A+ A A-

Idźcie i legalizujcie

Po sześciu latach w tajskiej celi śmierci, Michał Pauli apeluje do młodych – ruszcie dupy sprzed monitora i powalczcie o swoje prawa.

Maciej Kowalski: Jesteś autorem książki „12x śmierć”, w której opisujesz sposób, w jaki stałeś się ofiarą światowej wojny z narkotykami, aktualnie pracujesz nad jej kontynuacją. Czego możemy się spodziewać się po nowej książce, pod roboczym tytułem „trzynaste”?

Michał Pauli: Mam nadzieję, że moja pierwsza książka choć trochę zmieniła podejście naszego społeczeństwa do tematu wojny z narkotykami. Historia, którą tam opowiadam, jest pierwszym tego typu przekazem w Polsce – duża ilość ludzi dowiedziała się o niej nie tylko z książki (którą przeczytało kilkadziesiąt tysięcy osób), ale też telewizji czy prasy. Opowiadam w niej przede wszystkim o tym, do czego prowadzi wojna z narkotykami. Sposób, w jaki wpływa ona na sytuację w Polsce jest właśnie przedmiotem mojej kolejnej książki.

W „12 x śmierć” pisałam przede wszystkim o tym, jak wygląda system prawny, z czym się spotkałem, z czym spotkali się ludzie obok mnie. Opisując oprócz mojej sytuacji także losy wielu innych osób, starałem się pokazać całą sytuację w szerszym kontekście. Elementem łączącym te dwie historie jest m.in. sprawa pomówień. Zostałem skazany na karę śmierci, zamienioną potem na dożywocie, na podstawie zeznań jednej osoby. Osoby, która pracowała jako szpieg, agent a zarazem świadek koronny. To pokazuje, jak nieczyste stosuje się zagrania. Dokładnie taką samą sytuację zaobserwowałem w Polsce. W mojej drugiej książce analizuję m.in. sytuację aresztowanego na podstawie pomówień prezesa Wolnych Konopi Andrzeja Dołeckiego.

Ta druga książka jest opowieścią o tym, co wydarzyło się w moim życiu po powrocie. Jest to swego rodzaju opis tego, jak człowiek po latach separacji i szokoterapii odnajduje się z powrotem w polskim społeczeństwie. Książkę rozpoczyna kwestia ponownego polskiego procesu. Okazało się, że po powrocie do ojczyzny czeka mnie przewidziana w polskim systemie prawnym podwójna karalność.

MK: Zostałeś ułaskawiony przez wszystkich, kolejnych polskich Prezydentów. Czy to nie wystarczy, żeby zamknąć temat?

MP: Wszyscy trzej prezydenci wstawili się za mną, co należy uznać za wyjątkowe szczęście. Bez ich pomocy, nadal bym tam przebywał. Ich wstawiennictwo dotyczyło jednak, tylko i wyłącznie  tamtejszego procesu – niestety nie zwalnia mnie od stanięcia przed sądem w Polsce...

MK: Miałeś okazję, już po powrocie, spotkać się z którymkolwiek z nich?

MP: Widziałem się z Prezydentem Kwaśniewskim przy okazji nagrania jednego z programów telewizyjnych, gdzie dziennikarka zaaranżowała nasze wspólne spotkanie. Było ono oczywiście dość krótkie, natomiast chwilę udało się nam porozmawiać, o czym zresztą piszę w nowej książce. Stanowisko Aleksandra Kwaśniewskiego jest w tej sprawie powszechnie znane i dość korzystne dla osób w takim położeniu. Co ciekawe już wtedy – a było to na początku 2011 roku – wyrażał on poważne wątpliwości dotyczące działania prohibicji. Na pewno warto jednak nad nim dalej popracować, aby bardziej stanowczo opowiadał się przeciwko wojnie z narkotykami.
MK: W Polsce coraz głośniej mówi się o nie karaniu za posiadanie niewielkich ilości na własny użytek. W Twoim przypadku takie zmiany niewiele jednak by zmieniły, zostałeś skazany na podstawie przemytu znacznej ilości.
MP: Spotkałem się w Internecie z anonimowymi wypowiedziami, że przecież jestem kryminalistą, że mi się należało. Muszę jednak zaznaczyć jedną kwestię. Wysłanie kilkunastu tabletek nie jest duża ilością. W Tajlandii każdą z tych przesyłek potraktowano jako osobne zdarzenie i tym samym osobny wyrok. To trochę tak, jakby złapano Cię z gramem i powiedziano, że pewnie palisz cały rok, więc oskarżą Cię o kilogram. Tak z małej nagle robi się znaczna ilość. W moim wypadku ciekawe jest to, że to policja zrobiła ze mnie przestępcę, proponując i stwarzając możliwości. Dziewczyna wiedząc, ze mam poważny problem finansowy, tak mnie namawiała, Az wreszcie dałem się skusić.

