądze na działkę. Jechali po prostu na wieś i gotowali sobie kompot z makówek. W tamtych latach, wielu ekspertów z Europy Zachodniej zazdrościło nam naszej legislacji.

Lata 90-te

Ustawa z 1986 nie była jednak doskonała. Brak ograniczenia co do ilości posiadanych narkotyków spowodował, iż Polska, choć była głównie krajem tranzytowym, wkrótce stała się mekką dla uzależnionych z Niemiec (gdzie w ówczesnym czasie było bardzo restrykcyjne prawo). Kompotem handlowano bez zażenowania między innymi pod ówczesnymi Domami Towarowymi Centrum w Warszawie. Niemieccy narkomanii przewozili go przez granice w butelkach po … Coca Coli. Stało się to pretekstem do próby wprowadzenia całkowitego zakazu uprawy i posiadania, nawet na własny użytek.

Stał się jednak cud. ówczesny Marszałek Sejmu Mikołaj Kozakiewicz, zapytał się posłów – czy ja mam być według Państwa od jutra przestępcą? W tamtych kręgach nie było tajemnicą, iż lubił zapalić sobie konopie. Całkowita kryminalizacja nie została wprowadzona, zachowano depenalizację ‘posiadania na własny użytek’, choć zaczęto karać uprawę.

5 lat wolności czy chwila radości ?

Legislacja ta miała jednak zgubny skutek dla naszego kraju, przyczyniła się do powstania zorganizowanej przestępczości tworzącej luźno powiązane sieci hurtowników i detalistów. Indywidualni hodowcy konopi stali się elementem psującym rynek. Jeden z moich przyjaciół opowiedział mi historię, którą później słyszałem w różnych wersjach od ludzi z całego kraju. Któregoś pięknego poranka obudził go dzwonek do drzwi. Gdy je otworzył ujrzał kilku zakapiorów. Przekaz był krótki: „My wiemy, że ty hodujesz. Ty nam psujesz rynek. Jak nie przestaniesz, damy cynk policji, jak oni nie poradzą, to my się już tobą zajmiemy”. I tak w Polsce narodził się narkobiznes, który znamy do dziś.

Labuda naciera

Całkowite karanie posiadania na własny użytek wprowadzono dopiero w 2001 roku, pod wpływem Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydent RP Pani Barbary Labudy. Znamienne jest, iż na konferencję organizowaną w Pałacu Prezydenckim nie zaproszono Pana Marka Kotańskiego. Nie zaproszono, gdyż uważał  i publicznie mówił, iż ten zakaz to bzdura i przyniesie więcej szkód, niż pożytku. Niestety, nie było w tym czasie organizacji, która mogła by wytknąć błędy, opozycja dopiero się rodziła.

Nasze działania podejmowane od tamtego czasu, przeróżne akcje, demonstracje, spotkania i udział w konferencjach, zaowocowały kilka lat później. W Grudniu 2004 wygraliśmy, o dziwo dzięki poparciu między innymi LPR, głosowanie w Parlamencie Europejskim nad raportem Catani (Zjednoczona Lewica). Parlament Europejski w obliczu przygniatających dowodów na porażkę represyjnych strategii rekomendował ‘fundamentalną zmianę kierunku polityki narkotykowej UE’.

Reforma Marka Balickiego

Te i inne wydarzenia, stały się inspiracją dla ówczesnego Ministra Zdrowia Marka Balickiego, który w 2005 roku zaproponował  przywrócenie depenalizacji posiadania narkotyków na własny użytek. Niestety propozycja ta przepadła w toku prac nad ustawą. Jednakże dzięki naszej pracy w sejmie i poparciu grupy posłów lewicowych, zaproponowano coś co ja nazywam ‘małą depenalizacją’. Chodziło o zobligowanie sądu do stosowania w przypadku posiadania narkotyków na własny użytek art. 72 ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Artykuł ten umarza karę, jeśli uzależniony podda się terapii, a zwykli użytkownicy narkotyków przejdą kurs edukacyjny na temat szkodliwości narkotyków.

 Choć udało nam się zdobyć pozwolenie od Kancelarii ówczesnego Marszałka Sejmu na stworzenie pierwszy raz w historii polskiego parlamentu stoiska informacyjnego z raportami z całego świata popierającymi depenalizację, a dzięki jednemu z posłów SLD  - mogliśmy otrzymać przepustki dla ekspertów, to jednak, głównie z powodu braku wsparcia finansowego, także od tych najbardziej zainteresowanych – użytkowników narkotyków – nie mieliśmy pieniędzy na realizację tego projektu. Nie mieliśmy za co wydrukować tych raportów i zorganizować przejazdy dla ekspertów. Przegraliśmy zaledwie czterema głosami. A było tak blisko, by mieć znacznie lepsze prawo.

 Artykuł 72 znalazł się jednak w rzeczonej ustawie i mimo, iż sąd nie jest jak chcieliśmy zobligowany do jego stosowania to prokurator ciągle może z niego korzystać, by umarzać sprawę. Jednak tak się nie dzieje, artykuł ten jest kompletnie martwy. Mimo półtora roku rządów Prawa i Sprawiedliwości do tej pory nie ukazało się stosowne rozporządzenie. Minister Ziobro – licząc na tani poklask - zdążył już jednak, bez żadnych konsultacji, zaostrzyć prawo narkotykowe.

Czy to da cokolwiek? Skoro od 1997, kiedy w Polsce rozpętała się wojna z narkotykami, a właściwie z ich użytkownikami, liczba tych użytkowników wzrosła mocno ponad dwukrotnie? Wraz z pojawieniem się mafii narkotykowych rozwinęła się dystrybucja narkotyków i wzrosła ich dostępność. Czy gdyby te represyjne działania był skuteczne ceny narkotyków wzrosły by, czy spadły? Od końca lat dziewięćdziesiątych, uwzględniając inflację, cena konopi spadła o 22%, cena ekstazy o blisko 50%!

Czasy się zmieniają

Tymczasem, Komisja Europejska, po 20 latach pustych obietnic, rozpoczyna poważny dialog ze społeczeństwem obywatelskim. Chce włączyć je  ‘w tworzenie i implementowanie polityki narkotykowej na szczeblu europejskim’. My wiemy, iż poważny dialog, poważna debata na temat narkotyków skończy się tymi samymi wnioskami do jakich doszedł Parlament Europejski.

Działamy także aktywnie w Polsce, podtrzymujemy przez różnorodne akcje –  debatę zapoczątkowaną przez Marka Balickiego. Wzrost wiedzy w społeczeństwie  o narkotykach i konsekwencji prohibicji narkotykowej, zaowocuje wcześniej czy później zmianą. My tą zmianę znacznie przyśpieszamy.

Przygotowujemy się także do akcji na lokalnym poziomie – pracując nad “Strategią Wyjścia”, która dzięki autonomii polskich uczelni wyższych i możliwości prowadzenia badań nad problematyką narkotykową, umożliwiają zakupy, posiadanie i transportowanie nielegalnych narkotyków.

Strategia ta otwiera bramy dla różnych eksperymentów redukcji szkód jak sprawdzanie czystości i jakości narkotyków, pomieszczenia do ich konsumpcji, oraz ograniczoną i kontrolowaną dystrybucję narkotyków. Jako część tej 'Strategii Wyjścia' przyjęliśmy inicjatywę ENCOD “Społeczne Kluby Konopne” (Cannabis Social Clubs ), która jest drogą ucieczki dla konsumentów konopi z nielegalnego rynku.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)