A+ A A-

Żelazna Brama: Hiber_Nacja

Gdyby istniała muzyka zdolna połączyć tradycję dla przyszłości z tchnieniem nowości i młodości, to formacja Żelazna Brama mogłaby pretendować do miana twórczyni kanonu. Album ten mógłby wtedy stanowić podręcznik do nauki nie tylko historii, ale też alternatywnej wiedzy o świecie. Zgrabnie połączone wątki wiadomości i umiejętności wiodą ku oczywistości nie mogącej, jak dotąd, znaleźć właściwego wyrazu, odpowiedniej frazy oraz intencji, wypełnionej sensem i rozumieniem.
 
Edukacyjny potencjał, jakim dysponuje Żelazna Brama, daje się porównać do poważnego programu, jakim dziś dysponują media. Dość wyobrazić sobie każdą piosenkę jako kolejny temat rozważań różnicujących to, co wyznajemy i to, co wykluczamy. Skąd–inąd wiemy, że między tymi obszarami nie ma możliwości żadnej wspólnoty. Wiedza i wiara mogą się łączyć w dowolny sposób, tworząc rozliczne światopoglądy, gdy tymczasem wyznawać wykluczone to paradoks na miarę identyczności ja i nie–ja. Skąd by bowiem miał wziąć się taki projekt? Jeśli nie ja go stworzę, to beze mnie nie istnieje. Jeśli nie ja go stworzy, to istnieje bez niego. Nie ma czasu i miejsca na krytykę, gdy działa siłą faktu. Najprostsza struktura, w jakiej możemy odkryć analogie, to ludowe przysłowia, mądrości i sentencje. Cała ta rozległa dziedzina służyła kiedyś mnemotechnice. Było to naturalne narzędzie doskonalenia pamięci, teraz już zapomniane, zaginione i niedostępne. Można je też widzieć jako obiekt zbiorowej kreacji, zespołowej pracy oraz wspólnoty czynienia przedmiotu i podobieństwa. Narzędzie, samo w sobie, stanowi jednocześnie przedmiot i metodę. Żelazna Brama tak opisana stanowić może drogę poznania alternatywną dla tych dotychczas poznanych, nie nie będąc przy tym propozycją ani nową ani oryginalną.

Dość na tym, że mieliśmy już do czynienia ze wszystkimi tymi elementami, które teraz sami możemy komponować wedle swego uznania, gdy muzyka tworzy ramy i płaszczyznę dla trochę innego gustu i upodobania.

Oczywistości bywają nudne i nużące a przy tym mało śmieszne i rozweselające. Ujęte w określoną strukturę potrafią przeobrazić archetyp w stereotyp i odwrotnie. Przykładem jest bycie fanem jako bycie wyznawcą. Lecz jak można wyznawać coś, o czym twórca nie miał pojęcia w akcie tworzenia? Mówimy o momencie natchnienia. I znów sytuacja jest taka sama. Awangarda stała się masowa i popularna. Elity degustują coś, czego nasi poprzednicy i przodkowie by nie tknęli. Teraz możemy sobie pozwolić na poszerzenie sfery doznań o kolejne możliwości.

Wiemy już, że sztuka istnieje poza percepcją. Muzyka jest stanem umysłu. A tekst? Dopóki nie jest śpiewem i echem śpiewu w śpiewającym, jest tylko zlepkiem głosek nic nie znaczących. Na tekstach się nie znam, bo czym innym wydaje mi się być poezja. Dzięki muzyce przenika mury języka.

Inaczej to niemożliwe

Ten rodzaj oczywistości łączący wartości ma symboliczny charakter. Wynika to z czasu, jaki jest do dyspozycji w poznawczej misji. Trwa to niekiedy lata, a dawniej to i pokolenia. W ten sposób się wcielały genealogie całe. Jest potrzeba ciągłego przebywania w określonym klimacie i jest potrzeba nieustannej zmiany wszystkiego, co z klimatem tym związane. W nowej epoce są już możliwe transformacje osobowości i znane są metody poszukiwania natchnienia.

W całym tym kontekście przestało być ważne, co poeta miał na myśli, bo mógł, dla przykładu, stracić pamięć i sam już nie wie. A potem w jakiejś wizyjnej demencji odnajduje raptem pierwotny ów przebłysk natchnienia i ogłasza światu nowe znaczenia. Każda chwila może przynieść swoją oczywistość.

O ile Żelazna Brama prezentuje swego rodzaju uniwersalizm, o tyle domeną Apacza z Wolnej Woli jest minimalizm. Są to punkty widzenia nie do pogodzenia w minionych epokach i upadłych systemach, gdy ego traktowane było jako defekt a uniwersum stanowiło coś więcej, niż tylko efekt dociekań teologii oraz nauk wiedzy i wiary. Sam fakt, że to, co młodsze możemy traktować jako poprzedzające i źródłowe, burzy nasz porządek chronologii. Czas nie jest już miarą zmiany, bo zmiana straciła potrzebę miary. Piosenki z obu tych albumów można by umieścić w jednym, odtworzyć w przypadkowej kolejności i niewiele to zmieni w percepcji całości. I choć wydawać by się mogło, że obie te domeny to przeciwne bieguny, pozostające ze sobą w ciągłej opozycji, to w rezultacie stanowią one odległe ogniwa długiego łańcucha tej samej tradycji. A że jest to tradycja performera jej uzupełnieniem i aktualizacją są dokonania takich wykonawców, jak Szaweł i Piotraz czy Vienio. Dygresyjnie o tym tu napomykam, by delikatnie zaznaczyć kierunek intencji w tych skojarzeniach. Dawniej było nie do pomyślenia, by reprezentować różne szkoły i kierunki jednocześnie. W nowej epoce można być i tym i tym i jeszcze czymś trzecim. Z minionego okresu niewielu jest poetów, którym bliskie jest ciepło ludzkiego głosu. W nowej epoce jakby przybyło wśród nich analfabetów. Znamy poezję nie czytając wierszy. Gutenberg się w grobie przewraca, widząc jak Jego wynalazek odchodzi do lamusa. Podobnie niezauważalnie znikają nam z oczu niedawne osiągnięcia cywilizacji. Poezja jako echo śpiewu w śpiewającym może tworzyć takie obszary percepcji, jakich jeszcze nie wyśnił nikt, nie tylko spośród filozofów. Działając siłą faktu staje się miarą przypadku.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)