MK: Zbigniew Ziobro przywołuje Azję południowo-wschodnią, a w szczególności Singapur, za wzór polityki narkotykowej. Twoje doświadczenia jasno pokazują, jak wiele szkód generuje tak surowy porządek prawny.
MP: Tak się złożyło, że całkiem przypadkiem, moja książka trafiła do ludzi, z bliskiego otoczenia  , Pana Ziobry – mam nadzieję, że uświadomiło im to trochę, jakie bzdury opowiadają na temat tego „genialnego” rozwiązania. Azjatyckie rządy i kontrolowane przez nie media ogłosiły oczywiście sukces w walce z narkomanią, ale wystarczy wsłuchać się w głos organizacji pozarządowych. Zjawisko jest bardzo powszechne i mocno się poszerza.
Dla tamtejszych państw najważniejszy jest aspekt ekonomiczny – zamykają masy ludzi w więzieniach, bo im się to opłaca. Tamtejsze więzienia nie nadwyrężają budżetu, bo są obozami pracy, wykorzystującymi ludzi do granic możliwości. Dodatkowo, do niedawna jeszcze Ameryka płaciła Tajlandii za każdego osadzonego w ramach „wojny z narkotykami”.

MK: Co z posiadaniem – czy podobnie jak w Polsce można trafić za kraty za lufkę palenia? Pomimo surowych kar wielu turystów decyduje się na degustację miejscowej gandzi...
MP: Teoretycznie tak, chociaż sędziowie bardzo dobrowolnie interpretują przepisy. Można spotkać więźniów z wysokimi karami za posiadanie, a innych z niższymi wyrokami za handel i przemyt...
Najlepsze jest to, że na wielu masowych imprezach narkotyki sprzedawane są zupełnie jawnie. Kieruje nimi typowo komercyjne podejście o jeśli można na tym zarobić, to zarabiają. Wszyscy – a  zwłaszcza  policja, bo w tym kraju wszystko dzieje się z ich udziałem. Miejscowi nazywają ich po prostu- mafią, tylko ze tańszą. Zbieranie haraczy przez przedstawicieli prawa, jest czymś normalnym. Przez surowe prawo, wszyscy się boją i sytuacja, jest jaka jest.  Jednocześnie jednak co jakiś czas muszą trafić się kozły ofiarne, które z tego tytułu trafiają do więzienia na długie lata. Są tam często prości wieśniacy z północnej Tajlandii, niewykształceni mieszkańcy przygranicznych regionów w Birmie, którzy są za parę groszy nagabywani na przemyt. Często robi to nawet sama policja, wrabiając nieświadomych miejscowych.
Takie realia pozwala obecnie policji na ogromną manipulację – wystarczy podrzucić komuś świnię i ma się go z głowy. Często wykorzystywane jest to przy różnych niesnaskach i rozrachunkach z niewygodnymi obywatelami.
Jeśli chodzi o turystów, to często kupują oni od osób, które w rzeczywistości pracuje dla policji.  Potem straszą rozstrzelaniem i spanikowani wczasowicze oddają wszystkie oszczędności. Co ciekawe, Tajlandia jest w jednym względzie bardziej cywilizowana niż Polska – wprowadziła klasyfikację środków wg ich szkodliwości. Za posiadanie gandzi kary nie są aż tak ogromne – sam spotkałem w więzieniu obcokrajowca, który za przysłowiowego grama odsiedział 30 dni. To też nie jest tak, ze zaraz za wszystko dostajesz karę śmierci.

MK: Będzie lepiej?
MP: Myślę, że będzie to ostatni kraj na świecie – najpierw będziemy my, Europejczycy. Często dostaję pytanie, co można zrobić, jak pomóc tym ludziom, którzy tam są i cierpią. Tak naprawdę jedyne, co możemy zrobić pozytywnego, to powalczyć o to, żeby to prawo zostało zmienione. Jeśli zmieni się u nas, zmieni się w USA, tam też powoli się zmieni – Tajlandia jest krajem zapatrzonym w Zachód.

MK: Jak oceniasz kroki podejmowane w tym kierunku w Polsce?
MP: Jeśli chodzi o same działania, to wiadomo, ze mogłyby być większe, zwłaszcza ze strony polityków. Pokładam duże nadzieję w tym, że coś się będzie działo, oczekuje więcej zaangażowania – głosowałem na Pana Palikota i mam nadzieję, że nie zapomni on o danych nam obietnicach także przy okazji swojego nowego, europejskiego projektu. Przede wszystkim jednak życie nauczyło mnie, że nie ma sensu być marudą, pesymistą, który mówi nie, to się nie uda, to nie jest możliwe. Często słyszę to od bezpośrednio zainteresowanych, czyli samych konsumentów. Często ich opinia jest taka, że się nie da, że nie przejdzie, w życiu. Sam jestem osobą, która dostała 12 kar śmierci, która miała spędzić resztę życia w tajskim więzieniu – dzięki determinacji i sile woli pisałem masę listów, przekonywałem, walczyłem i przeżyłem, jestem tu, udało się. A ludzie w Polsce zamiast się zaangażować i powalczyć w swoje prawa, wolą spędzić swoje życie jako niewolnik, „bo się nie da”. Jest to przykre. Walczcie, szczególnie młodzi – ludzie w moim wieku mają etaty, kredyty, dzieci na utrzymaniu i paraliżuje ich strach. Wy możecie to zmienić i mówić później swoim dzieciom, że to wasza zasługa.


[Fragmenty nowej książki Michała Pauliego publikować będziemy w kolejnych wydaniach Spliffa – tymczasem konkurs na propozycje tytułu dla nowej książki, poświęconej „trzynastemu” życiu Michała. Na trzy najlepsze propozycje czekają egzemplarze pierwszego wydania książki „12x śmierć” Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. ]

Artykuł z 46 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

Oceń ten artykuł
(2 głosów)