A+ A A-

Encyklopedia Polskiego Reggć i Ska

Jarosław Hejenkowski Jako pozytywista zwykle uważałem, że w miarę upływu czasu ilość informacji nie będzie się zwiększać, tylko redukować do istotnych i prawdziwych. Jako romantyk mniemałem, że w nowej epoce powstaną nowe nauki, łatwiej i prościej opisujące oczywistości zawiłych i pogmatwanych argumentacji, charakterystycznych dla minionych czasów.
 
Od oświecenia odstręczały mnie, jako orthodoksa, wyznawcę i praktyka pierwotnej i klasycznej filozofii, jego dalsze i odległe konsekwencje, powodujące niczym nie motywowaną niechęć do demokracji i innych, podobnych czy pokrewnych utopii. Niemniej darzę szczególnym respektem wszelkiego rodzaju encyklopedie, jako też leksykony i słowniki. To na nich, jak mniemam, zbudowana jest katedra poznania i wiary, nauki i wiedzy czy pomniejszych wtajemniczeń. I choć w dobie internetu tchną one raczej ramotą niż aktualnością, co było postulatem Encyklopedystów, pełnią wiele pożytecznych ról i funkcji, tak społecznych jak i będących natchnieniem dla indywidualnego toku studiów. W czasach, gdy wszyscy słuchają wszystkiego, jak to ma miejsce w nowej epoce, źródła i korzenie twórczego natchnienia pozostają tajemnicą, może nawet większą niż przedtem. Słuchając archiwalnych nagrań z różnych czasów i epok odnosimy analogiczne wrażenia, co dawniej przy słuchaniu muzyki z różnych stron świata. Kiedyś były to różne obiegi. W dobie internetu nikt już nie powie: Przestałem ich słuchać po kolejnym albumie, bo nierzadko właśnie ten kolejny występuje jako pierwszy w poznawczym i edukacyjnym procesie, inicjowanym tym właśnie, a nie innym nagraniem. Stąd wśród fanów coraz więcej neofitów, a wśród wykonawców nie mniej naśladowców ze skłonnością do imitacji. Stąd straciły też sens wszelkie deklaracje na temat inspiracji i natchnienia.

Słuchając muzyki świata może się okazać, że słuchamy rege, chcąc nie chcąc, bezwolnie i mimowiednie. A chcąc się dowiedzieć coś więcej, sięgamy po encyklopedię, nawet w epoce internetu czy innych nowych mediów. I choć nie przypomina ona już tej, o jakiej marzyli pozytywiści, jej wartością jest to, że prezentuje wiedzę nieznaną starożytnym klasykom. Dodatkowy walor ubogacający całość stanowi estetyka tej edycji, do której zaliczam też fragmenty tekstów i różnego rodzaju ideowe deklaracje artystów. Sam ten aspekt to dwie, różniące się bardzo, ścieżki poznawcze. A każda z nich to osobna droga po doktorat co najmniej, choćby z socjologii. Lecz temat okaże się zbyt trudny, nawet dla wykładowcy, dopóki nie zaopatrzy się w encyklopedię jako naukową pomoc. I może się okazać, że każda z kolorowych tablic dostarcza tematów licencjatom i magistrom, bo wystarczy dodać jeden własny element, by praca zyskała status oryginalnej i autorskiej, co o tyle jest łatwe i proste, że są tam zdjęcia i portrety, dzieła sztuki i okładki płyt, projekty scenografii i graficzne anonse, plakaty i reklamówki. Różnorodność każdej jednej takiej strony może wywołać zawrót głowy nawet wśród wprowadzonych w arkana rege i jej związki z kulturą nie tylko popularną i masową, ale też profesjonalną i wysoką. Same fotografie być by mogły osobnym tematem. Jak więc widać, encyklopedia ta powinna nie tylko zagościć na wydziałach etnografii, etnologii czy antropologii co poważniejszych instytutów i akademii, ale trafić też na kierunki tak odległe, co i obce, a przez to modne, jak promocja, marketing, animacja czy akwizycja. Znaki graficzne i symbole pojawiają się również na reprodukcjach czarno-białych. To niezwykle interesujący wątek dla zagłębiających się w historię. Obrazowy i naoczny, bez konieczności wdawania się w zbędne opowieści i dygresje. Dość na tym, że w oparciu o tę encyklopedię mógłby powstać nie jeden film z muzyką rege w tle, tak dokumentalny jak i artystyczny, może nawet zahaczający o domeny awangardy.

Zbiór danych uszeregowanych w alfabetycznym porządku stanowi alternatywę dla chaosu, przypadku, przeznaczenia i losu. Sam alfabetyczny porządek wystarczy, by znaleźć się w świecie abstrakcji, paradoksów i analogii. Wyzwanie dla umysłu nieprzywykłego do badań i rozważań, różnicujących idee, pojęcia, fenomeny i formy, wiedzie w konsekwencji w świat pozazmysłowy. Zabobonny wręcz lęk mediów przed muzyką rege spowodował, że wykształciła ona krąg wtajemniczonych w jej arkana. Dzięki encyklopedii możemy już przeskoczyć ten etap wzajemnej edukacji. Sama jej obecność implikuje konieczność pozamedialnego obiegu. A potencjał, jaki ma do dyspozycji, może zachwycić i teraz i w przyszłości. Niejedno z haseł zamieszczonych tutaj mogłoby stanowić podstawę niejednego scenariusza, a ona sama też być by mogła tematem kilku co najmniej fabuł. Tak czy inaczej, jako świadectwo spotkania z muzyką rege i świadek opisywanych zdarzeń, zasługuje na coś więcej, niż pięć zdań w dziale recenzji. Nie wiem, czy nie jedyna to encyklopedia reggć i ska na świecie. Nie ma takiej polski folk, polski blues, polski pop dla mas i dla elit, polski jazz i fusion. Mają więc czego zazdrościć tej minimalnej i niszowej kulturze reprezentanci multikorporacji, chcący ogłupić wszystkich i na zawsze przy pomocy dostępnych sobie mediów. Encyklopedia w sposób niepojęty musi pozostać poza ich zasięgiem, strzegąc tajemnic znanych tylko sobie. Jako przykład literatury sytuuje się wśród ksiąg ezoterycznych, stanowiąc przy tym alternatywny biegun dla pojęcia głoszenie. Choć jest księgą, nie czyta się jej od deski do deski, tylko wybrane fragmenty wedle specjalnego klucza. Jest nim osobisty wgląd w jej zawartość. Każdy egzemplarz jest przeznaczony jednemu tylko czytelnikowi, bowiem ten, przy każdym z nią kontakcie, na nowo będzie odkrywał świat rege i jego tajemnice. Wiele z nich stanowi oczywistość w nowej epoce, niemniej warto również poświęcić trochę uwagi na źródła, korzenie i pochodzenie idei, o jakich istnieniu nie mieliśmy dotychczas pojęcia. Reggć i Ska i nic więcej.
Oceń ten artykuł
(0 głosów)